5

931 36 0
                                    

Wzięłam kartkę i szybko wyszłam z tego dziwnego pokoju, zamknęłam go na klucz. I poszłam do mojego pokoju. Jeszcze raz analozowałam treść tego listu.

Trojaczki?

Ciąża?

Śmierć?

I czemu moja matka miała by się nimi opiekować?

O co mogło jej chodzić?

Znały się razem z moją matką?

Skończyłam rozmyślać bo i tak na żadne z zadanych pytań nie znałam odpowiedzi. Przeglądałam, oglądałam filmy na YouTube aż wkońcu usnełam. Obudziłam się a na zewnątrz było już ciemno i padał śnieg wstałam z łóżka i zeszłam do salonu gdzie siedziała już wściekła matka.

- Gdzie byłaś?! - Krzyczy gdy ja jestem na schodach.

- W pokoju. - Mówię bez emocji i siadam przy stole.

- Ale mi chodzi o wczoraj!

- A gdzie miałam być?? Udaję że nie wiem o co chodzi.

- Nie udawaj. Nie pozwoliłam ci iść na tą imprezę!

- A pozwalasz mi na co kolwiek? - Mówię pewna siebie. - Ale nie ważne. To teraz twoja kolej. Co. To. Jest? - Pytam i kładę na stół kartkę.

- Kartka? Odpowiada moja matka.

- Otwórz. - Mówię i widzę strach w jej oczach.

- N-no co list. - Stara się być przekonująca.

- Nie udawaj że niewiesz. Kto. To. Selena?!

- Nie wiem.

- Tak? To czemu w tym liście piszę o tobie, o jakiejś ciąży i o tym że nie przeżyje porodu?! Gadaj!

- To moja znajoma.

- I? - staram się jak najwięcej dowiedzieć.

- I tyle? - Mówi zirytowana matka. A ja patrzę na nią wzrokiem typu,, serio? Nie wierzę ci'' - No dobra. Powiem Ci pod jedynym warunkiem.

- Jakim?

-Będziesz się bardzo pilnie uczyła oraz codziennie przez tydzień sprzątała dom.

- Ehhh. No dobra. - I tak nie miałam zamiaru tego robić.

- Ostrzegam że to co zaraz powiem... To co zaraz powiem będzie, smutne i pewnie się zdenerwujesz. Zrozumie jeżeli mnie znienawidzisz.

- Dobra dobra, nie przedłużaj.

- A więc zaczęło się od tego że pewnego razu wychodziłam od ginekologa, zobaczyłam dziewczynę która siedziała sama i głośno płakała. Podeszła do niej a ona opowiedziała mi że jest w ciąży i że rodzice ją znienawidzą. Spytała czy mogę pojechać z nią poinformować jej rodziców o ciąży. Rodzice ją wyrzucili z domu, a ja zaproponowałam żeby mieszkała że mną. Moi rodzice początkowo nie chcieli się zgodzić, lecz wkońcu się zgodzili i Selena zamieszkała z nami. Pod koniec mojej ciąży... Byłam wtedy w siódmym miesiącu ciąży, cały szas chodziła smutna, przybita. Wtedy nie wiedziałam jeszcze co ją smuciło. Gdy ja urodziłam chwilowo było dobrze. Aż wkońcu Selena... Spojrzałam na matkę widziałam że zaczęła płakać. Nie zdawałam pytań i słuchałam dalej... Selena zaczęła rodzić.. Szybko zadzwoniłam po karetkę i zabrali ją. Zaczęła rodzić. Poród trwał bardzo długo... Aż wkońcu z sali wyszedł lekarz, i poinformował nas że Selena zmarła...

- A co z jej dziećmi? Pytam starając się nie płakać.

- Ktoś musiał się nimi zająć. Przed śmiercią Selena prosiła mnie żebym się zajęła jej dziećmi. Tak więc zrobiłam.

- M-mamo.. - chyba domyślałam się co chciała powiedzieć.

- Tymi dziećmy jesteście ty, Meg i Dominic. Melenie jest najstarsza a ja nie urodziłam czwowaczków, ty jesteś dzieckiem mojej przyjaciółki... Przyjaciółki która była dla mnie jak siostra.. A teraz nie żyje! Przez was!!! Nienawidzę was! Gdyby nie ty! Selena miała by szansę na przeżycie! Ponieważ miała urodzić się tylko Meg i Dominic'a! Ty nie byłaś planowana!!!

Rozpłakałam się i szybko wybiegłam z domu. Jak ona mogła mówić takie okropne rzeczy? Biegłam nie patrząc gdzie idę i do kąd. Nagle wpadłam w drobną sylwetkę. Podniosła się i zobaczyłam Tiffany. Znowu podobnie ubraną. Tym razem na nogach miała czarne rajstopy, na ciało zarzuconą miała sukięke z pod której prześwitywał czarny korąkowy stanik i korąkowy majtki.

- P-przepraszam. - Mówię i już miałam biegnąć ale zatrzymała mnie Tiffany.

- Proszę poczekaj. - Mówi smutnym głosem. - Co się stało? Mówi zatroskanym głosem.

Jedyne czego potrzebowałam to wyżalić się. Odpowiedziałam jej tą historię, a ona słuchała.

- Ty widzę że też nie jesteś w dobrym stanie. - Mówię, dopiero teraz zauważyłam że ma rozmazany makijaż i potargane włosy.

- T-Tak.

- Stało się coś? Jeśli tak to możesz mi powiedzieć. - Mówię bardzo przekonujący tonem.

- Nie nic mi n-nie jest. - powiedziała, ale widziałam że to nie prawda.

- Napewno?

- Nie. - Mówi szeptem.

- Proszę powiedz co się dzieje. Ktoś cię pobił?

- Co nie! - Nagle krzyknęła. - To nie to. - Szciszyła głos.

- Więc co?

- Moja rodzina nie należy do najbogatszych, wręcz jesteśmy biedni...

Co?? Tiffany największą pusta laska mająca się za niewiadomo kogo jest biedna?

- ... Moi rodzice wpadli na plan że ja i moja siostra... Rozpłakała się.... Że będziemy... Będziemy n-no.. Po moim ubiorze możesz to łatwo stwierdzić...

- Nie kończ. Współczuję. Mówię do niej i mocno ją przytulam.

//Rozdział poprawiony cieszymy się i radujmy//

Nastoletnia mamaWhere stories live. Discover now