XV

4.1K 217 13
                                    

Ruchliwa ulica St. Michael's ze wszystkich stron uderzała człowieka nie tylko smrodem spalin trąbiących zewsząd samochodów, ale też całą masą billboardów i nieskończoną alejką sklepów luksusowych marek. Nie przepadała za takim hałasem i zgiełkiem. Na szczęście nie musiała długo czekać, bo Astoria zjawiła się przed czasem. Przywitały się ozięble i ruszyły do kawiarni nieopodal.

Hermiona zdjęła swój płaszcz i usiadła, przyglądając się kobiecie w milczeniu. Starannie ułożone ciemne włosy spięła w kok, jasne oczy podkreśliła ciemnym, ostrym makijażem. Brudnoszary kolor sukni przełamywały srebrne nici, podkreślając jej atuty. Prawniczce zdecydowanie nie podobał się taki strój. Nieodpowiedni na takie spotkanie. Chyba, że chce się pokazać rywalce, co ma się do zaoferowania – pomyślała kąśliwie.

Obca zacisnęła mocno usta.

– To ty mnie tu sprowadziłaś, więc zacznij wreszcie mówić. Nie mam całego dnia – powiedziała zimno Hermiona.

Astoria zgromiła ją wzrokiem.

– Masz przestać się koło niego kręcić, rozumiesz? – syknęła zazdrośnie.

Granger uniosła w dezaprobacie brwi.

– Jakbyś nie zauważyła, pracuję tam. Jak to ujęłaś kręcenie się jest na porządku dziennym. W końcu nasze gabinety są nieopodal, a ja nie będę angażować asystentki jako sowy, żeby nosiła poufne dokumenty pomiędzy naszymi gabinetami.

Greengrass pochyliła się ku niej, a jej oczy zwęziły się niebezpiecznie.

– Nie zamierzam się powtarzać.

Próbowała być groźna, ale prawniczka widywała już takie spojrzenia. Nie robiły na niej wrażenia, uodporniła się na nie już dawno temu.

– Ja również – odpowiedziała, a w jej głosie zaczęła rozbrzmiewać dotychczas skrywana irytacja.

Wyjrzała przez okno na zewnątrz. Zaczynał padać deszcz. Jak widać fatum nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa – pomyślała.

– Nie odbierzesz mi go, Granger. – Nieoczekiwany wybuch Astorii spowodował, że przeniosła na nią wzrok. – Draco jest z arystokratycznego rodu, jego rodzina istnieje od pokoleń, a ja nie pozwolę, żeby wokół niego wałęsała się taka przybłęda jak ty, i na dodatek bezczelnie odwracała ode mnie jego uwagę.

Hermiona milczała, starając się zapanować nad wzbierającym gniewem, co zachęciło Astorię do kontynuowania swoich wywodów.

– Zrozum, że nie należysz do jego świata. Nie możesz splugawić go swoją brudną krwią, wstrętna szlamo. – Ostatnie słowa wysyczała, szepcząc.

– Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. – Tym razem oczy prawniczki zwęziły się w szparki, a kobieta cofnęła się mimowolnie pod wpływem jej spojrzenia. – Daruję ci tę obrazę tylko raz. Następnym razem zgłoszę to do Ministerstwa. Obrażasz mnie, ale w tak tchórzliwy sposób, że rzygać się mi chce. Dlaczego nie powiesz tego głośno, co? Tylko szepczesz, żeby nikt poza mną tego nie usłyszał. – Płomienne spojrzenie Hermiony przerażało młodszą Greengrass. – Nie sądziłam, że jesteś aż tak wyrafinowana – ciągnęła gorzko. – Dla ciebie liczy się tylko wstąpienie do bogatej rodziny, najlepiej arystokratycznej i oczywiście czarodziejów czystej krwi. Nie liczysz się z jego uczuciami, za punkt honoru wzięłaś sobie jego usidlenie. I tyle – usidlić go, wyjść bogato za mąż. Nie masz za grosz ambicji, wolisz iść na łatwiznę. I powiem ci coś tak między nami. Nie widziałam Malfoy'a od dobrych kilku lat, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest teraz innym człowiekiem. Nie sądzę, żebyś zaintrygowała go swoją osobą. Nie reprezentujesz sobą niczego, co mogłoby go zainteresować. – Zlustrowała ją z jawną odrazą. – Zresztą dało się odczuć jego niechęć, kiedy odwiedziłaś go w firmie – dodała jadowicie.

Cień w Twoich oczach || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz