6. Oklumencja

1.6K 113 152
                                    

Kochani, zapraszam na kolejny rozdział! Nie ukrywam, że jest inspirowany pierwszą lekcją oklumencji Harry'ego, bo to jedna z moich ulubionych scen w całej serii. Dajcie też znać, czy tym razem nie przesadziłam z cringem. Buziaki! :) 

***

Skończyłam pracę w ogrodzie i wróciłam do domu. Po skwarze panującym na dworze, chłód mrocznej kuchni przyjęłam z ulgą. Nalałam sobie szklankę wody i zerknęła przez ramię na drewniany zegar wiszący nad stołem. Do umówionej z Severusem godziny pozostało już tylko kilka minut. W gardle czułam gulę, a wypita woda bulgotała w brzuchu, jakby żołądek nie był skłonny jej przyjąć. Znałam to uczucie, choć ostatnio towarzyszyło mi bardzo dawno temu. Przed egzaminami w Beauxbatons. W innym życiu.

Snape zjawił się, jak zawsze, punktualnie, niosąc w rękach kamienną szarą misę ze zdobionym brzegiem. Wiedziałam, że to myślodsiewnia, chociaż nigdy jeszcze żadnej nie widziałam. Z pewnością czytałam kiedyś coś na temat oklumencji, ale w tej chwili nie mogłam sobie za wiele przypomnieć, co tylko pogłębiało moje zestresowanie. Nie przywykłam przychodzić na zajęcia nieprzygotowana.

Snape postawił myślodsiewnię na blacie, gdzie kontrastowała z kuchenką gazową, po czym wskazał mi krzesło, na którym siedziałam przy każdym posiłku. Sam zajął swoje miejsce po drugiej stronie stołu.

— Co wiesz na temat oklumencji? — zapytał na wstępie, tym samym potwierdzając moje obawy.

— Oklumencja jest obroną przed legilimencją, czyli penetracją umysłu — odparłam ostrożnie, prostując się na krześle i szczerze żałując, że nie stać mnie na bardziej wyczerpującą odpowiedź.

Snape skinął nieznacznie.

— Doświadczyłaś kiedyś ataku na swój umysł?

Pokręciłam przecząco głową, co nie zdawało się dla niego zaskoczeniem.

— To niebywałe szczęście — oznajmił. — Zmienimy to za kilka minut — dodał, a jego usta wygięły się lekko w złowieszczym uśmiechu. Mogłabym również przysiąc, że niebezpieczny błysk uciechy pojawił się w jego oczach, nadając mu diabelski wygląd.

Dreszcz przeszedł mi po plecach. Nie miałam pojęcia, czy robił to celowo, czy podświadomie, ale jeśli chciał mnie przestraszyć, udało mu się znakomicie.

— Legilimencja, ściśle biorąc, jest czymś więcej niż tylko penetracją umysłu — podjął spokojnie, jakby nigdy nic. — Dzieli się na legilimencję czynną i bierną. Pierwsza obejmuje zdolność wydobywania myśli i wspomnień z cudzego umysłu. Druga natomiast, co znacznie trudniejsze, wyczuwania i właściwej interpretacji emocji oraz uczuć. — Jego oczy lekko się zwęziły, gdy zrobił efektowną przerwę, by po chwili kontynuować swój wywód. — Oklumencja jest zaś, mówiąc wprost, sztuką zamknięcia swojego umysłu. Choć w tym przypadku użyte przez ciebie określenie "obrona" jest lepsze. W oklumencji zawiera się bowiem nie tylko zdolność powstrzymania czynnego ataku na nasz umysł, ale również sztuka manipulacji własnymi emocjami, opanowania i ukrycia prawdziwych uczuć, a nawet zastąpienia ich innymi, pożądanymi.

Słuchałam go w skupieniu, a z każdym słowem moje serce zdawało się bić coraz szybciej. Nie byłam już pewna, czy ze strachu, czy z podekscytowania.

— Oklumencji w pewnym stopniu mógłby nauczyć się nawet mugol — kontynuował Severus. — Powiedzmy, że ma ona wspólne pole z psychologią. Oczywiście mugol nie byłby zdolny zatrzymać legilimencji czynnej, ale bierną jak najbardziej. Każdy człowiek rodzi się z wrodzoną cechą otwartości umysłu. Ma to pewien związek z charakterem. Osoby bezpośrednie w kontaktach z innymi zazwyczaj znacznie łatwiej wyczuć niż ludzi bardziej powściągliwych, ale nie jest to determinujące, ani nie stanowi ścisłej zasady. Jest to cecha, nad którą stosunkowo łatwo pracować, która może mocno się zmieniać w ciągu życia, czasem niezależnie od naszej woli.

Piękna i Bestia [S. Snape & OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz