XII

4.6K 204 20
                                    

Uradowany Blaise wparował do gabinetu Malfoy'a.

– Co tam, ponuraku? – zagaił i, nie czekając na odpowiedź, dodał: – Wenecja wygląda nieziemsko o tej porze roku. W porównaniu z nią zimny i wietrzy Londyn wydaje się jak Biegun Północny – szczebiotał zadowolony.

– Cieszę się, że twój wyjazd się udał – odrzekł Draco i powrócił do swoich zajęć.

Przyjaciel tymczasem spojrzał na niego badawczo i bezceremonialnie zasiadł na kanapie. Milczał, świdrując go wzrokiem.

– A tobie jak minął tydzień? – Starał się zapanować nad ciekawością.

– Względnie dobrze – odparł niewzruszony przyjaciel, torturując mężczyznę bez litości.

Śmiał się pod nosem, bo Zabini wzdychał teatralnie, pełen zawodu.

– Jesteś bezwzględny, podam cię do sądu za znęcanie się nade mną – szczerzył się złośliwie. – I pójdę do jakiejś wziętej pani prawnik z prośbą o reprezentowanie mojej osoby.

Blondyn parsknął rozbawiony, wyjął srebrne spinki do mankietów z herbem rodowym i podwinął rękawy eleganckiej koszuli. Podparł się na łokciach i spojrzał na Diabła, śmiejąc się z niego.

– Nawet wiem, którą panią prawnik masz na myśli – powiedział. – Cóż, jeśli o nią chodzi, to zawarliśmy mały układ. – Blaise gwizdnął przeciągle. – A ty będziesz miał za zadanie roznosić o nas plotki. Co już – jak mniemam – zacząłeś robić. Idziemy dzisiaj na kolację.

Zadowolony Zabini klasnął w dłonie. W czarnych oczach błyszczała wesołość.

– Genialnie. Jestem z ciebie dumny. Nareszcie zaczynasz żyć, a nie tylko wegetować.

– Nie przesadzaj, nie rób ze mnie jakiegoś pustelnika – burknął.

Blaise obruszył się i poprawił nerwowo fiołkowy krawat.

– Nazwałbym cię nawet gorzej – jesteś cholernym ascetą, masochistą i odludkiem. Kiedy ostatnio spałeś z jakąś kobietą? Nie wspomnę już o jakimś romansie. Zanim do czegokolwiek dochodziło, wycofywałeś się, chociaż wciskałeś kit, że coś tam się działo. Ostatnie co pamiętam, to jakieś flirty z Pansy. Oczywiście pomijając całkowicie Astorię, ona w ogóle nie wchodzi w grę. Pod tym względem to już lepsza jest powściągliwość. – Skrzywił się, wspominając nachalną czarownicę.

– Punkt dla mnie – odparł beznamiętnie Draco.

– Przyznaję go bezapelacyjnie. – Zabini pokręcił głową zrezygnowany. – Ale widzę, że znajomość z naszą panną Wiem–To–Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Żebyś tylko się nie wycofał, jak zwykle robisz – rzucił ostrzegawczo w stronę blondyna.

– Pożyjemy, zobaczymy – odpowiedział. Blaise już otworzył usta, żeby rzucić jakąś ciętą ripostą pod jego adresem, ale nie zdążył. – Muszę ci powiedzieć, że jest całkiem dobra i odnajduje się w słownych potyczkach. Kilka razy udało się jej mnie zaskoczyć.

– Na przykład?

– Kolacja jest planem awaryjnym. Jako pierwsze zaproponowałem wyjazd na weekend do Slais Castle na festiwal Guy'a Fawkes'a. Nie wypaliło. W zamian zaproponowała kolację. No i idziemy razem na Bal Noworoczny. Nieświadomie w zawarciu tego układu pomogła nam Astoria i Łasicowaty.

– Co? – Zdziwił się szczerze. – Nieźle. Jak do tego doszło? – zapytał zaintrygowany.

– Cóż – zaczął młody prezes – miałem niezapowiedzianą wizytę Astorii. Granger też jeszcze siedziała wtedy w pracy. Greengrass odstawiła małą scenę zazdrości o naszą panią mecenas. Później w rozmowie nawiązałem do tej sytuacji. Ona też nie chciała iść z kilku powodów, między innymi właśnie Łasicy. Zaproponowałem więc, żeby poszła ze mną na Bal, co przyniesie nam obopólne korzyści. Ale żeby to wypaliło, powiedziałem, że musimy rozsiać plotki na nasz temat. Samo pojawienie się razem na Balu wywołałoby zamieszanie, ale i mnóstwo podejrzeń. Przystała na moją propozycję trochę niechętnie.

Cień w Twoich oczach || DramioneWhere stories live. Discover now