Ep. 19

568 93 72
                                    

To nie odpowiedź Shigarakiego zabolała Sorę. Raczej jej brak, ponieważ chłopak kompletnie zignorował zadane pytanie i opuścił pokój, znów zostawiając jasnowłosego samego. Nieświadomie przyznał tym rację swojemu mistrzowi - Sora był kaprysem i nie odgrywał wielkiej roli w tym środowisku. Jego uczucia nie miały znaczenia, do tej pory jakoś mu to specjalnie nie przeszkadzało. Aż do dzisiaj. Sora zapałał do Tomury silną sympatią, czując się przy nim bezpiecznie, jak przy członku rodziny, jak przy przyjacielu, którego nigdy nie miał.

Sam się oszukiwał.

Otarł czerwone od łez oczy i wstał na równe nogi. Robił z siebie ofiarę. Wiedział, że do tej pory prowadził żałosne, pełne aktów tchórzostwa życie, ale nie mógł nic na to poradzić. Czasem bał się własnego cienia. Opuścił ten przeklęty pokój, nie zamierzając nigdy do niego wracać. W barze panowała pustka, nawet Kurogiri gdzieś zniknął. Dla Sory była to dobra okazja. Nie wrócił do swojego pokoju, zszedł po schodach do piwnicy, nie bardzo wiedząc, co powinien ze sobą zrobić. Zatrzymał się na ostatnim schodku, by wyłapać, kto pilnuje tamtego dzieciaka. Ciche nucenie zdjęło z jego pleców ciężar. To był tylko Magne. Sora wyszedł zza ściany, pokazując się złoczyńcy w całej okazałości.

- Szczurek? Co tu robisz? - zapytał spokojnie.

Dobre pytanie. Co tu robił? Gdzieś jego zepsuta cząstka zapragnęła utrzeć nosa Tomurze i All for One za to, jak przedmiotowo go traktowali. Nie był niczyją zabawką ani kaprysem. Nie zamierzał na to pozwalać, choć jego poziom asertywności nie sięgał nawet zwykłej skali. 

- Shigaraki cię wzywa - powiedział pierwsze kłamstwo, jakie przyszło mu z zaskakującą łatwością. Czas, który spędził w Lidze, wśród jej członków zaostrzało jego charakter. Powoli, ale jednak. Znał coraz więcej przekleństw i odkrywał swoją mroczną stronę, do tej pory nieznaną. Kłamanie również stawało się prostsze. - Nie każ mu czekać.

- Przecież pilnuję naszego uroczego gościa...

- Zajmę się tym - odpowiedział Sora. - Póki nie wrócisz.

- No nie wiem.

- Chcesz zdenerwować Shigarakiego? - To wystarczyło, by Magne wstał z drewnianego krzesła i poszedł szukać lidera. Dawało to kilka minut Sorze na podjęcie jakiejś decyzji. Pierwszy raz został sam z nastolatkiem, który wpatrywał się w niego z tą samą wściekłością, co ostatnio. - Bakugou Katsuki, prawda? C-cześć... jestem Sora. - Nie oczekiwał odpowiedzi. Zresztą metalowa maska, przypominająca kaganiec skutecznie mu to uniemożliwiała. - Chcesz w przyszłości zostać bohaterem? To szlachetne z twojej strony. Zastanawiałem się, czy jeśli pomógłbym ci uciec... mógłbym pójść z tobą. Znalazłem się tutaj, ponieważ uciekałem przed bohaterami. Zwykle jest na odwrót. To bohaterowie ratują przed pościgiem złoczyńców. Ale prawda jest taka... - Sora podszedł bliżej Bakugou. Niebezpiecznie blisko. - Że nie powinno mnie tu być. Każdy to wie. Nie zwracałem na to uwagi aż do dziś. Każdy się musi wpasować i potrzebuje czasu, ale w moim przypadku nic to nie da. Jestem żałosny - jęknął. 

Bakugou wpatrywał się w nową osobę, nie kojarząc ją z obozu szkoleniowego. Jego ostre jak brzytwa spojrzenie minimalnie złagodniało, o ile w jego przypadku było to w ogóle możliwe. Pseudo-złoczyńca przed nim przypominał zagubionego kociaka, który sam nie wiedział, co tu robił. Bakugou nie miał litości dla złoczyńców, każdy był jego wrogów i powinien zdechnąć w męczarniach. Z jakiegoś powodu ta marna postać przed nim wzbudzała litość i rozbawienie. Jeszcze nigdy nie widział tak beznadziejnego przypadku. Wystarczyło na niego spojrzeć, by stwierdzić, że nie nadawał się na złoczyńcę czy bohatera. Kolejny zwykły, szary cywil.

W innych okolicznościach Katsuki wykorzystałby go jako zakładnika lub po prostu by się go pozbył, ale teraz dostrzegał w tym dla siebie szansę. Mógł wykorzystać tego cieniasa, by uciec. 

Rozpad | Tomura Shigaraki✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz