XXXVII

3K 156 19
                                    

Od czasu zastawienia pułapki na Hermionę minęły trzy dni. Nie dawała znaku życia. Kontaktowali się z aurorem co dwie godziny, informacja wciąż była taka sama. Nie zjawiła się. Harry powątpiewał w twierdzenie Dracona, ale ten był tak pewny swego, a przy tym tak zdecydowany i zdeterminowany, że postanowił dać mu tydzień.

Segregował dokumenty w swoim gabinecie. Wrócił do pracy, bo siedzenie samotnie w mieszkaniu doprowadzało go do obłędu. Popołudniami odwiedzał matkę, chociaż była już całkiem zdrowa. Gdy wzmocnili zabezpieczenia w Malfoy Manor, odesłała go i nakazała czekać na jej powrót w swoim mieszkaniu. Wieczorami odwiedzał go Blaise z Cecylią. Zostawali z nim do później nocy, by oderwać jego myśli od ponurych, ewentualnych scenariuszy, które mogłyby nastąpić.

Cecylia uparła się, że na czas nieobecności Hermiony powinien zaopiekować się Stefanem. Któregoś dnia po jej zniknięciu po prostu przybyła z nim w transporterze i wręczyła, mamrocząc, że będzie chociaż namiastką brązowowłosej podczas samotnych nocy. Rozumiała, jak strasznie musiał się czuć, a zwierzak widocznie go polubił, więc mógł choć odrobinę go pocieszyć. Nie oponował. Odebrał kociaka i pozwolił mu dotrzymywać sobie towarzystwa podczas bezsennych nocy. Co ciekawe, zdawało mu się, że mruczek rozumiał zniknięcie jego pani i nie uciekał. Wychodził na całodniowe wycieczki, wracając zawsze na noc do mieszkania blondyna.

Pracownicy opuścili już FI, kierując się po kolejnym dniu pracy do swoich domów. Świeciło się jeszcze tylko w jego biurze, nawet gabinet Hermiony, a teraz jej zastępcy, pozostawał pusty i ciemny. Prawnik nie był aż tak pracowity jak jego poprzedniczka. Niewiele go to obchodziło. Liczył, że czarownica odnajdzie się i powróci na swoje stanowisko. Że wróci do niego. Dziękował w duchu Merlinowi, że podczas sylwestrowej nocy nie obiecał jej, że nie będzie jej szukał. Później jeszcze chciała na nim wymusić tą obietnicę, a nawet przysięgę, jednak nic sobie nie robił z jej groźnych spojrzeń. Pozostał nieugięty i ignorował jej próby zahaczenia o ten temat. Szczęście, że nie dał się wciągnąć w tą rozmowę, bo mógł teraz bezkarnie jej szukać.

Kilka dni po jej zniknięciu udał się do dworu, gdzie przeprowadzili rytuał. Zastanawiał się, co jeszcze, oprócz wyłapania jak największej liczby Śmierciożerców, mogłaby chcieć zrobić. Pierwszą myślą było właśnie oczyszczenie murów rezydencji z oparów czarnej magii. Zaklął siarczyście, gdy zdjął magiczne bariery, chroniące jego posiadłość. Wszystko wyglądało jak przed rytuałem. Była tu. Oczyściła mury i zniknęła. Ubiegła go, cwana wiedźma. Przymknął oczy, starając się wyczuć jakieś pozostałości po rytuale lub jej obecność, lecz bezskutecznie. Zaklął ponownie, rzucając z powrotem barierę i udał się w drogę powrotną.

Jego rozmyślania przerwało stukanie obcasów, niosące się w korytarzu. Zmarszczył brwi. Rozpoznał ten niespieszny, wystudiowany styl poruszania się. Wziął do ręki różdżkę i wymierzył w otwartą przestrzeń przed sobą. Znajoma i wielce nieproszona postać stanęła w drzwiach. Uśmiechała się do niego uwodzicielsko i jakoś tak zwycięsko.

- Wynoś się. – warknął ostrzegawczo.

Kobieta zaśmiała się cicho i postąpiła krok do przodu.

- No co ty, Draco. – zaczęła swoim przesłodzonym głosem. – Wiem, że twoja podwładna zniknęła i prawdopodobnie się nie odnajdzie.

- Zwietrzyłaś swoją szansę? – dopowiedział zimno Draco, cedząc słowa. – Nic z tego. Wynoś się stąd, póki jeszcze możesz to zrobić samodzielnie. – ostrzegł ją.

Zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nie wycofała się. Przeklinał w duchu aurorów. Ktoś z Ministerstwa musiał puścić parę z ust.

- Draco... - zaczęła spokojnie. – Nie ma jej. Zniknęła. Ponawiam zatem moją propozycję.

Cień w Twoich oczach || DramioneHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin