24. Święta skute lodem

1.1K 93 260
                                    

Przyznam, że to był bardzo trudny rozdział do napisania. Także z ulgą się go pozbywam i jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. Mam nadzieję, że interesuje Was jak Juliette poradzi sobie z tymi okropnymi rzeczami, których się dowiedziała ;p

Postanowiłam też wrócić do dedykacji, zatem stay tuned :D

Dziękuję Wam wszystkim za każdy odzew. Bardzo się cieszę, że jesteście razem ze mną :)

Ten rozdział dedykuję:

_malowana_ oraz nielivka

Dziękuję dziewczyny za tak ciepły odbiór mojej historii i polecanie jej dalej. Każdy kto pisze wie, że nie ma nic cenniejszego dla autora niż szczere uznanie czytelników ❤️❤️❤️

A teraz zapraszam do czytania, Kochani ;*

Baldachim nad łóżkiem Dracona nie różnił się niczym od tego znajdującego się w moim dormitorium. Dobrze znałam wzór, wyszywany srebrną nicią w szmaragdowym jedwabiu. Wpatrywałam się w niego bezmyślnie przez kilka długich minut, wsłuchując się w miarowy oddech, leżącego obok chłopaka. 

Spojrzałam na Dracona, a przez myśl przebiegło mi pytanie, czy właśnie okazałam się typową, pustą laską, która — jak wiele Ślizgonek przed nią — bezrefleksyjnie pchała się do łóżka arystokraty, by choć przez chwilę łudzić się, że jest warta najlepszej partii Slytherinu. Wszystko tu było takie przewidywalne, a ja zapewne cudownie wpasowałam się w schemat. Nikt nie zdawał sobie przecież sprawy, że znaliśmy się z Malfoyem całkiem dobrze i wcale nie wskoczyłam mu do łóżka przy pierwszej okazji. Nawet on o tym nie wiedział. 

Ale mimo tych gorzkich, przygnębiających przemyśleń, nie mogłam zmusić się do żałowania decyzji z poprzedniego wieczoru. Bo była dobra. Bo choć przez krótką chwilę czułam się dzięki niej wolna. Czułam, że wciąż żyję. Mimo wszystko. Na przekór.

Jasne włosy Dracona, rozsypane na poduszce, znów pchnęły moje myśli w kierunku Luke'a. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie naszego pierwszego razu i kilku kolejnych — nieco nieporadnych, pełnych nieśmiałości, ale i ciekawości — tak różnych od nocy spędzonej z Malfoyem. Ale to też był raczej gorzki uśmiech. Miałam wrażenie, że tamte chwile — ekscytujące i radosne — przytrafiły się komuś innemu, może bliskiej przyjaciółce, a ja jedynie o nich słyszałam.

Wiedziałam, że już nie uda mi się zasnąć, więc po cichu podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic, próbując zmyć z siebie gorycz. Bezskutecznie. Przywarła do mnie chyba na dobre. Zdawała się oblepiać każdy centymetr mojego ciała, zalewać wnętrzności, topić w swych odmętach moje serce i umysł, gasić każdą, nawet najmniejszą iskierkę, pozostawiając mnie z cierpkim, ironicznym grymasem na ustach.

Gdy w samej bieliźnie wróciłam do dormitorium, Draco zdążył już się obudzić, ale wciąż nie ruszył się z łóżka. Z półleżącej pozycji obrzucił mnie bezwstydnym, zupełnie nie dwuznacznym spojrzeniem, ale wcale mnie to nie obeszło. Spokojnie pozbierałam swoje rzeczy z podłogi. 

— Wychodzisz już? — zagadnął w końcu.

Skinęłam głową, wciągając rajstopy i spódniczkę. 

— Chyba musisz się spakować przed wyjazdem? — odpowiedziałam, siląc się na ciepły ton, choć w głębi serca pragnęłam jak najszybciej opuścić jego pokój.

— Bez obaw. Zdążę. — Malfoy wzruszył ramionami, nie przestając mnie obserwować. — Ładny naszyjnik — dodał, wpatrując się w srebrnego węża na mojej piersi. 

Piękna i Bestia [S. Snape & OC]Where stories live. Discover now