36. Bogin pokonany

1.1K 64 315
                                    

To — jak na mnie — naprawdę krótki rozdział (mniej niż 3,5k słów), ale wciąż bardzo gorzki, więc osłodźcie sobie kawę lub zażyjcie cukier w innej postaci. Obiecuję, że od następnego rozdziału nastroje TROCHĘ się odmienią 🤭 

W tym rozdziale czeka nas konfrontacja, o której nie myślałam, gdy zaczynałam pisać tę historię, ale zorientowałam się, że będę musiała ją napisać już bardzo dawno temu i naprawdę nie mogłam się doczekać. Potencjał jest oszałamiający, nie wykorzystałam go raczej w pełni, ale nie mogłam darować sobie chociaż tego. Dajcie znać jak wyszło. 

A tu możecie zgadywać między kim a kim ta konfrontacja — podpowiedź w tytule rozdziału! 😁 

Dedykacja dla: 
bombka_02 LittleVann  M00NIEK
Dziękuję, dziewczyny, miłość dla Was! ❤️❤️❤️

Z okazji Świąt i tak krótkiego rozdziału, chcę Was zaprosić do małej dyskusji pod tekstem xD Może akurat będzie Wam się wyjątkowo nudzić w tych dniach, a jak nie pod fanfiction to gdzie może być lepsze miejsce na podobne debaty? 😂

A teraz życzę Wam miłego czytania oraz zdrowych, spokojnych i pogodnych Świąt! 💚🖤💚 

Ostrzeżenie: vanilla/lime 🥰

***

Michael Corner się nie obudził, a po tygodniu spędzonym w skrzydle szpitalnym postanowiono przetransportować go do Szpitala Świętego Munga. 

Zjawił się cały oddział magomedyków, a przenosiny Krukona stały się zapłonem dla od dawna buzującej emocjami szkoły. Na korytarze wylegli niemal wszyscy uczniowie, chociaż dyrektor wraz z dwójką swoich jedynych sprzymierzeńców z grona pedagogicznego próbowali temu zapobiec. Trudno im było jednak we trójkę spacyfikować tłumy rozwścieczonej młodzieży, wspieranej coraz bardziej otwarcie przez innych nauczycieli. Nawet pod najgorszym reżimem musiało prędzej czy później dojść do buntu. 

Tłum Krukonów pod wodzą Terry'ego Boota i Anthony'ego Goldsteina stał przy samym wejściu z obłąkańczą wściekłością na twarzach. W pobliżu czaił się również profesor Flitwick. Trudno stwierdzić, czy zamierzał uspokajać czy raczej wspierać potencjalny wybuch swoich podopiecznych.  

W Sali Wejściowej zjawili się nawet Ślizgoni, wywabieni z lochów wiszącą w powietrzu awanturą. 

Snape wziął udział w ponurym przemarszu ze skrzydła szpitalnego aż do Sali Wejściowej, gdzie zatrzymał się w pobliżu punktacji domów w towarzystwie Carrowów, którzy trwali u jego boku niczym groteskowi strażnicy. Nie mogłam patrzeć w ich stronę, czując paskudny dysonans. Severus ze swoją wyniosłą obojętnością i zimnym spojrzeniem tak bardzo nie pasował do dwójki śmierciożerców, którzy nie potrafili ukryć niezdrowego podniecenia. Wszak cała ta sprawa była ich winą, a okrutne rodzeństwo od dawna znajdowało się na granicy wybuchu i coraz bardziej otwarcie łaknęło rozlewu krwi. 

W końcu magomedycy wraz z nieruchomym ciałem Michaela przeszli przez próg, a dyrektor machnął różdżką. Frontowe wrota zatrzasnęły się z donośnym hukiem, który poniósł się echem w głąb zamku.

— Koniec przedstawienia. Rozejść się w tej chwili — wycedził Severus w zapadłej w sali grobowej ciszy. 

— Nie! 

Ze schodów prowadzących na piętro zbiegł z hałasem i wyskoczył na środek Sali Neville. Jego oblicze płonęło rozpaczą i determinacją.

— Michaela nie dopadła żadna tajemnicza choroba, jak próbują nam wcisnąć! — zawołał, rozglądając się uważnie po twarzach otaczających go uczniów. — Jeszcze tydzień temu był pełen sił, ale został otruty przez tych zwyrodnialców! — krzyczał, wymachując oskarżycielsko w stronę Carrowów. — Oto jaka czeka nas przyszłość, jeżeli nie pozbędziemy się stąd tych kundli Voldemorta! 

Piękna i Bestia [S. Snape & OC]Where stories live. Discover now