32

541 16 0
                                    

—I co z nią?! – Gwałtowne wstałam z krzesła gdy zobaczyłam lekarza wychodzącego z sali.

— Jest pani kimś z rodziny? – zapytał lekarz.

— No.. Nie. Ale jestem jej przyjaciółką! – powiedziałam bawiąc się swoimi rękoma.

— W takim razie przykro mi, ale nie mogę ci Pani powiedzieć. – powiedział lekarz i odszedł.

Po czekałam aż lekarz odejdzie ode mnie, tak abym mogła spokojnie wejść do środka. Gdy lekarz znikną z mojego pola widzenia podeszłam pod drzwi do sali Tiffany. Gdy miałam nacisnąć na klamkę coś mnie zablokowało. Stałam w bezruchu nie wiedząc czy wchodzić.

Przecież ona mnie nienawidzi i na pewno nie jestem tam mile widziana. Ale jednocześnie się o nią martwię.

Wzięłam głęboki oddech i oddaliłam się od sali dziewczyny. Gdy stałam pod drzwiami szpitala jedna myśl wciąż mnie męczyła. Tak bardzo chciałam wiedzieć co się z nią dzieje. Nie myśląc wiele znów zawróciłam idąc w stronę sali dziewczyny.

Pociągnełam za klamkę wchodząc do sali. Widok który zobaczyłam mnie przeraził. Na łóżku szpitalnym leżała blada jak ściana Tiffany. Na całym jej ciele były siniaki i rany. Miała zawiniętą rękę w gipsie, a jej zmęczone oczy były przerażające.

Zrobiłam parę kroków w przód, ponieważ dziewczyna mnie nie widziała bo miała zamknięte oczy.

— Hej. – powiedziałam cicho nie wiedząc w którą stronę patrzyć. Ona popatrzyła na mnie na chwilę po czym odwróciła wzrok.

— Czego chcesz? – mówi patrząc w nieznanym mi kierunku.

— Jak... Jak się czujesz? – powiedziałam. To było jedyne pytanie które w tym momencie przychodziło mi do głowy, mimo iż wcześniej miałam ich tak wiele.

— A jak mam się czuć? – westchneła. — Nie potrzebna, bezwartościowa,
słaba.. – mówi po czym patrzy na mnie, już dalej nic nie mówiąc.

Dosłownie chwilę siedziałyśmy w ciszy, ale tyle mi wystarczyło by poczuć ogromnie wyrzuty sumienia.

— Przyszłaś popatrzeć na mnie żeby wiedzieć co powiedzieć swoim przyjaciółeczkom? – zapytała z pogadrą.

— Nie, to nie tak.. – zaczełam się tłumaczyć.

— Jestem zmęczona, więc proszę wyjdź. – mówi po czym odwraca się do mnie tyłem.

— Okej, dziękuję że że mną po rozmawiałaś i przepraszam za to wszystko. – powiedziałam.

— Idź już. – powiedziała.

Cicho zamknełam za sobą drzwi wychodząc z jej sali, zastanawiając się czy uda mi się jeszcze uratować tą znajomość.

***

Od kąd wróciłam od Tiffany lekko się załamałam. Chce mi się płakać bo wiem jaka jestem okropna. Nie mogę na siebie patrzeć. Od wczoraj nie mam ochoty wychodzić z pokoju, mimo że wiem iż muszę iść do pracy. Mam ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie.

***

Leżałam na łóżku wiedząc że Tiffany dziś wychodzi z szpitala. Cieszyłam się że już z niego wychodzi, ale jednocześnie martwiłam się czy ona nadal będzie chciała ze mną mieszkać.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Nawet nie miałam ochoty tych drzwi otwierać. Domyślałam się że pewnie tam stoi Tiffany. Pewnie przyszła po swoje rzeczy. W końcu poszłam otworzyć jej drzwi. Nie myliłam się,tam stała Tiffany i nie witając się weszła do środka.

Rzuciła tyko że zamieszka z Lukiem. W piętnaście minut wzięła swoje rzeczy i wyszła bez słowa nie mówiąc mi nawet głupiego ,, cześć''. A zresztą czego ja się spodziewałam. Że co? Że mi wybaczy? Że wybaczy mi to jaka jestem okropna? Nie zasługuje na nią.

       Minął miesiąc od kąd Tiffany się wyprowadziła. Ciągle czułam ogromne wyrzuty sumienia i ciągle - zresztą słusznie się obwiniałam. Nie robiłam kompletnie nic do momentu w którym postanowiłam chodź trochę coś w sobie zmienić. Postanowiłam zacząć biegać. Bieganie, po mimo tego że z początku bardzo go nie lubiłam, to teraz stał się moją codziennością. Biegałam zawsze nie ważne jaka była pogoda..

Tego właśnie dnia, skończyłam swój bieg. Dziś była sobota więc postanowiłam trochę dłużej pobiegać. Gdy tylko wróciłam byłam okropnie zmęczona i nie miałam na nic siły. Postanowiłam że naleje sobie wody do wanny i trochę odpocznę. W czasie gdy woda nalewała się do wanny ja podeszłam do lustra żeby obmyć twarz chłodną wodą.

Denerwowało mnie że znów muszę na siebie patrzeć, ponieważ ja widzidziałam w lustrze okropnego potwora bez uczuć. Który sobie wmawia że jeszcze kiedyś będzie lepiej. Znów było mi okropnie przykro za to jaka byłam jeszcze całkiem nie dawno. Gdy się trochę uspokoiłam, rozczesałam włosy i weszłam do wanny z gorącą wodą. Woda była trochę za gorąca i mnie parzyła, ale nie przeszkadzało mi to. Po długiej kompieli wyszłam z wanny czując zimno które tak kochałam. Naga poszłam do pokoju i ubrałam szare dresy i biały za duży podkoszulek. Wyszuszyłam włosy i związałam w rozwalonego koka. Właśnie miałam zabierać się za coś do jedzenia gdy do mojego domu zadzwonił dzwonek. Nikogo się dziś nie spodziewałam,więc czym prędzej otworzyłam drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu stała tam Tiffany.

— Hej. – Powiedziała ponuro zaraz jak tylko otworzyłam jej drzwi.

Zastanawiałam się tylko po co przyszła. Czyżby ona mi wybaczyła? Nie, to nie możliwe. Po tym co jej zrobiłam..

— Cześć. – powiedziałam niepewnie. — Wiesz, ja mogę ci to wszystko wyjaśnić! – powiedziałam to dłuższej chwili.

— Tak, musimy to sobie wszystko wyjaśnić. – pokiwała lekko głową. Widziałam że coś jest z nią nie tak.

— Tiffany.. Wszystko w porządku? – zapytałam.

— Tak. – powiedziała słabszym głosem.

— Wejdźmy do środka. – powiedziałam, lecz gdy tylko Tiffany przekroczyła próg mojego domu, zemdlała.

Szybko zadzwoniłam po pogotowie, bojąc się co jej jest. Miałam nadzieję że to nic poważnego..

Nastoletnia mamaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant