30. Dolina Godryka

1.8K 109 509
                                    

Przyznam, że sporo się namęczyłam nad tą częścią. Dawno już tak ciężko mi nie szła redakcja. To chyba też jeden z najdłuższych —  jak dotąd — rozdziałów. Oficjalna dedykacja wędruje do @MargaretaHannes bo... bo tak xDDD Nie może być inaczej, za te wszystkie dyskusje w temacie ;p

Od razu disclaimer: po tytule możecie się już coś domyślać, więc wyjaśniam, że w kanonie te wydarzenia miały miejsce oczywiście wcześniej. Ale — jak pewnie pamiętacie — Insygnia Śmierci obowiązują tylko na tyle, na ile mi to pasuje, więc tutaj bezczelnie żongluję wydarzeniami w czasie ;)

Miłego czytania i dajcie koniecznie znać, jak wrażenia!

***

Doszłam do perfekcji w wypieraniu ze świadomości trwającej wojny. W Hogwarcie panował względny spokój. Na tyle, na ile było to możliwe przy rządach śmierciożerców, oczywiście. A przynajmniej ja tak lubiłam to postrzegać. Gwardia Dumbledore'a wciąż prowadziła działalność sabotażową, choć Carrowowie radzili sobie coraz lepiej, niewątpliwie przy merytorycznym wsparciu Severusa. Na drugim biegunie to ja należałam do technicznej sekcji GD, zajmującej się obmyślaniem nowych sposobów uprzykrzania nauczycielom szkolnego życia. Lubiłam tę funkcję, bo opierała się na poszukiwaniu w książkach przydatnych rzeczy, jak nowych zaklęć. Tym samym unikałam czynnego włączania się w akcję.

Najbardziej sen z powiek spędzały mi jednak treningi z Severusem. Dni mijały, a ja nadal nie poczyniłam znaczących postępów. Tymczasem wojna trwała i nie zamierzała bynajmniej zapomnieć o mnie.

Pewnego wieczoru podczas kolacji poczułam, że naszyjnik na mojej szyi stał się cieplejszy. Instynktownie dotknęłam go przez materiał bluzki. Nie było mowy o pomyłce. Snape mnie wzywał. 

Spojrzałam szybko w kierunku stołu nauczycielskiego, ale — tak jak się spodziewałam — miejsce dyrektora było puste. Zamarłam z kawałkiem chleba w dłoni, uświadamiając sobie, co to może oznaczać. Czyżby Snape'owi udało się odnaleźć Pottera? A jeżeli tak, to co teraz?! Przecież wciąż nie opanowałam umiejętności używania mocy Czarnego Pana!

Odłożyłam kanapkę i podniosłam się z miejsca. Draco obrzucił mnie zaskoczonym spojrzeniem.

— Przepraszam. Muszę do toalety — powiedziałam, czując, że zachowuję się coraz dziwniej.

Nie miałam czasu wymyślić lepszej wymówki ani nic więcej tłumaczyć. Odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia. Z trudem powstrzymałam się od biegu. Przyspieszyłam dopiero za drzwiami Wielkiej Sali i zbiegłam po schodach do lochów. Rzuciłam torbę na podłogę w dormitorium, na wszelki wypadek łapiąc w biegu szatę podróżną. Eupraxia bez zwłoki wpuściła mnie do pracowni. 

Snape krzątał się po pomieszczeniu. 

— Co się dzieje? Znalazłeś Pottera? — zapytałam natychmiast. 

— Tak. Nie mamy wiele czasu — odparł, upychając po kieszeniach fiolki z eliksirami.

Spodziewałam się tej odpowiedzi, ale mimo wszystko, opanował mnie paraliżujący strach, zaciskając pętlę wokół mojego gardła, tak że z trudem przełknęłam ślinę. Próbując to ignorować, zarzuciłam na siebie pelerynę. 

Severus ruszył w kierunku francuskiego okna, dając mi znak, bym podążyła za nim. Wyszliśmy na wąski wykusz. 

— Dokąd idziemy? — zapytałam.

— Dolina Godryka — odparł, stukając różdżką w czubek mojej głowy. 

Poczułam jakby rozbił mi na włosach jajko. Rzucił zaklęcie kameleona również na siebie, po czym przysunął się jeszcze bliżej mnie. 

Piękna i Bestia [S. Snape & OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz