Ep. 21

676 95 167
                                    

Sora mógłby spać jeszcze wiele godzin w obecnej pozycji. Dawno nie było mu tak wygodnie i ciepło. Otworzył zaspane oczy, nie bardzo orientując się, gdzie się znajduje. Pamiętał, że przyszedł do Shigarakiego sprawdzić, czy z liderem wszystko w porządku. Po ostatniej akcji bohaterów odsunął się od wszystkich, zamykając się w swoim nowym pokoju, nie chcąc nikogo oglądać. Sora był na tyle głupi, że postanowił przerwać spokojne dni ciszy. Ale kiedy wrócił do swojego pokoju i zasnął? Przetarł twarz wierzchem dłoni, uświadamiając sobie, że to wcale nie był jego pokój. Spróbował się podnieść, ale ciężar przerzucony przez jego talię, nie pozwalał mu wstać. Przerażony złotooki spojrzał na osobę, która wtulała się w niego jak w pluszowego misia. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy odkrył, że dzielił łóżko z Tomurą. 

Zdecydował się nie wstawać, aby nie obudzić lidera. Nie raz widział pogłębiające się cienie pod jego oczami z niedoboru snu, stresu i ciągłego zmęczenia. Potrzebował tych kilku godzin snu. Możliwe, że przez ostatnie dwa dni rzeczywiście nie spał, podobnie jak nie jadł. Sorze zrobiło się szkoda Shigarakiego, nie mógł oprzeć się myśli, że był on bardzo skrzywdzonym dzieckiem, czującym się często samotnym. Może dlatego tolerował Sorę - z tego samego powodu, co Sora pragnął być blisko niego? Oboje potrzebowali w swoim życiu drugiej osoby. 

Sora wyciągnął drżącą dłoń i wplótł ją w jasnoniebieskie kosmyki włosów, w półmroku pokoju przypominające smutną szarość. Złotooki nie mógł oprzeć się pokusie i zaczął bawić się włosami chłopaka, nie wierząc, że mogą być aż tak miękkie w dotyku. Tak skupił się na poczochranej fryzurze Tomury, że nie zauważył wpatrujących się w niego dwojga szkarłatnych oczu. Jęknął, zdając sobie sprawę, że od pewnego czasu Shigaraki uważnie go obserwował oraz jego poczynania.

- Ah! S-Shigaraki - wydukał, chcąc cofnąć się, ale przywódca dalej go obejmował ramionami. Miał zaskakująco dużo siły albo to Sora była słabszy niż sądził. - Przepraszam.

- Co ty robisz? - spytał.

- Byłem ciekawy... czy twoje włosy są tak miękkie na jakie wyglądają - mruknął cicho, rumieniąc się uroczo, dziewczęco. - Są.

- Zrób to jeszcze raz - rozkazał chłopak, co zaskoczyło Sorę. Brak dalszej pieszczoty zirytował go. - Na co czekasz? Zrób to jeszcze raz.

Sora uśmiechnął się łagodnie i znowu wplótł dłoń, bawiąc się włosami Tomury. Rzeczywiście musiało mu się to podobać, bo zamruczał jak mały kotek. Sora jedynie silną wolą powstrzymał się od zaśmiania, gdyby to zrobił zepsułby przyjemną atmosferę i jeszcze pewnie by oberwał. Shigaraki całkowicie oddał się dotykowi, którego do tej pory nie znał. Chciał, aby Sora robił to cały czas i nie przestawał. Jego myśli zaburzało tylko jedno pytanie: czym zasłużył? Co zrobił takiego, że zasłużył, aby być tak głaskanym? By okazano mu taką czułość? Był grzeczny? Zrobił coś? A może to dlatego, że zamknął się w pokoju? Powinien tak częściej robić. Sora pochylił się ku odsłoniętej szyi chłopaka, chcąc sprawdzić gojenie się ran. Pojawiło się parę nowych i powinien niedługo je opatrzeć.

Ciepły oddech Sory połaskotał nagą skórę szyi Shigarakiego, wprawiając go w dziwny nastrój. Natychmiast wypuścił złotookiego z objęć, odsuwając się pod ścianę z ręką zasłaniającą dotknięte miejsce. Chłopak miał nadzieję, że Sora nie zauważył ogromnego rumieńca na jego twarzy wywołanego tym nagłym gestem.

- C-co to miało być?! - wydarł się, czując jak robi mu się coraz goręcej.

- Huh? - zdziwił się Sora. - Tylko sprawdzałem czy rany na twojej szyi lepiej się goją.

- Ale c-co ty zrobiłeś! - Wskazał na niego oskarżycielsko palcem, wtulając się plecami w ścianę. Cholera, źle, bardzo źle. To mu się podobało. Nie powinno! To było dziwne, acz przyjemne uczucie. - Co zrobiłeś?!

- Och... tylko głośno oddychałem, przepraszam. Postaram się oddychać mniej zauważalnie - przyznał ze skruchą.

Shigaraki nie wierzył, że ktoś może być aż tak głupi i potulny. Z drugiej strony mu to nie przeszkadzało, bo dzięki temu czuł wyraźną dominację nad złotookim. Mógł zrobić z nim wszystko. Rozkazać, co ma zrobić, a on pokornie spełniłby każdą prośbę przywódcy. Niebieskowłosy odwrócił wzrok, kiedy zauważył, że Sora zaczął się do niego zbliżać. Znów poczuł jego palce na swojej skórze.

- Nie możesz tak siebie krzywdzić, Shigaraki - powiedział smutnym głosem, przesuwając palce na żuchwę chłopaka. - Nie zawsze będę obok, aby się tobą zaopiekować.

Początkowo zamierzał krzyknąć na niego, że nie potrzebuje niczyjej opieki. Jednak wizja, że te palce więcej nie dotkną jego skóry, nie opatrzą ran, nie pobawią się jego włosami, dając mu to kochane i cudowne uczucie bycia w centrum czyjejś uwagi... tak za nic. Bez powodu. To nie był All for One, tylko Sora. Dla niego nie trzeba było robić nic, by zasłużyć na pieszczoty. Robił to, bo był tak cholernie niewinny i dobry. Nad Tomurą górę wzięła panika, kiedy poczuł, że Sora się odsuwa, jakby potwierdzał swoje słowa, że zaraz zniknie, zostawiając chłopaka w poczuciu niezaspokojenia, samotności i beznadziei, z której odnosił wrażenie, że właśnie się wydostaje.

Chwycił go mocno za nadgarstek, zanim Sora zsunął się z łóżka i dotknął podłogi stopami. Sora podniósł wzrok, by spojrzeć na smutną twarz, załamanego człowieka, bojącego się samotności. Pomimo odporności na dar rozpadu, złotooki widział, że Shigaraki złapał go z wielką ostrożnością tylko czterema palcami, nie chcąc pozwolić, aby przez czyjąś nieuwagę Sora się rozpadł, opuszczając spragnionego bliskości Tomury. On naprawdę przypominał mu kogoś.

Jego samego.

- Gdzie ty idziesz? - syknął.

- Chciałem pójść po jakieś bandaże i... - nie dokończył, bo ponownie zaskakująca siła Tomury pociągnęła go, rzucając go w ramiona niebieskowłosego. 

Jakie to było dziwne uczucie... Shigaraki opierał się plecami o chłodną ścianę, a ramionami oplatał Sorę, który bał się oprzeć głowę o jego klatkę piersiową, chociaż byli blisko siebie. Zbyt blisko siebie. Sora bał się, że czerwonooki usłyszy jak szybko i mocno biło jego serce. Jęknął cicho, kiedy głowa przywódcy oparła się czołem o jego ramię.

- Zostań - burknął Shigaraki, dziwnie zduszonym głosem. - Co miałeś na myśli, mówiąc, że nie zawsze tu będziesz?

Cisza między nimi stawała się coraz cięższa. Tomura chciał poznać odpowiedź, z kolei Sora nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie miał nic konkretnego na myśli, po prostu różnie w życiu bywało. Nigdy nie spodziewał się, że uda mu się uciec z domu, trafi do Ligi Złoczyńców i ze wszystkich ludzi na świecie (choć wielu ich nie znał) to właśnie przywódca grupy przestępczej będzie dawał mu poczucie bezpieczeństwa i to jego obecności by pragnął. Ich ,,działalność'' była ryzykowna, a Sora też chciał brać udział w akcjach. Nie mógł przygotować się na poważniejsze uszkodzenie czy nawet śmierć. O ile on zdawał sobie z tego sprawę, tak Tomura Shigaraki nie brał takiej możliwości pod uwagę. Nie lubił tracić tego, co miał, a wiele mu nie pozostało po zesłaniu mistrza do Tartarusa.

- No wiesz... - zaczął Sora, po czym odchrząknął. Shigaraki nie poruszył się, wciąż mocno go obejmując. - Gdyby coś mi się stało. Na przykład zostałbym wsadzony za kratki - zaśmiał się - albo zginął... - dodał mniej entuzjastycznie.

Nagle uścisk znacznie się wzmocnił, co zaskoczyło i przestraszyło jednocześnie Sorę.

- Shigaraki...?

- Nie - odparł. 

- Co się stało...?

- Nie odejdziesz - powiedział stanowczo, nieumiejętnie starając się ukryć nutę paniki. - Nie pozwalam ci odejść. Masz zawsze być przy mnie. Nie wolno ci uciec, dać się złapać czy zginąć. Masz tu być.

Tym razem nie dał rady ukryć desperacji w swoim zachrypniętym głosie. Sora poczuł dziwny ból w sercu. To brzmiało tak, jakby Shigaraki nie potrzebował drugiej osoby, tylko konkretnie jego. Odwrócił się w jego stronę, co było trudne, ponieważ nawet na chwilę chłopak nie poluźnił uścisku. Sora otoczył głowę przywódcy ramionami, starając się zapanować na drżeniem całego ciała. Tomura nie protestował, wdychając zapach złotookiego. Siedzieli w ciszy, pokój wypełniał się ich spokojnymi oddechami. Będąc wciąż głaskanym po głowie i włosach, niebieskowłosy zasnął, nie zmieniając pozycji, wciąż mają Sorę w objęciach i opierając się plecami o ścianę.


Rozpad | Tomura Shigaraki✔Where stories live. Discover now