XXXIII

3.4K 171 27
                                    

Aportowała się przed jego apartamentem. Lewitujący Malfoy nadal był nieprzytomny, więc w pośpiechu zdejmowała blokadę i otworzyła drzwi. Wprowadziła blondyna i ułożyła w salonie na rozłożonej kanapie. Był nieludzko blady, a cienie pod oczami sprawiały, że twarz wyglądała na zapadniętą. Przerażał ją ten widok, ale nie pozwoliła sobie nawet na chwilę dekoncentracji. Mogła ją zbyt wiele kosztować.

Czuła się fatalnie po ataku klątwy, ale jakaś nieznana jej wcześniej wewnętrzna siła utrzymywała ją przy świadomości. Przeszukała wzrokiem eliksiry, o których jej mówił. Porwała w trzęsące się dłonie instrukcję i przeczytała. Dziękowała w duchu Merlinowi za to, że Draco był tak skrupulatny i wszystko zawczasu opisał, bo w tym stanie nie była pewna, czy udałoby jej się wszystko rozpoznać. Działając zgodnie z jego zapiskami, ujęła pierwszą fiolkę. Odkręciła kurek i uniosła ostrożnie głowę mężczyzny. Powoli zaczęła wlewać jasnoniebieski płyn. Odchyliła głowę tak, by eliksir spłynął do żołądka. Odczekała chwilę i dodała kolejną porcję. Później nadszedł czas na kolejną miksturę i kolejną. Poznała je wszystkie. Eliksir wzmacniający, to oczywiste, uśmierzający ból, dodający energii i regenerujący. Ostatni był przeciwko negatywnym skutkom uroków czarno-magicznych.

Pozostał jeszcze jeden. Zgodnie z poleceniem na pergaminie, wypiła go. Odczekała kilka minut w całkowitym skupieniu do momentu, aż zacznie działać. Poczuła się trochę lepiej. Przyjrzała się uważnie Draconowi. Jeśli miał rację, to powinien teraz przespać co najmniej dobę. Klatka piersiowa unosiła się miarowo. Spał.

*

Światło słońca wdzierało się pod jego powieki, odganiając sen. Uchylił je niespiesznie. Całe jego ciało ciążyło nieprzyjemnie. W ustach czuł metaliczny posmak. Siłą woli zmusił się, by powstrzymać odruch wymiotny. Nie poruszając głową, rozejrzał się ostrożnie po pomieszczeniu. Natrętna cisza dzwoniła mu w uszach. Uniósł się na łokciu, omiatając spojrzeniem swój salon. Nigdzie nie było śladu po brązowowłosej czarownicy.

Zerknął na siebie. Odgarnął narzuconą na niego pościel. Zmarszczył brwi. Nie pamiętał, by zakładał koszulkę. Rzucił okiem pod bladoniebieski materiał. Nie pamiętał też, by kąpał się po rytuale. Ostatnim wspomnieniem było wydanie poleceń Hermionie, by zabrała go tutaj. Hermiona. Gdzie, na Merlina, podziała się ta wiedźma? Pełen najgorszych przeczuć zerwał się z posłania, w pośpiechu szukając reszty swoich ubrań.

Zakładając wygodne buty, zauważył kartkę, spoczywającą samotnie na stoliku.

Wróciłam posprzątać ten burdel.

H.

Nie zdążył się nawet zastanowić na jego treścią, gdy usłyszał zgrzyt zamka przekręcanego w drzwiach mieszkania. Złapał odruchowo za swoją różdżkę i ukrył się za ścianą. Uspokoił oddech i nadsłuchiwał. Nieproszony gość położył coś na podłodze. Po chwili nie słyszał już niczego. Domyślił się, że ktoś zaczął zakradać się w głąb korytarza. Napięcie w nim narastało. W następnej chwili wyskoczył z ukrycia, celując w potencjalnego wroga, będąc jednocześnie na jego celowniku. Karmelowe oczy zwęziły się niebezpiecznie, przyjęła pozycję obronną. Zrozumienie pojawiło się w jej tęczówkach, więc opuściła różdżkę. Wyglądała fatalnie.

- Do diabła, Granger, nie zakradaj się tak! – syknął do niej, rozzłoszczony.

Prychnęła cicho w odpowiedzi, zrzucając z siebie buty. Odwiesiła kluczyki na ścianę. Przeskanowała go szybko swoim wprawnym wzrokiem i powiedziała cicho:

- Dokąd się wybierałeś?

- Szukać cię. – odparował natychmiast.

Cień w Twoich oczach || DramioneWhere stories live. Discover now