Nastoletnia mama - Rozdziały pierwotne - Rozdział 10

123 1 0
                                    

Po wczorajszym dniu pełnym wrażeń najszybciej jak tylko mogłam wróciłam do domu.

Oczywiście zapomniałam wyłączyć tego cholernego budzika przez co obudził mnie w sobotę o 7:00. Próbowałam zasnąć ale mi się nie udało. Stwierdziłam że pójdę na spacer.  Na zewnątrz było zimno. Stwierdziłam że ide po gazete. wziełam pierwszą lepszą gazetę, zapłaciłam i ruszyłam w stronę domu.

***

Celebrytka w ciąży... Słynny kucharz pobił przechodnia... Na plaży znaleźono rekina... Dzień który zmienił życie pani Gorgiany... Gdy alkohol wejdzie za mocno... Morderstwo osiemnastolatka... Trujące grzyby... CZEKAJ CO?!

-Morderstwo?? Mówię sama do siebie.

Wczoraj w okolicach Golden Valery zamordowany został osiemnastolatek, policja ustaliła że został uduszony. Sprawca został złapany dwa kilometry od zdarzenia, zamordowany miał przy sobie tylko telefon z którego ustalono iż miał naimie Anthony B.

Do moich oczu zaczęły napływać łzy..

-To nie może być on!!!! On żyje!!! To to napewno nie on...  Krzyczałam na cały dom. Nie mogłam się opanować. Na pewno to nie on.

Wyciągnęłam telefon z ręki i zadzwoniłam do Anthonego. Jeden sygnał... Drugi... Trzeci... Czwarty.... Piąty. Miałam nadzieje że odbierze i powie, umie wszystko w porządku, przepraszam że nie odbierałem. Lecz nic takiego się nie stało. Naszczęście w domu nie było Seleny. Wstałam poszłam do kuchni, zrobiłam sobie cherbate. Usiadłam przed telewizorem i oglądałam komedie romantyczne, żeby tylko chumor mi się poprawił. Lecz zamiast poprawy chumoru ryczałam jak małe dziecko przeklinając przy tym. Po piętnastu minutach przyszła Selena widząc mój stan, pobiegła i odkryła mnie kocem. Potem zapytała mnie co się stało, ja chcąc to wreszcie komuś opowiedzieć odpowiedziałam jej co przeczytałam w gazecie.

***

Miną tydzień od kąd dowiedziałam się od śmierci Anthonego. Powoli pogadzałam się z brakiem mojego chłopaka... Ten dzień miał być normalny. Miałam iść do szkoły a potem do ginekologa. Lecz zadzwonił telefon.

Połączenie od mama

- Cześć mamuś. Mówię

-Przyjedź do szpitala. Ulica xxxxxxx x. Twoi rodzice. Szybko. - powiedział nie znany mi głos.

 -Ale-

Nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ męski głos rozłączył się.

***

Szybkim krokiem, a raczej biegnąc w stronę sali operacyjnej. Dowiedziałam się że moi rodzice mieli wypadek, jakiś motor prawie wjechał w nich, mój tata stracił panowanie nad samochodem i wjechali w drzewo auto zaczęło się palić. Podobno ledwo co udało się im wyjść z auta.

***

-I co! Co z moimi rodzicami!! Krzyczę na sale gdy lekarz wyszedł z pomieszczenia.

-Przykro mi... Mężczyzna zmarł na sali operacyjnej, a Kobieta jest w bardzo ciężkim stanie.

-A-ale j-jak... Mówię że łzami w oczach. —T-tato... M-mogę zobaczyć m-mamę?

-Oczywiście proszę za mną.

Lekarz prowadził mnie w stronę jakiejś sali, poprosił o ciszę i powiedział gdzie leży mama.

-Mamo...  Zaczęłam, próbując się nie rozpłakać.

-C-córeczko... Mówi prawię nie słyszalne moja rodzicielka.

-Nic, nie mów.. Musisz odpoczywać. Mówię.

-Co z Maxem? Pyta moja mama.

-Ni-nie ż-żyje.... Mówię a po moim policzku spływają słone łzy. Zakrywam rękam twarz.

-Mi.. Mi również nie.. Nie będzie dane długo.. Przeżyć.. Mówi smutno matka.

-Ty nie umrzesz! Nawet tak nie mów. Musisz żyć! Kto zaopiekuje się moim dzieckiem?!

-Z-znam lekarza który podejmie się operacji, twojej i Seleny. Podaję mi kartkę z adresem lekarza.

-Co nie zmienia faktu że i tak będziesz żyła.

-Kocham cię Mia. Mówi i odwraca głowe a ja słyszę tylko piszczenie urządzenia do którego jest przypięta moja rodzicielka.

-Mamo... POMOCY!!! LEKARZA!!! BŁAGAM!!! POMOCY!!!

-Proszę Panią o wyjście. - Mówi lekarka. Zrobiłam co kazała.

-Kocham cie Mamo nie umieraj proszę. Nie umieraj...

Nastoletnia mamaजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें