Prolog

5.6K 199 258
                                    

Trista nerwowo obejrzała się przez ramię. Jej palce instynktownie zacisnęły się na różdżce ukrytej w kieszeni lekkiego płaszcza. Ze wszystkich sił starała się kroczyć spokojnie, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Musiała trzymać nerwy na wodzy.

Minęło wiele lat, odkąd ostatnio była w Londynie. Na co dzień stroniła od tłumów, więc czuła się teraz bardzo nieswojo, potrącana od czasu do czasu przez przechodniów.

Był piątek i zapadł już zmierzch. Na ulicę wylegało coraz więcej mugolskiej młodzieży. Część znajdowała się już w stanie wskazującym. Ale to nie ich obawiała się Trista.

Z ulgą skręciła w jedną z bocznych ulic – nie dlatego, że panował tam większy spokój, ale widziała wreszcie cel swojej wędrówki.

Przyspieszyła, nie dbając już o pozory i pragnąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Z ulgą znalazła się w przytulnym wnętrzu zwykłej mugolskiej kawiarni. Budynek nie mógł wprawdzie uchronić jej przed śmierciożercami, ale przynajmniej przed wieczornym chłodem Londynu, od którego zdążyła już odwyknąć.

Zdjęła chustę i, rozpinając płaszcz, zrobiła kilka kroków w głąb lokalu. Mimo zdenerwowania doceniła walory estetyczne kawiarni. Wnętrze zachowano w klasycznym, angielskim stylu. Ściany pokryto wytłaczaną wzorami tapetą, której koloru nie była pewna, ponieważ światła zostały przyćmione.

Mrużąc oczy, rozglądała się uważnie, a jednocześnie jak najbardziej dyskretnie, po siedzących gościach. Oświetlenie z pewnością budowało klimat, jednak w tamtej chwili irytująco komplikowało jej zadanie.

W końcu w rogu lokalu dojrzała starszego mężczyznę z długą brodą, który przyglądał jej się znad swoich okularów-połówek. Ruszyła w jego stronę, odnotowując, że prawie wcale się nie zmienił.

Gdy się zbliżyła, podniósł się, żeby ją powitać.

— Dobrze cię widzieć. Okropny dziś wieczór, nie rozpieszcza nas tegoroczna jesień — odezwał się wesoło z promiennym uśmiechem na wyżłobionej zmarszczkami twarzy.

Kobieta skinęła w milczeniu, nie do końca wiedząc, jak odpowiedzieć na to przywitanie. Zdawała sobie wprawdzie sprawę, że profesor to dziwaczny człowiek, jednak udawanie, że od ich ostatniego spotkania nie minęło dwadzieścia lat, wydało jej się odrobinę nie na miejscu.

Jej konsternacja wzrosła, gdy dostrzegła dwie szklanki z wodą stojące na stoliku. W pierwszej chwili pomyślała, że może profesor zdążył coś dla niej zamówić, potem jednak zauważyła, że z obu zdawał się już ktoś pić. Nie skomentowała tego. Odsunęła sobie krzesło, żeby usiąść, ale mężczyzna powstrzymał ją ruchem ręki.

— Usiądź, proszę, tutaj, mamy jeszcze jednego towarzysza – powiedział, wskazując jej fotel bliżej siebie.

Zaskoczyło i zaniepokoiło ją to. Na nic podobnego się nie zgadzała. Dumbledore nie wspomniał, że będą mieli towarzystwo.

— O, już idzie z naszą gorącą czekoladą — dodał, zanim zdążyła o to zapytać. — Piłaś ją kiedyś? Coś wspaniałego. Uwielbiam mugolskie słodycze.

Ale ona już go nie słuchała, ponieważ podążyła za jego wzrokiem i zesztywniała, widząc zmierzającego w ich kierunku człowieka. Krew odpłynęła jej z twarzy i zrobiło jej się słabo. To nie mogło dziać się naprawdę. Mężczyzna trochę się postarzał, od ich ostatniego spotkania, ale nie było mowy o pomyłce.

Dumbledore zauważył jej niespokojną reakcję.

— Wszystko w porządku. Severus jest po naszej stronie. To mój człowiek — powiedział łagodnie, kładąc jej uspokajająco rękę na ramieniu, gdy zacisnęła palce na różdżce.

Piękna i Bestia [S. Snape & OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz