19. Gwardia Dumbledore'a

1.1K 86 151
                                    

Tyle dobra w jednym tygodniu :)
Zapraszam na kolejny rozdział.

Miłego czytania! ;*

"Harry Potter żyje i ma się dobrze!"

Wpatrywałam się w migocący, krzykliwy napis na ścianie w Sali Wejściowej tuż nad klepsydrami z punktacją domów. Byłam pełna podziwu, że buntownikom udało się namalować go w takim miejscu. 

Amycus miotał się wściekły, pod ścianą, drąc się na każdego, kto się napatoczył i wlepiając szlabany na prawo i lewo. Właśnie próbował ukarać profesora Flitwicka, zanim się zorientował, że to nie żaden pierwszoroczniak. 

— Z czego się śmiejesz?! — warknął w stronę drobnego chłopca z Ravenclaw, którego mina wyrażać mogła wszystko, ale nie rozbawienie. — Szlaban! Szlaban dziś wieczorem! — ryknął. — Rozejść się! Co to za zbiegowisko? Mam was uznać za popierających Pottera głupców?

Z tłumu wyłoniła się czerwona na twarzy Alecto i ruszyła kaczkowatym krokiem na pomoc bratu. 

To wszystko mogłoby być zabawne, gdyby nie to, że wcale nie było.

Odwróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach do lochów. Nie potrzebowałam patrzeć dłużej, doskonale wiedziałam co będzie się działo w Sali Wejściowej. Scenariusz był zawsze taki sam. Carrowowie rozpętają awanturę, wlepiając szlabany każdemu, kto ośmieli się spojrzeć na napis. Kara też była przewidywalna. Tortury. Przy odrobinie szczęścia stawałeś się oprawcą zamiast ofiarą. 

Śmierciożercy spróbują zablokować korytarz, by jak najmniej uczniów przeczytało wiadomość nabazgraną przez ruch oporu. Tym razem nie wróżyłam im sukcesu, bo zbliżała się właśnie pora obiadu.  

Na nieszczęście nowych nauczycieli, autorzy napisów znaleźli sposób, by nie dało się ich tak łatwo usunąć. A może to magiczne zdolności Carrowów były tak bardzo ograniczone? W każdym razie nikt z grona pedagogicznego nie kwapił się, by wspomóc rodzeństwo śmierciożerców, więc zazwyczaj połowa szkoły zdążyła przeczytać wiadomość od buntowników, zanim udało im się ściągnąć na miejsce dyrektora. Zdawać by się mogło, że za każdym razem byli zmuszeni wykopać Snape'a spod ziemi. Byłam skłonna przypuszczać, że ta hipoteza nie mija się bardzo z prawdą.

Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Podziwiałam odwagę i determinację Gwardii Dumbledore'a, bo tak zwała siebie wywrotowa organizacja, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę ile chaosu wnosiły do Hogwartu ich poczynania. Ale może właśnie taki mieli cel?

Z drugiej strony polubiłam Ginny i Neville'a. Stanowili jaskrawy kontrast dla Ślizgonów i wciąż nie potrafiłam odmówić im spotkań, chociaż przeczuwałam, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. To jedynie komplikowało moją sytuację.

— Dyrektor wzywa cię do swojego gabinetu — odezwała się Eupraxia automatycznym tonem, przywodzącym na myśl komunikaty na dworcach kolejowych.

Uniosłam na nią wzrok znad kociołka, do którego dodawałam właśnie nalewkę z piołunu. Prawie upuściłabym fiolkę do mikstury. 

— Teraz? 

— Jak najszybciej — odparła rzeczowo była dyrektorka. 

Zaschło mi w gardle. Czego mógł chcieć ode mnie Snape? Na pewno Eupraxia doniosła mu, że jestem w pracowni, więc dlaczego po prostu nie przyszedł tutaj, tylko wzywał mnie do siebie jak na dywanik? Miałam złe przeczucie. 

Przerwałam pracę nad eliksirem szybkiego wzrostu. 

— Mogę iść tędy? — zapytałam jeszcze, wskazując bezpośrednie przejście z pracowni do gabinetu dyrektora.

Piękna i Bestia [S. Snape & OC]Kde žijí příběhy. Začni objevovat