Ep. 34

371 59 19
                                    

- Wiedziałaś o tym?

Sora przystanęła nagle, słysząc głos, który jeszcze chwilę temu miała nadzieję, że uciszyła na zawsze. Obejrzała się przez ramię, dostrzegając opartą o ścianę postać brata, ciężko oddychającego. Pomimo rany w brzuchu, niezbyt głębokiej, nadal przewyższał siostrę wzrostem, siłą. Gdyby chciał z łatwością dopadłby ją i oddał bohaterom. Zamiast tego stał kilka metrów dalej, przyglądając się jej badawczo. Sora starła łzy, gromadzące się w jej oczach, a potem kiwnęła głową. Do diabła, oczywiście, że o tym wiedziała! Miała być pierwszym mieszkańcem tego bloku, bo z czasem państwo Madarame zdało sobie sprawę, że tamten pokój nie wystarczy na długo. Dzieci rosły, a wraz z nimi ich dary, stające się znacznie potężniczejsze.

- Cholera, co za bydlak - westchnął Shiro, pokonując dzielącą ich przestrzeń. - Nie dźgnij mnie znowu nożem, dobra? - parsknął śmiechem, gdy znalazł się przed siostrą. Położył dłoń na czubku głowy, delikatnie głaskając zakurzone włosy siostry. - Wyrosłaś, Soraś... Stałaś się naprawdę odważną i silną kobietą. Nie ma nic ważniejszego na tym świecie dla mnie poza tobą. Idź. - Sora odsunęła się od brata, patrząc na niego nieodgadnionym wzrokiem. - Zrób, co masz zrobić. 

Nie czekała na moment, gdy starszy brat zaśmieje się, stwierdzając, że tylko żartował i za żadne skarby nie pozwoli dokonać jej okrutnej zbrodni. Był przecież bohaterem, ale najwidoczniej rola brata stanowiła dla niego priorytet. Odwróciła się na pięcie, kierując się w stronę korytarza, jakim premier Japonii, jej ojciec, powinien się kierować po skończeniu idiotycznej przemowy. Shiro nadal stał, nie powstrzymywał jej. Pozwolił dokonać zemsty, nie mówił też nic o tym, że zatrzyma ją po wszystkim, nie wspomniał już o Shigarakim mieszkającym w skruszonym sercu dziewczyny. 

Ceremonia dobiegła końca, ludzie klaskali, buczeli, prezentując sprzeczne opinie na temat kontrowersyjnego projektu. Premier nie zważał na zdanie nikogo, bo nikt nie mógł zagrozić jego stanowisku, władzy. Ale i on nie pozostawał nietykalny i wiecznie żywy, o czym przekonał się dość szybko i boleśnie. Skręcając w korytarz, odpędził ochroniarzy, uważając ich za zbędnych. Szedł samotnie, głupota, ale przecież nie mógł przewidzieć, że zaraz dokona swego żywota. Mijając pierwsze okno, obejrzał się za rozchodzącym tłumem, dumny z siebie i swego dzieła. Ratuje społeczeństwo, wmawiał sobie. Ludzie mu za to podziękują, powtarzał. Ponownie skręcając w lewy korytarz, poczuł coś zimnego, co przebiło się przez marynarkę, koszulę i zatopiło w jego wnętrznościach. Powoli spuścił wzrok na sztylet wystający mu z brzucha. Pod wpływem nagłego lęku, odepchnął od siebie napastnika i zatoczył się do tyłu, wylewając z siebie więcej krwi,

- Kim ty...?! - warknął, w ustach wszelkie płyny - krew i wymiociny - jak gromadzą mu się w gardle i utrudniają przełykanie. Popatrzył na twarz oprawcy, zamierając. - Ochrona! - wrzasnął z trudem, ale nikt nie przbył mu na ratunek. - Sora, czy to ty...? Shiro! - Zauważył oddalonego od nich syna. - Jesteś bohaterem, prawda! Ratuj mnie! Ratuj swego ojca!

- Nie jesteś naszym ojcem - syknęła Sora, zaciskając palca na rękojeści tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. - Może i dałeś nam życie, ale dałeś również koszmary i ból. Nie powinieneś nazywać się naszym ojcem!

- Robiłem to wszystko dla waszego dobra! Wasza moc... - zamilkł, czując lekkie wyładowie, któe przeszło bez żadnych zniszczeń przez korytarz. - Wy... kontrolujecie ją...

- I to nie dzięki tobie! - pisnęła Sora, przydeptując stopą nogę ojca, na co ten zaklął paskudnie. - Jak to jest, że kierujący tobą strach zaprowadził cię tutaj? Jak się czujesz ze świadomością, ż twoje nic niewarte życie zaraz się skończy, a projekt centrum zostanie zapomniany?! Jak to jest, gdy ktoś rujnuje twoje życie? Powiedz mi! Chcę to usłyszeć!

Rozpad | Tomura Shigaraki✔Where stories live. Discover now