9

746 28 0
                                    

    Jeszcze chwilę stałam w osłupieniu, patrząc na oddalającą się Liam, i co chwilę dotykając swoich ust. Czy to możliwe że właśnie mnie pocałowała?

— To twoja dziewczyna? - Pyta nagle jakiś dziwnie znajomy chłopak.

— Kim jesteś? - Pytam zażenowana, drapiąc się po nosie.

— Nie pamiętasz mnie? - Mówi mocno rozbawionym mężczyzna, a ja dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego kim jest.

— To ty...? - pytam zdziwiona.

— No na to wygląda. To twoja dziewczyna? - Pyta znowu.

— Książkę o mnie piszesz? - Mówię lekko zdenerwowana jego wypytaniem o moje życie.

— Nie. Nie piszę, jestem poprostu ciekaw, a teraz odpowiedź. - mówi wpatrując się we mnie. Coś mi się w nim nie podoba.

— Nie. A teraz daj mi spokój i przestać wpieprzać się w moje życie. - odpowiadam i próbuje go ominąć.

— Przecież widziałem jak się całowałaś z tą dziewczyną. - mówi.

— Nie twoja sprawa. - warknęłam.

— Widzę że księżniczka obrażona. - mówi z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.

— Daj mi spokój człowieku. - mówię już mocno zdenerwowana.

—  Nie dam ci spokoju puki mi nie odpowiesz.-odpowiada ze stoickim spokojem.

— Nie. To nie jest moja dziewczyna! A teraz z łaski swojej przesuń się. - Mówię. I widzę w jego oczach... Ulgę? Sama Nie wiem, ale to było bardzo dziwne.

— Jasne.. Jeszcze się spodkamy mała! - Mówi z oddali. Ja tylko wywracam oczami i biegnę do domu.

Weszłam do domu nie witając się z nikim, szybko weszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku.

—  Scarlett, Siostro coś się stało? - Pyta Melanie siadając obok.

— Nie jesteśmy siostrami. - Mówię zdenerwowana, bo mam ochotę pobyć sama.

— Ale co ty wygadukesz. Oczywiście że jesteśmy siostrami! - siostra śmieje się nerwowo.

Czyżbyś wiedziała że nie jesteśmy siostrami??

— Nie, nie jesteśmy. - mówię i podchodzę do okna.

— Ale ty głupia, przecież nasza mama urodziła czworaczki! - jej śmiech stawał się coraz bardziej nerwowy, a ona drapała się po karku. Zawsze tak robi gdy jest spięta.

— Tak? I ty wyglądasz inaczej niż ja? Znam prawdę. - wywracam oczami.

— Jaką prawdę? Oczym ty mówisz? - udaje że nie wie o co chodzi.

— No to posłuchaj. - Opowiadam jej to samo co mówiła mi kiedyś moja                ''matka''. Gdy skończyłam mówić Melanie była przestraszona.

— Z kąd t-to wiesz? Nie wierzę że mama ci powiedziała. - mówi Melanie. — Mamo! Chodź tu!

— Tak? - Odpowiada mama.

— Długo masz zamiar to przed nimi ukrywać - mówię w stronę mamy.

— Ale co? - Mówi matka, ale po jej minie widzę że wie o co mi chodzi. - — Ehhh. Scar, Obiecałaś że im nie powiesz...

— Nic Ci nie obiecywałam. Dominic! Meg! Chodź cię tu! - Mówię do rodzeństwa które stało za drzwiami.

—Tak? - Mówi Meg.

— Ona chce wam coś powiedzieć. - Wskazuje ręką na matkę.

***

Powoli i bezcelu szłam ciemnymi alejkami. Nie wiedziałam która godzina, poprostu szłam.

— Co tu robisz? Sama? - Pyta znajomy głos.

— Idę? - Mówię sarkastyczne. I wyciągam papierosa. Nie pale często, wręcz prawie nigdy ale teraz poczułam chęć zapalenia.

— Palisz? - Mówi zaskoczony.

— Nie widać? - mam go już po dziórki w nosie.

— Widać, widać. - odpowiada zamyślony, co jakiś czas się uśmiechając.

Ok, to się robi dziwne.

Siedzę sama w ciemnej alejce, z chłopakiem który ciągle mnie śledzi.

Co może pójść nie tak?

Muszę z tąd jak najszybciej uciec.

— Czemu mnie nachodzisz? - Pytam powoli oddalając się od chłopaka.

— Mogę sobie chodzić gdzie chce. - mówi wciąż zamyślony. To była moja szansa.

Biegłam ile sił w nogach w stronę domu, po drodze wpadając na przechodniów i prawie pod auto. Na moje nieszczęście złapała mnie kolka i musiałam zwolnić. Wyglądało na to że ten facet mnie nie goni.

— Może cię powieść? - znowu ten głos.

Podskoczyłam że strachu. Kiedy on zdążył tu przyjść, i to tak że go nie słuszałam?

— Może odrazu porwać i mieć za niewolnice? - mówię sarkastycznie próbując ukryć swój strach.

— Jak chcesz to czemu nie. - powiedział chytro się usmiechając i niebespiecznie blisko podchodząc.

— Ale tempy człowiek... - Mówię pod nosem.

— Słyszałem. - odpowiedział chłodnym głosem.

— Świetnie! - powiedziałam sarkazmem i znów zaczęłam biec. Tym razem już udało mi się dobiec do domu.

***

— Dajcie jej spokój! - Krzyczę na ludzi wokół.

— Bronisz puszczalskiej? - mówi jakiś chłopak.

— Nie jest puszczalska! Nie znasz jej histori więc nie oceniaj! - Mówię do ludzi śmiejących się z Tiffany.

Ostatnio gdy szłam sobie razem z Tiffany, ktoś nas potrącił i torebka z zdjęciem jej dziecka wypadło. Cała szkoła to widziała i teraz wyzywają ją od szmat. Bardzo mi jej szkoda.

***

— Ja nie daje rady Scar. - Mówi rozpaczliwie Tiffany.

— Nie rób czegoś, czego będziesz potem żałowała. - próbuje ją odwieść od jej pomysłu.

— Nie będę żałowała. - mówi lekko się uśmiechając.

— Proszę, zejdź z tego okna. - panikuje. — Pomogę Ci tylko nie rób niczego głupiego!

— Nie chce żyć. - Mówi wychylając się jeszcze bardziej za okno.  — Nie mam po co żyć. O jedną ofiarę losu mniej. - powtarzała.

— Zastanów się, nie masz drugiego życia! Proszę, zastanów się! - cały czas staram się ją przekonać żeby nie skakała.

— I bardzo dobrze. - mówi. — Zamknij oczy jeżeli nie chcesz tego widzieć.

— Proszę... - Słyszę straż pożarną i karetkę.

— Dziękuję że mnie wspierałaś, dziękuję że że mną byłaś, ale ja już tak nie mogę, nie dam rady! Jestem za słaba! - I skoczyła.

— Tiffany! Nie!!! - Krzyczę i podbiegam do okna, ledwo co dotknęłam jej palca.

Na dole stała już straż z specjalną matą, i karetka przygotowana dla Tiffany.

Wychyliłam się żeby zobaczyć czy nic jej nie jest, i poślizgnełam się i wpadłam przez okno...  Później jedyne co pamiętam to ciemność i okropny ból.

================================

Alleluja! Rozdział poprawiony.

Nastoletnia mamaWhere stories live. Discover now