28. To niespotykane

941 49 4
                                    

środa, 16 października 2019r., Warszawa


Ponieważ Amelię dopadło przeziębienie, wszystkie jej obowiązki spadły na Julię. Gdy w niedzielę wieczorem została poinformowana o tym, że przez najbliższy tydzień to właśnie ona będzie musiała zarządzać zespołem, miała ochotę wyskoczyć przez okno. Okazało się jednak, że pracy nie było aż tak dużo, jak przypuszczała - w poniedziałek skończyła równo o trzeciej, we wtorek tak samo, dzisiejszy dzień też zapowiadał się dobrze.

- Proszę! - zawołała, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Siedziała sama w gabinecie, który współdzieliła z Amelią i rozkoszowała się spokojem i komfortem, wynikającym z tego, że nikt jej nie patrzy na ręce.

- Może kawy? - w drzwiach stanął Czarek z dwoma dużymi niebieskimi kubkami z kawiarni Green Cafe Nero.

- Jezu, naprawdę? - Julia uśmiechnęła się, a oczy zabłyszczały jej na widok kubków. - Nie trzeba było...

- Po kawie z automatu mam zgagę, więc na przerwach chodzę do Greena - wyjaśnił stawiając kawę na jej biurku. Julia sięgnęła do torebki, z której wyciągnęła portfel. - Ej, ej, ej, schowaj to.

- Czarek, no daj spokój - przechyliła głowę.

- Nie prosiłaś mnie o kawę - posłał jej uśmiech. - Tak właściwie, to przez ostatnie dwa tygodnie bardzo dużo mi pomagałaś, a ja poza głupim dziękuję nie okazałem ci żadnej wdzięczności.

- Taką mam pracę - odłożyła torebkę i chwyciła kubek. - Mmm, co to za specjał?

- Orzechowa mocha, mam nadzieję, że lubisz.

- Uwielbiam wszystko, co ma orzechy - uśmiechnęła się, upijając łyk kawy. Po chwili zmieniła temat: - Jak poszło ci szkolenie z phishingu?

- Ech, było ciężko... - odparł, chodząc po pomieszczeniu. - Niby wszystko rozumiałem, ale poległem na tym teście na koniec. Trzy razy powtarzałem.

- No, teoria jest ciężka, jak nie masz przełożenia na praktykę - wyjaśniła, podnosząc telefon, który właśnie zaczął dzwonić. - Przepraszam. Halo?

Czarek spoglądał z zaciekawieniem na Julię, która na moment zupełnie go zignorowała, skupiona na rozmowie. Przed chwilą uśmiechnięta i zrelaksowana, teraz nagle spoważniała, marszcząc brwi.

- Coś się stało? - zapytał, gdy po dłuższej chwili odłożyła telefon.

- Masz wolne w piątek? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- A co, zapraszasz mnie na randkę? - roześmiał się, ale widząc jej posępny wyraz twarzy, od razu spoważniał: - Nie, pracuję.

- To dobrze. Przepraszam, możesz wrócić do siebie? Zaraz ci wszystko wyjaśnię, wyślę wam maila.

- Jasne - posłał jej ciepły uśmiech. - Mam nadzieję, że nie stało się nic poważnego.

Oj, stało się, stało, pomyślała Julia, odprowadzając go wzrokiem, aż zniknął za drzwiami. Amelia poinformowała ją, że właśnie otrzymała telefon od swojego szefa, który powiedział jej, że z powodów technicznych nie dotarło do nich ponad sześćset ważnych faktur od zespołu z Nowego Jorku, z którym łączyła ich ścisła współpraca. Owe dokumenty, liczące po kilkadziesiąt stron, miały do nich dojść dopiero w piątek rano i musiały zostać sprawdzone jeszcze tego samego dnia. Julia już teraz wiedziała, że pracy będzie miała tyle, że chyba będzie musiała zażyć jakieś narkotyki, żeby wyrobić się ze wszystkim. Zmarszczyła brwi, dziwiąc się sobie, że dopuściła tę myśl do siebie i zaczęła pospiesznie pisać niezbyt składnego maila do zespołu, w którym poinformowała, że za piętnaście minut spotkają się w sali konferencyjnej i że jest to pila sprawa.

Ostatnie dni wakacji || Taco HemingwayDonde viven las historias. Descúbrelo ahora