IV

5.4K 245 36
                                    

Minął weekend. Jak zwykle w poniedziałki przyszła wcześniej do pracy. Nienawidziła dni wolnych, bo nie umiała ich sensownie spożytkować. Zazwyczaj czytała jakieś książki, najczęściej romansidła, bo jej mózg potrzebował zresetowania na następny wymagający tydzień. W końcu i one przestały ją interesować. Szukała odskoczni, ale nie potrafiła jej znaleźć. Odkąd przestała uczestniczyć w polowaniach na Śmierciożerców, nie umiała znaleźć sobie miejsca. Przeklinała w myślach swoją przypadłość, ale nie mogła nic zrobić.

Czasem, kiedy już dłużej nie mogła znieść samotności, zjawiała się u Kingsley'a. Grali wtedy w gry, częściej omawiali sprawy związane z kancelarią.

Dzień upłynął jej szybko. Nawał pracy sprawił, że nawet nie zauważyła, kiedy nastał wieczór. Poczuła suchość w ustach. Miała ochotę na ciepłą herbatę.

Wymknęła się bezszelestnie do kuchni, znowu nie zakładając butów. Zimno marmurowej posadzki przyjemnie chłodziło jej stopy. Przygotowując napar, wbrew zdrowemu rozsądkowi zabawiła w kuchni dłużej niż to konieczne. Zastanawiała się, czy w ramach rewanżu za ostatnie spotkanie nie zaproponować mu ciepłego napoju.

Pewnie tylko na to czeka – pomyślała zdegustowana i się skrzywiła. Jednak i tym razem wygrały dobre wychowanie i wpojone jej zasady. Podreptała w kierunku jego gabinetu. Już miała zapukać we framugę drzwi, gdy zjawił się w przejściu. Chyba usłyszał, że szła do niego mimo, że starała poruszać się bezszelestnie. Nie mogąc zapanować nad odruchem, podskoczyła przestraszona. Malfoy obserwował ją z nutą satysfakcji wymalowaną na twarzy.

– Masz szczęście, że ich nie niosłam, bo wylądowałyby na tobie – skomentowała zeźlona. – Herbaty? – dodała, wskazując na dwa kubki zawieszone w powietrzu.

– Chętnie – odparł, oglądając się za siebie. Był lekko zakłopotany. – Może napijemy się w kuchni? W moim gabinecie jest niewyobrażalny bałagan – zaproponował trochę przepraszającym tonem.

– Nie planowałam ci przeszkadzać. – Machnęła różdżką, a kubek powędrował do jego ręki. Widząc jego wymowny wyraz twarzy, zreflektowała się. – Oczywiście – odparła, odwracając się na pięcie.

Nie założyła butów. Zapewne było jej wygodniej bez tego narzędzia tortur – skonstatował.

Usiadła przy stoliku, a kubek położyła na blacie. Lekkim ruchem nadgarstka zaczarował lampę stojącą nieopodal, która świecąc delikatnie przytłumionym światłem, wprowadziła przytulny nastrój. Nie dostrzegała tego jednak. Poddenerwowana i skrępowana nie była skora do rozmów.

– Dlaczego tak przesiadujesz do późna w firmie? Przecież masz szereg asystentów i współpracowników – zapytała znienacka.

– Masz rację, to może wydawać się na pierwszy rzut oka niezrozumiałe – zastanowił się. – Sama widzisz, że ogrom pracy jest nie do ogarnięcia. Firma rozrasta się prężnie, ale moim zdaniem odbywa się to w zastraszającym tempie, a my nie potrafimy dać temu rady. Nie mam sumienia trzymać pracowników po godzinach. Każdy ma rodzinę, zwierzaka, hobby, słowem cokolwiek, co chciałby robić w wolnym czasie. Podpisując z nimi umowy o pracę, mam świadomość, że określony tam czas pracy jest nienaruszalny.

Gwizdnęła zaskoczona, ale i pełna podziwu.

– To niespotykane mieć takiego pracodawcę – powiedziała z uznaniem.

– Ciebie to nie dotyczy, moja droga. Ty masz nienormowany czas pracy. Dlatego możesz harować w tej rzeźni do późnej nocy – powiedział kąśliwie. – Zresztą, nie mógłbym pozwolić na wcześniejsze wyjście mojej podwładnej pracującej jak mała niezmordowana mrówka.

Cień w Twoich oczach || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz