Ep. 13

575 96 61
                                    

Jakież to było stresujące!

Sora przez całą drogę denerwował się, kilkakrotnie powtarzając schematy i plan, do którego sam się przyczynił. Dodatkową motywacją do dania z siebie wszystkiego było udowodnienie Shigarakiemu Tomurze, że ten ich szczurek poradzi sobie w każdych okolicznościach, przeciwko każdemu. Ten brak wiary w umiejętności Sory ze strony lidera zabolał, ale przecież nie powinien oczekiwać poklepania po plecach i głupiego ,,powodzenia''. Chyba, że to miał na myśli Tomura, wymawiając ostatnie słowa do złotookiego nim ostatni opuścił magazyn, w którym lider ostatni raz omawiał przebieg misji.

,,Nie daj się zabić'' - tak powiedział Shigaraki obojętnym tonem, nawet nie patrząc na Sorę, kiedy ten go mijał. Ten chłopak był kompletną zagadką, ale czegóż się po nim spodziewać innego? Tym samym stawał się interesującą osobą. Wyjątkową.

Zgodnie z wytycznymi Sora miał cały czas trzymać się Dabiego, który w razie potrzeby mógł obronić maskotkę Ligi, nie żeby jego zadaniem było niańczenie, o nie, dostał jasny rozkaz odwrócenia uwagi i interweniowania w razie konieczności. Sora był jego najmniejszym priorytetem. Cała grupa złoczyńców stała na kamiennym wzniesieniu, obserwując z góry cały obszar. Wszystko tak jak przedstawiała mapa, którą Sora wykuł na pamięć. Przysunął się nieco bliżej czarnowłosego, czując na sobie obrzydliwy oddech Moonfisha, który od pewnego czasu skupiał większość uwagi na niepozornym towarzyszu. Dabi od razu zauważył zdenerwowanie w postawie złotookiego, ale nie komentował tego przy wszystkich. Zresztą mało go to obchodziło, dzieciak wiedział na co się pisał.

Sora, podobnie jak pozostali członkowie Ligi Złoczyńców, dostał własne wyposażenie. Jednak tak jak Toga nie był z tego zadowolony - nie lubił nosić nieswoich rzeczy (wyjątkiem była cholernie wygodna bluza Tomury), a tak właśnie postrzegał nowy strój. Co prawda ciężko było ustalić, co konkretnie mogłoby wzmocnić jego dar, jeżeli nie pokazał go w pełnej okazałości. Dlatego miał na sobie wygodne buty ze wzmocnioną podeszwą, na szczęście swoje spodnie oraz bluzę, ale na to musiał założyć ciemną kurtkę maskującą, dzięki czemu łatwiej byłoby mu się ukryć, nawet przed osobą z darem potrafiącą wykrywać ukrytą jednostkę. Złotooki poprawił daszek czarnej czapki, którą ostatnio kupił w galerii, zaraz się zacznie, powtarzał sobie.  

- Zaczynajmy - rozkazał Dabi, będący szefem całej operacji.

Wszyscy złoczyńcy rozeszli się w swoje strony, aby zająć wskazane wcześniej pozycje, przy użytkowniku daru kremacji pozostał tylko Sora i Twice. Złotooki podążył za tą dwójką, gdzie miało rozpętać się istne piekło. Tak jak było w planie Dabi używając swojego daru wzniecił ogromny pożar. Błękitny ogień unosił się ponad korony wysokich drzew, rozświetlając noc. Dym szybko rozprzestrzenił się zarówno ten od ognia jak i ten za sprawą mocy Mustarda. Sora przycisnął dłoń do przypiętego przedmiotu do pasa.

- Naprawdę wziąłeś nóż od Togi? - zdziwił się czarnowłosy. 

- Powiedziała, że to na wypadek, gdybym nie mógł liczyć na swój dar - odpowiedział. - Zresztą... lubię ją, jest miła.

- Mówimy o tej samej wariatce, która tylko czyha na twoją krew? - zakpił sobie, na co oburzył się Twice.

- Możesz podpalić tę gałąź? - spytał Sora, trzymając w dłoni duży kij. 

- Mało ci ognia, szczurku? - Uśmiechnął się złośliwie.

- Po prostu... to zrób. - Dabi wzruszył ramionami i wykonał prośbę towarzysza. Obserwował, jak Sora kładzie gałąź na ziemi i wyciąga nad nią rękę. Było mu zimno? - Zbieram cząstki twojej mocy, wiesz... aby naładować swoją.

Dabi pokiwał głową, rozumiejąc i zwrócił się do Twice'a:

- Zrób mojego klona i do roboty.

Twice wykonał komendę i zaraz między krzewami zniknął klon Dabiego. Musiał zająć czymś zawodowców takich jak Eraser Head i Vlad King, kiedy Spinner, Magne i reszta odwracali uwagę dzieciarni i tych dziwnych kocich bohaterów. Gdzieś w tym wszystkim znajdował się Katsuki Bakugou, ich pierwotny cel. Oczywiście Tomura pozwolił, a nawet zalecił zabicie innych przyszłych bohaterów. Sora z małym błyskiem w oku wpatrywał się w błękitny żar. Nie pierwszy raz był świadkiem używania mocy przez Dabiego, ale nie przypominał sobie, aby ktoś inny używał ognia o takiej pięknej barwie.

Czas mijał i na razie wszystko szło zgodnie z planem. W końcu Twice oznajmił, że Eraser Head pokonał pierwszego klona Dabiego, po czym wysłał następnego, aby zatrzymać Vlada Kinga na wypadek, gdyby zechciał się wtrącić. Bohaterów należało trzymać w jednym miejscu, z dala od głównego obszaru działania Ligi. Właśnie teraz Muscular, Moonfish i Mustard siali postrach i zamęt wśród uczniów, czego Sora im trochę współczuł. Nikomu nie życzył bezpośredniego kontaktu z Moonfishem. W tym czasie między drzewami czaił się także Mr. Compress, czekający, by uprowadzić Bakugou.

- Czas na miejsce zbiórki - oświadczył Dabi. - Zbierzmy to, co zostało z naszych. Zrób kolejnego klona i...

- Ja to zrobię - wtrącił się Sora, przydeptując wypalającą się gałąź. Tyle wystarczyło, o ile nie chciał stracić kontrolę. Trochę oszukał Shigarakiego. Tak naprawdę miał problemy z trzymaniem w ryzach mocy, do której jego ciało nie nadawało się. Za duża moc rozsadzała go często od środka. - Ja pójdę.

- Nie mam mowy. Spierdolisz coś! To zbyt niebezpieczne. Zajebią cię bohaterowie! Dabi, chyba nie pozwolisz? - wykłócał się Twice, niezbyt zadowolony z tego pomysłu.

Turkusowe tęczówki spoczęły na wyprostowanej postaci Sory. Od początku spodziewał się momentu, kiedy szczurek zechce wyjść przed szereg i pokazać na co go stać. Przypadkiem Dabi posłuchał ich rozmowę tamtego dnia, po części przyznając rację szefowi, że Sora niezbyt nadaje się na otwarty teren, jednak sam zachęcał do hartowania samego siebie. Teraz chciał pokazać, że jest czymś więcej niż popychadłem? Zebrało mu się na odwagę? No dobra, niech ma swoje pięć minut.

- Ruszaj - odezwał się Dabi. - Miejsce zbiórki. Nigdzie dalej. I nie wpadnij w kłopoty.

Na twarzy Sory pojawił się szeroki uśmiech. Odwrócił się na pięcie i pobiegł w zapamiętane punkty, gdzie powinna znajdować się Toga, Mr. Compress, specjalnie pomijając Moonfisha czy Musculara. Musiałby być skończonym idiotą, aby wpaść na nich i wydawać jakikolwiek rozkaz, będąc z nimi sam na sam. Oboje zabiliby go na miejscu.

Na miejscu zbiórki przebywali Spinner i Magne, skutecznie wykonując swoją działkę. Sora zatrzymał się, biegnąc przez las i wtopił się w drzewo, unikając dwójki uczniów, którzy przebiegli obok, nie zwracając na niego uwagi. Wypuścił wstrzymane powietrze, dopiero teraz biorąc pod uwagę, jak cały atak odbił się także na złoczyńcach. W całym planowaniu i działaniu, nie brał pod uwagi, że komuś z jego drużyny mogło coś się stać. Nikogo nie było w obszarach, jakie Sora miał sprawdzić, przez co zaczął ogarniać go niepokój. Gorzej się poczuł, kiedy wyczuł za sobą czyjąś obecność. Ktoś się na niego gapił. Sora odwrócił się powoli, napotykając złote oczy, nieprzypominające topionego złota Togi, lecz miód. 

Oczy identyczne jak te Sory. 

Sora zamarł, nie potrafiąc się ruszyć. Gdzieś z tyłu głowy wciąż miał odbijające się echem słowa Dabiego, że ma nie wpakować się w żadne tarapaty. Ale co miał zrobić, gdy te same go znalazły? Osoba tuż przed nim była ostatnią istotą, jaką spodziewał się spotkać, zwłaszcza w miejscu, w którym być go nie powinno. To był las - sekretne miejsce, gdzie U.A. wysłało swoich uczniów na letni obóz szkoleniowy. Shigaraki natrudził się, aby ich znaleźć. Więc dlaczego on...?

- Oi - odezwał się głos, upewniając Sorę, że to wcale nie zwidy ani działanie czyjejś indywidualności. Naprawdę stał przed nim wysoki chłopak o złotych oczach i jasnych, krótko obciętych włosach. - Kim jesteś?

To pytanie zabolało Sorę, wręcz ugodziło w jego serce. Nie powinien jednak się spodziewać, że zostanie od razu rozpoznany. Oboje nie spodziewali się spotkać w takich okolicznościach, właśnie tutaj. Dzisiaj. Sora zsunął kaptur ciemnej bluzy oraz czapkę z daszkiem, pokazując swoją bladą ze strachu twarz i jasne włosy, związane w krótki kucyk.

- No nie... to niemożliwe... - wydukał wysoki chłopak. - Sora...?

- Cześć... - odpowiedział zakłopotany, ledwo utrzymując wzrok na znajomej twarzy. - Shiro.

Rozpad | Tomura Shigaraki✔Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt