Ep. 23

528 83 108
                                    

Pomimo kolejnych prób Tomury, aby Sora dał mu szansę i wpuścił go, nic się takiego nie stało. Złotooki uparcie trzymał się z dala od przywódcy Ligi, unikając go jak tylko mógł. Nie wychodził poza pokój, mając pewność, że natknie się na Shigarakiego, a było to bardzo prawdopodobne, bo ten dość często niby ,,przypadkiem'' przechodził obok pokoju Sory. Każdy z Ligi już wiedział, że dwójka dobrych kumpli pokłóciła się i to wcale nie o pierdołę, ponieważ Sora nie był osobą, która chowałaby urazę za nazwanie go gnojkiem czy słabiakiem. Dabi nieraz używał znacznie gorszych określeń, a mimo to rozmawiali dość swobodnie, o ile w obecności tego piromana ktokolwiek mógłby czuć się swobodnie. Nikt nie znał dokładnego powodu kłótni. Shigaraki również nie mógł ciągle dobijać się i błagać o przebaczenie, choć wbrew sobie może i by to zrobił - chociaż nigdy nie przepraszał i wolał, aby ten stan rzeczy nie ulegał zmianie.

Najważniejsze były pozory, to dla nich wcisnął bajkę Kurogiriemu, że postrzega Sorę jako własność a nie bliską osobę. Nie mógł teraz się z tego wycofać, bo tylko by go naraził. Dlatego dopiero, gdy miał pewność, że nikogo w pobliżu nie ma, próbował dostać się do pokoju Sory.

Bezskutecznie.

Sora nie opuszczał pokoju, jeśli nie musiał. Pozostałych członków również starał się trzymać na lekki dystans, aby Tomura nie wykorzystał ich jako pośredników. Jego wyjaśnienia nie miały znaczenia. Powiedział, co myślał, więc czemu  miałby się tłumaczyć, że to jest zupełnie inaczej? Chciał coś ugrać. Może brakowało mu osoby do grania albo kogoś, kto obdarzy go taką troską? Z bólem serca Sora przyznał, że musiałby tego szukać u kogoś innego. Jedyną osobą, którą teraz do siebie dopuszczał była Toga. Jak kochana siostrzyczka nie wtrącała się w spór lidera i Sory, pozwalając im załatwić to między sobą. Przychodziła tylko po to, aby dotrzymać złotookiemu towarzystwa.

W końcu jednak musiał wyjść poza pokój, aby złożyć zamówienie u Kurogiriego, ponieważ pewne materiały zaczęły się kończyć. To był ciężki dzień dla Sory, ponieważ od dwóch dni bardzo źle się czuł. Silny skurcz w dolnych partiach ciała uniemożliwiał mu prawidłowe funkcjonowanie, o czym oczywiście nikogo nie poinformował. Nie chciał się z nikim dzielić swoim stanem zdrowia. Upewniwszy się, że nikogo poza barmanem nie ma, wszedł do środka. Stół bilardowy, zwykle zajmowany przez Spinnera i Dabiego, stal pusty. Stanowił miły dodatek, przez co Sora czuł mniejszą tęsknotę do pierwszej kryjówki Ligi.

- Sora - odezwał się mężczyzna na widok nieco bladego młodzieńca. Gdyby nie wiedział, że cały czas spędzał w pokoju, zacząłby się martwić, że jest z nim coś nie tak. W jego mniemaniu wyglądał, jakby Sora umierał. Ten trzymając się za brzuch, zajął jedno z miejsc. - Czy wszystko w porządku?

- T-tak... - wymamrotał z jękiem
- Czy mogę... złożyć zamówienie, ale takie pilne?

Kurogiri odłożył dopiero co wypolerowaną szklankę na blat baru tuż przed Sorą, a potem odwrócił się, aby sięgnąć po jedną z butelek na najniższej półce. Nalał żurawinowego soku i przybliżył do biedaka. Ten spojrzał żałośnie, ale z wdzięcznością na barmana. Pomimo tego, że to on zainicjował tę trudną rozmowę z Shigarakim, jego nie potrafił nienawidzić i unikać. Sora chwycił za szklankę, upijając mały łyk soku.

- Czego ci potrzeba?

To pytanie zawierało pewną nutę troski. Kurogiri dbał o każdego z członków Ligi, ale zawsze kierując się przede wszystkim dobrem Tomury i wytycznymi All for One. Ta troska nieco rozczulała Sorę.

- To, co ostatnio - bąknął, jeszcze bardziej kuląc się na krzesełku. Jeszcze chwila i naprawdę, by się przekręcił.

Znów chwycił za szklankę z sokiem, upił resztę, a potem czując się naprawdę dziwnie, rzucił szklanką  w barek. Butelka, w którą trafił roztrzaskała się, a pozostałe niebezpiecznie zachwiały, zaraz staczając się z półki, tłukąc się na ziemi. Kurogiri w żaden sposób nie zareagował na nagły tik nerwowy złotookiego oraz na widok tyle zmarnowanego alkoholu. Sora zatkał dłońmi usta, zrywając się z krzesła. Zignorował kolejny skurcz, a potem ze łzami w oczach, przeprosił i uciekł do siebie. Barman pokręcił głową, bez słowa zaczął brać się za sprzątanie całego bałaganu. Nie winił Sory za takie zachowanie, nie zamierzał też go osądzać. Miał prawo mieć gorszy dzień - jak każdy.

Rozpad | Tomura Shigaraki✔जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें