Ep. 31

483 81 20
                                    

Liga nie zmieniła się nic przez ostatnie tygodnie. Niestety Sora nie była przygotowana na niespodzianki, które tu czekały. Dużo się wydarzyło i jeszcze więcej przegapiła. Co zabolało najbardziej? Śmierć Magne. Może Sora nie miała z nią zbyt dużo interakcji, to jednak stanowiła ważny człon tej rodziny. Jej brak nie był jakoś specjalnie zauważalny, ale nie dało się ukryć, że jej tu brakuje. Każdy to odczuwał. Inną sprawą był brak Togi oraz Twice'a wykonujących ważną misję, jako krety w yakuzie. Niektóre sprawy nie poszły po myśli Shigarakiego, próbującego dzielić uwagę na planowanie oraz poszukiwanie Sory. Bliskość chło... dziewczyny działała na niego kojąco. Rzeczywiście jej potrzebował. Co prawda wiele sobie musieli wyjaśnić, ale czas naglił. Był przeciwny, aby Sora jechała razem z nim, Dabim, Mr. Compressem i Spinnerem za pojmanym Overhaulem. Ta sprawa jej nie dotyczyła, a jednak ona również się zmieniła przez ostatnie pięć tygodni. Jej powrót zaskoczył obecnych członków.

- Och... Czy mnie oczy nie mylą, czyż to nie Sora? - zachwycił się zamaskowany złoczyńca, szczerze zadowolony z powrotu dawnego kompana. Działało to regenerująco po stracie Magne. 

Owszem, Sora powrócił, ale obecni członkowie widzieli, że nie jest już taki sam, jak gdy tu przebywał. Jego spojrzenie się zmieniło, strach nie przejmował nad nim kontroli. Największą relację usłyszeli chwilę, przez co Dabi zachłysnął się wodą, którą wtedy pił. Popatrzył zaskoczony na Sorę, doszukując się potwierdzenia jej słów. On tego nie zauważył? Przecież miał takie dobre oko. Nikt się nie zorientował, oprócz Kurogiriego. Barman odkrył to, gdy Sora prosiła go o zdobycie tamponów i kilku damskich przyborów. Jednak nie było wśród nich ciemnej postaci, ponieważ od zaraz po znalezieniu Sory, ruszył wykonać własną misję.

- Jesteś laską? - powtórzył czarnowłosy, kręcąc w dłoni pustą szklanką, na co Sora przytaknęła, chowając się za Shigarakim. Przywarła do jego pleców, co przyspieszyło akcję serca lidera, lecz ze względu na zebrane tu towarzystwo, zachował zimną krew. - Hm, to wiele wyjaśnia.

- Shigaraki wiedziałeś o tym? - dopytywał Spinner, który z wrażenia padł na kanapę. To było za wiele. Tomura milczał. -  Osz kurde! Ja pierdol! O cholera... Teraz to mi trochę głupio za te wszystkie docinki czy żarty. - Podrapał się po głowie, zakłopotany całą tą akcją. Wplątał długie, zielone palce w roztrzepaną fryzurę.

- A mnie nie - prychnął Dabi. - Trochę charakteru ci się przydałoby, chociaż... - otaksował ją wzrokiem na tyle, na ile pozwalał Shigaraki będący teraz jej kryjówką - widzę, że ostatnie tygodnie zadziałały znacznie lepiej, co? I co teraz, Shigaraki, huh? - zwrócił się do przywódcy. - Toga i Twice wciąż działają, choć wszystko zaczęło się pieprzyć, musimy ruszać. Co z nią?

Shigaraki niechętnie odsunął się od Sory, by móc na nią spojrzeć. Świadomość, że jest ona kobietą sprawiała, że miał mniejsze wyrzuty spoglądania na nią. Jej oczy, twarz... nowa twarz, a jednak ta sama - jego pierwszej przyjaciółki, na którą jego serce zawsze rozpoczynało szaleńczy bieg. Nie zamierzał oczywiście zabierać jej ze sobą, nie mógł pozwolić, aby ta zaczęła głupio ryzykować swoim życiem. Dopiero, co ją odzyskał i nie zamierzał znowu jej narażać czy stracić. Tak bardzo chciał ją zachować przy sobie na zawsze. Bez niebezpieczeństw.

Przymknął oczy, chłonąc dotyk jej dłoni zaciśniętych na jego plecach. Mimo że przez ostatnie tygodnie walczyła o przetrwanie i by stać się silniejszą i niezależną, tak przy nim wciąż pozostawała niewinną osobą, szukającą w nim ochrony. Tak jak było zawsze. Nikt poza nim nie mógł zapewnić jej bezpieczeństwa. Gdy przypomniał sobie, że pozostali członkowie Ligi oczekują, jakie kroki mieliby dalej podjąć, wybudził się ze swojej sfery pragnień. Sora przy nim była, nic tego nie zmieniało. Była.

Zawsze będzie.

- Muszę wezwać Kurogiriego, niech przerwie swoją misję i natychmiast wraca. Twice i Toga nie dawali żadnych znaków - wyjaśnił krótko. - Poza tym bohaterowie zaczęli węszyć, zatem... - Zdjął z twarzy ogromną szarą dłoń, odsłaniając szeroki, pozbawiony litości dla wrogów, uśmiechu - poczekajmy, aż bohaterowie zajmą się problemem za nas. Dwa dni. Za dwa dni wkroczymy.

I tyle wystarczyło członkom. Jeżeli ktoś miał jakieś obiekcje, zachował je dla siebie. Każdy tu obecny dostrzegał nagłą poprawę nastroju lidera, zapewne spowodowaną znalezieniem się zbiega z ich grupy. Nikt nie planował narażać się na kolejny wybuch złości Tomury, dlatego w ciszy odmaszerowali do swoich pokojów. Za wyjątkiem Dabiego, który tylko wzruszył ramionami i wyszedł, posyłając krótki uśmieszek Sorze. Ta przygryzła wargę, wiedząc, że powinna mu przekazać informację, którą zdobyła, gdy udała się pod tamten adres.

Z drugiej strony powinna mu pogratulować aktorstwa. Drugi raz zrobił w konia Ligę, lecz nie zamierzała tego nagłaśniać. Słyszała od Shigarakiego, jak jej ucieczkę przedstawił Dabi, chwaląc ją za to ugryzienie. Sora tylko słuchała. Teraz też udawał, że nic nie wiedział. A od pewnego czasu wiedział, kim jest Sora. Aż za dobrze. Wiedział, że jest kobietą, i że jest córką premiera Japonii. Przecież znalazł to przeklęte zdjęcie, które dziewczyna zabrała ze sobą, gdy uciekała. Na fotografii widniała ona z rodziną. I to ukazane na nim udawane szczęście cudownej rodzinki. Obrzydlistwo. Poczuła się przyłapana na spoglądaniu w stronę drzwi, za którymi zniknął czarnowłosy, nerwowo spojrzała na milczącego Tomurę. Ten bez słowa ruszył przed siebie, zostawiając zdezorientowaną dziewczynę.

- H-hej... Tomura - zawołała cicho za nim, ale ten się nawet nie obrócił. Sora nadęła policzki i sama poszła tam, gdzie kiedyś był jej pokój. Nic się tu nie zmieniło... Nikt tu nic nie ruszał, co trochę ją wzruszyło. 

- Nikt tu nie wchodził. - Usłyszała za sobą. - Nie pozwoliłem.

Odwróciła się i zobaczyła Tomurę, opierającego się o framugę.

- Niestety nadal nikt nie założył nowych drzwi - rzucił z obojętnością. - Czy czujesz się jak... w domu?

Sora nie odpowiedziała. Z rozbiegu rzuciła się na chłopaka, mocno w niego wtulając. Shigaraki ledwo utrzymał równowagę, nie spodziewając się tak gwałtownego naparcia na niego. Dobrze, że złotooka wtulała się w jego pierś i nie była w stanie zobaczyć jego narastających rumieńców. Dotykała go. Przytulała go. Jak kiedyś. Jak gdyby nigdy nic się nie zmieniło. A jednak zmieniło się wszystko. Była dziewczyną! Tomura ostrożnie również objął dziewczynę, czując jak zaczynają go piec oczy. Zaklął w myślach, że to znowu ta przeklęta alergia.

- Ne... Tomura - zapytała cicho Sora. - Czy mogę... dzisiaj spać z Tobą?

- Ta... - mruknął, po czym w pełni zrozumiał sens jej słów. - Zaraz co?!

- Nie lubię spać przy otwartych drzwiach - szepnęła, lękając się jego wybuchu złości albo odrzucenia. Ten za to czuł się za to winny, bo przecież to on zniszczył drzwi. Nie miał innego wyboru jak tylko się zgodzić. - A mogę twoją bluzę?

- Nie przeginaj - warknął, na co Sora się zaśmiała. Jej śmiech był dla niego taki kojący. Mimowolnie objął ją znacznie mocniej. - Sora... - zaczął, ale nie potrafił sklecić żadnego porządnego zdania. Wtedy wydarzyło się coś, co sprawiło, że wszystkie myśli w głowie chłopaka zmieniły się w papkę i wyparowały. Sora odsunęła się od niego, stanęła na palcach i cmoknęła go w usta.

Krótko widział jej uśmiech, kiedy ta wyminęła go i biegiem pognała do jego pokoju. Pewnie ukraść bluzę. Natomiast Tomura Shigaraki stał jak zaklęty, wpatrując się w pustą przestrzeń przed nim. Soczysta czerwień znów rozpłynęła się na jego twarzy, aż obawiał się, czy nie dostał gorączki od tego wszystkiego. Uniósł ostrożnie dłoń i musnął palcem suchą i popękaną wargę. To przelotne uczucie, ta mała iskra... Co to, do diabła było? I dlaczego chciał, aby Sora zrobiło to ponownie? W usta, w czoło, policzki, by zasypała go taką czułością? Jak głupiec podążył za nią, mając mgłę przed oczami i istną pustkę w głowie. 

- Moja... Sora...

Rozpad | Tomura Shigaraki✔Where stories live. Discover now