XXV

4.5K 216 73
                                    

- Jestem. – powiedział.

W ręku trzymał czarną, sportową torbę. Miał na sobie czarną, puchową kurtkę, pod którą założył białą koszulkę i szare, dopasowane dresy. Wyglądał pociągająco nawet w takim ubraniu. „Morgano, czuwaj nade mną, bo los zsyła mi nieodpartą pokusę na nachodzącą noc." – myśli toczyły w jej umyśle istną gonitwę. „To się źle skończy." – powtarzała sobie jak mantrę. Odwróciła się od niego i zniknęła w łazience.

Zimny prysznic powinien ją otrzeźwić, ale wspomnienie Dracona nie opuściło jej nawet na moment. Eliksir zadziałał aż za dobrze. A może czegoś jej tam dosypał? Nie, nie potrzebował żadnych wspomagaczy. Był atrakcyjny i pociągający sam w sobie. Nie potrzebował pomocy znikąd, by zawrócić kobiecie w głowie. Prawdopodobnie nie miał tego w planach, przecież gdyby chciał ją uwieść, zostałby w bardziej stylowym ubraniu. Co się z nią, na Merlina, dzieje? Nie potrafiła trzeźwo myśleć. Wytarła się i ubrała pospiesznie.

Wyszła z łazienki, usta zacisnęła w wąską kreskę. Osuszyła ręcznikiem włosy i usiadła na posprzątanej kanapie. Blondyn musiał poskładać koc i ułożyć poduszki podczas jej nieobecności.

- Jesteś pewna, że nie chcesz iść na Bal? – dobiegło ją z kuchni.

Mężczyzna kroił owoce i układał je na talerzu. Przekrzywiła głowę, spoglądając na niego z lekkim poirytowaniem. Stwierdziła z przekąsem, że szybko zadomowił się w jej kuchni.

- Mówiłam już, że nie. Nie drąż. Mój wieczór zapowiada się o wiele ciekawiej. – podeszła do blatu i usiadła przy stole.

Zazwyczaj tego nie robiła. Jadała w biegu, najczęściej na fotelu w salonie. Z zaskoczeniem przyjęła, że tak wygodnie siedziało jej się i obserwowało blondyna. Postawił przed nią talerz.

- Teraz owoce? – uniosła brew.

- Potrzebujesz witamin. Źle się odżywiasz. Prawie wcale. – odparł.

- Nie myśl sobie, że wybrzydzam albo coś... - zaczęła niepewnie, wpatrując się w pokrojone owoce. – Nie przełknę tego. – zapowietrzył się ze złości, ale zdążyła wtrącić. – Wolałabym coś pod płynną postacią. Koktajl na przykład. – zawstydziła się.

- Nie ma sprawy. – zabrał naczynie i odstawił. – Zostawię to dla mnie. Zaraz coś ci przygotuję. Zastanawia mnie tylko dlaczego?

- Wymiotowałam, wątpię, czy jestem w stanie przyjąć cokolwiek poza płynami. Boję się coś zjeść. Owoce chyba nie będą najlepszym pomysłem. – wierciła się niespokojnie na krześle.

- Och. – wyrwało mu się. – Powinienem był się domyślić.

Po kilku minutach podał jej szklankę z napojem. Upiła łyk i mruknęła zadowolona.

- Pycha.

Posłał jej czarujący uśmiech.

- Dzięki.

Hermiona odwróciła się w kierunku salonu i zmarszczyła nosek w niezadowoleniu.

- Powinnam ją rozłożyć. Nie będziesz przecież spędzał wieczoru w niewygodnym fotelu.

Sapnął ze zdumienia i zwrócił na nią zaniepokojony wzrok.

- O czym ty mówisz?

Obruszyła się, prychając jak wściekła kotka.

- Przecież cię nie zjem, a telewizor jest ustawiony pod widza siedzącego na kanapie. Trzeba ją tylko rozłożyć, żeby było wygodniej.

Cień w Twoich oczach || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz