31. Kto ty jesteś?

783 51 5
                                    

wtorek, 22 października 2019r., Warszawa

W kolejnym tygodniu w pracy wszystko wróciło do normy. Amelia pojawiła się w biurze pełna sił i gotowa do działania - była tak zadowolona z tego, że wraca do żywych, że nawet przyniosła ciasto z okazji swojego powrotu do zdrowia. Poniedziałek zatem upłynął wszystkim w miłej i spokojnej atmosferze.

Ze względu na to, że Julia jeszcze nie oceniła, ile może zajmować transport z nowego osiedla do pracy, dotarła dziś na miejsce ledwie kilka minut po szóstej. Świeciło słońce, wiał lekki wiatr, po wczorajszym deszczu zostały ledwie widoczne kałuże na jezdni. Julia wyciągnęła paczkę papierosów z kieszeni i zapaliła jednego.

- Hejo! - nagle ktoś klepnął ją w plecy. O mały włos nie zakrztusiła się dymem. Ze zdziwieniem stwierdziła, że obok niej pojawiła się Agnieszka. - Pierwszy raz cię tutaj widzę. Zazwyczaj szłaś z drugiej strony.

A myślałam, że jestem specyficzną laską, której nie lubisz, pomyślała ironicznie Julia, mając w pamięci podsłuchaną w piątek rozmowę.

- Zmieniłam mieszkanie - wyjaśniła. - Jechałam z drugiej strony.

- A skąd?

A z dupy, pomyślała Julia. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz rozmawiała z Agnieszką dłużej niż dwie minuty i nie wiedziała, dlaczego ta dziewczyna w ogóle ją zagaduje.

- Z Ochoty - wyjaśniła. Znalazły się pod biurowcem, gdzie Julia zatrzymała się, żeby dokończyć palenie papierosa. Sądziła, że w tym miejscu Agnieszka się z nią pożegna i wejdzie do środka, ale ta zatrzymała się, mówiąc z podekscytowaniem:

- Wiesz, że w ogóle dzisiaj ma przyjechać do nas Krzysiek Kozłowski?

- Serio? - zapytała niewzruszona Julia. Agnieszka mówiła o bardzo ważnej osobie w firmie JP Morgan, dyrektorze oddziału, do którego należały ich zespoły. - Nie słyszałam.

- No, u nas nie było o tym mówione tak oficjalnie, ale chodziły plotki - wyjaśniła Aga. Julia wcisnęła niedopałek do stojącej popielniczki i bez słowa weszła do budynku.

- To na razie - rzuciła obojętnie do koleżanki i ruszyła w stronę swojego gabinetu. Amelii jeszcze nie było. Julia zdjęła karmelowy płaszcz i powiesiła go na małym stojaku w kącie pomieszczenia, po czym usiadła przy komputerze. Miała jeszcze chwilę czasu do rozpoczęcia pracy, toteż wyciągnęła telefon i zaczęła przeglądać social media. Znalazła jakiegoś głupiego, lecz śmiesznego mema i wysłała go Filipowi na messengerze. Później przejechała palcem w górę, by obejrzeć zdjęcia, które w niedzielę robili sobie w jej nowym mieszkaniu. Większość zrobiona została na tle zestawu mniejszych i większych obrazów, przedstawiających zamglony las, które Julia kupiła w sobotę w Ikei. Tak bardzo się jej podobały, że chciała koniecznie mieć zdjęcie na ich tle.

Dopiero teraz zauważyła, że Filip ma na zdjęciach dość niewyraźną minę - uśmiechał się jakby z przymusu. W ogóle w niedzielę zachowywał się jakoś dziwnie, był jakby nieobecny, miała wrażenie, że momentami jej nie słuchał. Kiedy zapytała go o to, stwierdził, że do późna zajmował się jakimiś sprawami związanymi z nowym projektem, a następnego dnia wypił za dużo kawy, by się obudzić, co w konsekwencji miała odwrotny skutek od zamierzonego. Uwierzyła mu.

- O, Julia - nagle do biura weszła Amelia. - Już jesteś?

- Tak, za wcześnie przyjechałam - odpowiedziała dziewczyna, odkładając telefon.

- Jezu, dzisiaj będzie szalony dzień - przełożona Julii zaczęła walczyć z kosmykiem blond włosów, który wplątał się jej w guzik czarnej kurtki. - O dziewiątej przyjeżdża Kozłowski, nie wiem, czego chce, dowiedziałam się tylko, że musi nam przekazać jakieś wieści. A jego wizyty rzadko kiedy wróżą coś dobrego.

Ostatnie dni wakacji || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now