Ep. 33

407 68 7
                                    

Boję się... niech ktoś mnie ocali.... Braciszku, ocal mnie. Mamo, papo, nie będę już. Będę nad tym panować. Nie zamykajcie mnie tu. Tu jest ciemno, boję się.

Boję się.

Sora ponownie uderzyła pięścią w ścianę, kiedy na jej twarzy wyschły już wszystkie wylane łzy. Zdradził ją. Oszukał. Zamknął jak nagrodę, która ma czekać, aż ten łaskawie się zjawi ze wspaniałymi wieściami. Mógł ją odsunąć od akcji z Overhoulem, od początku nie brała w tym udziału, ale chciał dokonać za nią zemstę! Co, przyniósłby prochy lub głowę ojca pod jej nogi, oczekując od niej więcej uwielbienia. Sora nie była tą samą głupiutką osobą. Widziała, gdzie się kończy troska, a zaczynała paranoja. O ile tolerowała to i uważała za urocze tę przesadną nadopiekuńczość Tomury, tak zamykanie jej wbrew woli niszczyło wszystko.

Wzięła głęboki oddech. Ucieknie. Znowu. Jak do tej pory. Jak są znajdzie, wygarnie mu wszystko, jak złamał jej serce tą zdradą, jak teraz go nienawidziła! Wszystko! Pieprzyć czerwoną nić, ucieknie i sama zabije ojca, nim Shigaraki się spostrzeże, a później będzie ich czekać długa, trudna rozmowa. Sora skupiła się, uspokajając oddech. Zebrała w sobie całą moc, jaką zgromadziła od bliskości członków Ligi. Jej oczy błysnęły dziko, gdy wyładowała wszystko, co w sobie miała, niszcząc pomieszczenie oraz jak się okazało cały wielki, acz opuszczony budynek.  Stała w ruinach, wiedząc, że to kwestia czasu, aż bohaterowie zainteresują się nagle, jeszcze nieprzeznaczonym do rozbiórki, budynkiem. Do uszu Tomury również ta wieść wkrótce dotrze, czas naglił. 

Postąpiła pewny krok, po czym upadła, przyciskając mocno dłoń do lewego boku. Skrzywiła się na widok krwi, przebijającej przez bluzę Shigarakiego. Ściągnęła ją i podarła na kawałki, wykorzystując materiał, jako prowizoryczny opatrunek. Do dorwania premiera powinno to wystarczyć. Potem... niech się dzieje co chce. Gdy oddaliła się wystarczająco od zniszczonego budynku, słyszała jadące w tamtym kierunku syreny alarmowe - straż pożarna, policja, pogotowie, bohaterowie. Wszyscy. Może to nawet działało na korzyść Sory? Przez ten nagły ,,atak terrorystyczny'' nikt nie skupi się na tym, że premier Madarame mógłby stać czyimś celem. On sam pewnie nie spodziewał się ataku ze strony własnego dziecka. Tak bardzo Sora chciała pokazać mu, co stworzył jego własny strach. Jego i matki.

- Przepraszam, Tomura - szepnęła. - Ty również mnie do tego zmusiłeś.

Wdrapała się po schodach przeciwpożarowych na dach najbliższej kamienicy. Pomimo bólu w prawym boku, zachowywała równowagę i nie zwracała uwagę na powoli wylewającą się z niej krew. Z jej punktu obserwacji dało się zobaczyć, w jakim kierunku powinna się udać, aby dotrzeć do miejsca występu premiera. Skacząc z dachu na dach, pokonywała dzielący ich dystans. Nie zważała na ból, kierując się determinacją i pragnieniem zemsty. Przy ostatnim dachu lądowanie wyglądało najgorzej - zatoczyła się na twardej powierzchni, czując paraliżujący ból.

- Jeszcze trochę... - mruknęła, podnosząc się na kolana. Materiał bluzy Shigarakiego przesiąknął krwią, na co Sora się skrzywiła. Wyjęła z pochwy niewielki sztylet, z którym nauczyła się nie rozstawać, jeśli chciała przetrwać. - Auć, cholera. - Próbowała wstać, ale to skończyło się bolesnym upadkiem.

- Sora...

Dziewczyna przetarła krew, której strużka spłynęła po brodzie. Nie zamierzała się odwracać, nie chciała patrzeć w identycznie złote oczy jak jej same, by dostrzec w nich zawód, rozczarowanie i złość. Nie zawaha się. Za zamykanie w ciemnym pokoju, za rygor i kary. Ta złość wzmacniała quirk Sory. Złapała się za bok, aby podejść do skraju dachu. Widok kulejącej siostry zabolał Shiro, ale nie ruszył się. Powinien ją powstrzymać, a zamiast tego z bólem wpatrywał się w zataczającą się postać.

- Sora, proszę...

- Zamknij się.

- Sora, nie jesteś mordercą... - Widząc, że siostra nie zamierza go posłuchać, podszedł niej i objął ją, wtulając się mocno w ciepłe ciało. - Sora, błagam, nie rób tego... Jeśli to zrobisz, nie będzie odwrotu. Wiem, jakim był potworem.

- Zamykał mnie w tamtym pokoju, gdy uciekłeś - powiedziała drżącym głosem - przykuwał do mebli, bił i spraszał ludzi, którzy włazili mi do głowy. Gdy uciekłeś, próbowałam wiele razy się zabić, a przez nieudane próby ciągle mnie pilnowali. Szansa na moją ucieczkę nadarzyła się przypadkiem i jestem tutaj.

- Sora, ale dlaczego z nim? Shigaraki to...

Sora pokręciła głową, co wyczuł przez nagły jej ruch. Nie odsunął się, czując jak do oczu napływają mu łzy. Zawiódł ją. Z dobrych intencji stworzył tak samotne dziecko, przez tyle lat rozłąki skazał ją na większe cierpienie niż to, które przeżywali razem. Pamiętał, gdy po wyjściu z pokoju mała siostrzyczka tuliła się do niego i wypłakiwała. Jak wrzeszczała, gdy go nie było. Może faktycznie ich ojciec zasłużył na najgorszy los, ale Dara był bohaterem nie mógł na to pozwolić. Zwalczał przestępców, Sora nim była.

- Kocham go - szepnęła, co zaskoczyło Shiro. - Gdy mnie znalazł byłam nikim, dawał mi cel i troskę, trochę nieumiejętnie i niezdarnie - parsknęła cichym śmiechem. - Ale był przy mnie. Muszę to zrobić.

- Zatem powstrzymam cię.

Nim zdążył zareagować, poczuł lodowaty dreszcz przeszywający boleśnie jego ciało. Łapczywie złapał dwa oddechy, gwałtownie odsuwają się od siostry, by dostrzec w jej dłoni zakrwawiony sztylet, przesunął wzrokiem na swój brzuch i powiększającą się czerwoną plamę. Co go bardziej zszokowało? Z widocznym uczuciem zdrady spojrzał na twarz siostry - i co zobaczył? Nic, kamienną twarz z łzami, żłobiącymi ślady na bladych policzkach. Zraniła go. Wbiła mu sztylet w brzuch... jego mała siostrzyczka. A mimo to dalej nie potrafił jej nienawidzić. Przymknął na moment oczy, osuwając się na ziemię, gdy je otworzył Sory już z nim nie było. Zaklął pod nosem, ocali jej duszę.

W tym czasie Sora zsuwała się po budynku, omijając patrol bohaterów i kilku policjantów. Jej krew mogłaby budzić pewien niepokój, a co gorsza - podejrzenia. Szła powoli, jak zwykły turysta, udając, że podziwia wzniosły budynek, będący jednocześnie siedzibą premiera jak i historycznym budynkiem sprzed kilkudziesięciu lat. Prawdopodobnie to jej brat miał strzec tyłów, bo jak się okazało nikogo nie było przy tylnym wejściu, co pozwoliło dziewczynie wsunąć się niepostrzeżenie do środka. Ogromny ból rozrywał jej serce, z powodu tego, co zrobiła Shiro. On tylko chciał ją chronić przed wielką zbrodnią i krzywdą. Niestety było za późno na ocalenie jej, już dawno postanowiła, że ojciec zapłaci za wszystko, co zrobił własnym dzieciom.

Nie byli zwierzętami, które należy tresować albo ukrywać przed światem, bo są nieidealne. Nie takie jak chciał. Ich dar był zbyt niebezpieczny. A to potęgował strach rodziców. Zamiast próbować wyćwiczyć umiejętności dzieci, zamykali ich, z nadzieją, że to minie jak choroba, zwykła grypa lub przeziębienie. Sora oparła się o ścianę, próbując nabrać głębszego oddechu, jej koszmar zaraz się skończy... jeszcze trochę. Już na korytarzu, prowadzącym na balkon, z którego starszy mężczyzna wypowiadał się o czymś z wielkim zachwytem.

- Jak wiadomo Tartarus pełni rolę więzienia zamkniętego dla najbardziej niebezpiecznych złoczyńców o naprawdę niebezpiecznych darach bądź ich nie kontrolujących. Kilka lat temu napomknąłem o nie tyle nowej ustawie, co nowym rozwiązaniu dla ludzi obdarzonych niebezpiecznymi darami dla nich samych i ich otoczenia. Ilu poczciwych obywateli zeszło na złą drogę przez nieradzenie sobie z własną mocą? Projekt, na który poświęciłem ostatnie lata, nazwałbym śmiało magnum opus. Liczę, że poprzecie go i razem sprawimy, że świat będzie jeszcze bezpieczniejszy, a bohaterowie nie będą niezbędni w naszym życiu - mówił premier, na co ludzie rozmawiali między sobą, nie bardzo wiedząc, czy są gotowi na tak radykalną zmianę w świecie, który znali. - Specjalistyczne Centrum Darów Dla Ludzi Zagrożonych. W Tartarusie powstałby dodatkowy blok, w którym umieszczani nie byliby złoczyńcy, lecz ludzie z trudnymi darami.

Sora zacisnęła zęby, więc to od dawna planował. Zamknąć wszystkich tych, których trudno kontrolować w jednym miejscu, a potem co? Wysadzenie budynku? Czy uczciwa praca nad darem? Nie... premierem kierował osobisty lęk, dla niego rozwiązaniem była likwidacja. Niektórzy zaczęli się przekrzykiwać o zamykaniu bliskich w miejscu blisko prawdziwych złoczyńców, lecz premier wciąż upierał się przy swoim, niezwykle dumny z projektu.

Projektu, który jego własna córka doprowadzi do rozpadu.

Rozpad | Tomura Shigaraki✔Where stories live. Discover now