Ep. 17

578 100 101
                                    

Sora czuł się, jakby umierał, kiedy trawiła go gorączka. Pamiętał czyjś kojący głos, lecz nie potrafił przypisać go do konkretnej osoby. Dziewczyna. Mówiła do niego, jak do małego dziecka, którym Sora od dawna nie był, i podawała mu lekarstwa. Dzięki temu szybko pozbierał się i w końcu otworzył oczy. Znajdował się w swoim pokoju w Lidze, nic z ostatnich wydarzeń nie było snem. Złotooki, pomimo lekkich zawrotów głowy, spróbował wstać z łóżka. Przed upadkiem uratowało go szybkie złapanie się biurka. Krok za krokiem, powtarzał sobie, by zaraz nie paść na kolana, robiąc przy tym trochę rabanu i informując pozostałych członków o nieistniejącym zagrożeniu.

Bardzo chciało mu się pić, ale szklanka na szafce nocnej była już dawno opróżniona. Sora musiał sam zejść do baru i poprosić Kurogiriego o dolewkę czegoś chłodnego, bo leżąc pod dwoma kocami zrobiło mu się cholernie gorąca, jak w jakimś piekarniku. Westchnął, wychodząc z pokoju na pusty korytarz i nasłuchując, czy ktoś nie czai się za rogiem. Cisza i spokój. Sora zaczął schodzić po schodach, przytrzymując się starej i trochę niestabilnej barierki. Już miał zatrzymać się na poziomie baru, kiedy zauważył światło migające nieco niżej. Zmarszczył czoło, nie przypominając sobie żadnych podziemi w kryjówce. Czy to tam trzymali tego dzieciaka z obozu?

Cichy głosik w głowie Sory, stanowiący głos rozsądku, nakazywał cofnąć się i zrobić to, po co Sora zszedł, zapowiadając kłopoty. Jednak młodzieniec nie zamierzał go po raz kolejny słuchać, kierując się dziecięcą ciekawością. Ha, i to niby Tomura zachowywał się jak dzieciak? Im niżej Sora schodził, tym chłodniej się robiło, i przede wszystkim ciemniej, czego akurat nie lubił. Od dziecka mrok kojarzył mu się tylko z pomieszczeniem, w którym przetrzymywano go za niekontrolowanie mocy. Dla bezpieczeństwa - bzdura! Z najniższego piętro dało się słyszeć męski, spokojny głos, Sora od razu rozpoznał Mr. Compressa. Zastał go siedzącego na drewnianym krześle pod ścianą z założonymi rękoma i obserwując jakiś punkt przed sobą.

Z jakiegoś powodu Sora czuł, że nie powinien tu być i przyłapanie go mogło mieć przykre skutki. Nikt nie mówił mu o podziemiach, na pewno nie przypadkiem. Dopiero teraz mógł zrozumieć słowa wypowiadane przez zamaskowanego magika.

- Och, doprawdy to jest takie męczące... - westchnął. - Oby Spinner tym razem się nie spóźnił na swoją zmianę, bo nie zamierzam za niego pracować... A ty co sądzisz, drogi przyjacielu? Hm? Jakiś małomówny jesteś - zachichotał Mr. Compress. - Och, no tak! Każdy jest małomówny w maską na ustach, chociaż ja jestem wyjątkiem.

Sora wychylił się nieco zza ściany, mrużąc oczy, aby dostrzec, że punktem, w który usilnie się wpatruje to zakuty jak przestępca młody chłopak. Złotooki zasłonił usta, aby nie krzyknąć na ten widok. Obraz przypominał mu jeden horror, jedyny, który udało mu się w życiu obejrzeć. Bakugou Katsuki miał skute ręce, nogi oraz metalowy kaganiec na ustach. Niemożliwym było wykonać najmniejszy ruch. I do tego potrzebował jeszcze strażnika? Kraty i te kajdany nie wystarczały? Jak potężny był ten dzieciak?!

Nagle Bakugou powiódł wzrokiem w stronę schodów, jakby wiedział, że czai się tam jeszcze jedna osoba. Jego czerwone tęczówki, zupełnie inne niż te Tomury, bardziej dzikie i niebezpieczne, wpatrywały się w Sorę. Młodzieniec widział w nich niemą groźbę śmierci. I chyba to przeraziło go najbardziej, bo pisnął ze strachu, przewracając się na schodach. Mr. Compress poderwał się z krzesła, słysząc jeszcze jedną osobę.

- Kto...? Sora?! H-hej...

Mr. Compress wyciągnął ku niemu dłoń, lecz ten zasłonił głowę rękoma, sprawiając, że mężczyzna cofnął się, nie bardzo wiedząc, jak postąpić w tym przypadku. Ten szczeniak naprawdę był tchórzliwy, a może reagował tak tylko na dotyk innych ludzi? Słyszał o odtrąceniu posiłku przez Kurogiriego. Sora doprawdy był intrygujący w swej dziwności. 

Rozpad | Tomura Shigaraki✔Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt