10.

4K 115 5
                                    

Po wczorajszym dniu pełnym wrażeń najszybciej jak tylko mogłam wróciłam do domu. Nie miałam siły by gdziekolwiek wychodzić, lub z kimś rozmawiać. No ale na moje nieszczęście nie wyłączyłam budzika, przez co obudziłam się już siódmej w sobotę. Nie mogłam już zasnąć, więc leżałam na swoim łóżku zastanawiając się co mam teraz robić.
W końcu po mimo braku chęci stwierdziłam że przejdę się na jakiś spacer, czy coś.
Ubrałam się w wygodne ubrania i cicho wyszłam z domu. Powietrze było świeże, a na dworze wiał przyjemny wiatr. Świeciło słońce. Ruszyłam w przeciwną stronę od mojego domu. Po drodzę wstąpiłam do sklepu, ponieważ miałam ochotę czytać jakąś gazetę.
Nie znalazłam żadnych ciekawych magazynów, więc wzięłam pierwszą lepszą gazetę, zapłaciłam i ruszyłam w stronę domu, zapominając że poszłam na spacer.

***

Czytałam po kolei nagłówki gazet w poszukiwaniu czegoś interesującego.

Celebrytka w ciąży... Słynny kucharz pobił przechodnia... Na plaży znaleźono rekina... Dzień który zmienił życie pani Gorgiany... Gdy alkohol wejdzie za mocno... Morderstwo osiemnastolatka... Trujące grzyby...

- Nic ciekawego. - westchnęłam. - I po co ja to kupiłam? Wydałam tylko na to pieniądze. - odłożyłam gazetę na stolik.

Próbowałam oglądać telewizję, ale to też szybko mnie znudziło. Ja naprawdę nie wiedziałam co robić. Znów spojrzałam na gazetę i zaczęłam czytać coś o morderstwie.

Wczoraj w okolicach Golden Valery zamordowany został osiemnastolatek, policja ustaliła że został uduszony. Sprawca został złapany dwa kilometry od zdarzenia, zamordowany miał przy sobie tylko telefon z którego ustalono iż miał na imie Samuel B.

- I po co ja to czytam? - westchnęłam. Gdy tylko odłożyłam gazetę, to do salonu weszła moja mama. Wyglądała tak jakby się gdzieś śpieszyła. - Idziesz gdzieś? - zapytałam.

- Tak. Jadę do pracy. Mam pilne wezwanie, to ważne. - powiedziała i w pośpiechu wyszła z domu.

- W porządku. - powiedziałam, po mimo iż jej nie było już w pokoju.

***

Siedziałam właśnie na ławce w parku, gdy zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu był numer mojej mamy. Odebrałam.

- Halo? - zapytałam.

- Pani Mia? - zapytał jakiś męski głos.

- Tak, o co chodzi? - zapytałam z niepokojem. Moja mama nigdy nie pozwala brać jej telefonu bez zgody.

- Pańska matka i ojciec są w szpitalu. Adres wysłałem na SMS. Do widzenia. - powiedział ten głos, po czym się rozłączył.

- Tata? - zapytałam sama siebie. Przecież mama jechała sama.

***

Stałam już przy recepcji i pytałam o moich rodziców. Martwiłam się o nich. Szybkim krokiem, a raczej biegłam w stronę wyznaczonego miejsca, gdzie operacje mieli moi rodzice. Dowiedziałam się że moi rodzice mieli wypadek, jakiś motor prawie wjechał w nich, mój tata stracił panowanie nad samochodem i wjechali w drzewo auto zaczęło się palić. Podobno ledwo co udało się im wyjść z auta.
Usiadłam na jednym z plastikowych siedzeń i czekałam.

***

- Co z moimi rodzicami? - zapytałam gdy tylko zobaczyłam lekarza.

- Przykro nam, robiliśmy wszystko co mogliśmy. Mężczyzna zmarł na sali operacyjnej, a Kobieta jest w bardzo ciężkim stanie. - westchnął lekarz.

- C-co. - gdy tylko to usłyszałam ledwo co nie zemdlałam. - Jak.. - czy ja właśnie straciłam jedną z ważniejszych osób w moim życiu? - On... Umarł? - zapytałam. Co z tego że odpowiedź była oczywista. Stałam wryta patrząc na zieloną, szpitalną ścianę.

- Chce pani zobaczyć matkę? - zapytał lekarz.

- Chcę. - powiedziałam cicho.

- Proszę za mną. - powiedział i poszedł gdzieś przed siebie. Ja wciąż stałam. - Idzie pani? - zapytał z końca korytarza.

- Um, tak jasne. - powiedziałam i powoli szłam w stronę lekarza. Nie płakałam.

Lekarz prowadził mnie w stronę jakiejś sali, poprosił o ciszę i powiedział gdzie leży mama.

- Mamo... Dlaczego. - Zaczęłam. Teraz nie powstrzymwałam łez. Czułam się okropnie. Dlaczego on umarł?

- Kocham cię. - Mówi prawię nie słyszalne moja rodzicielka.

- Ja ciebie też ale nic, nie mów.. Musisz odpoczywać. - Oznajmiam.

- Skarbie. Ja- ja nie wiem czy przeżyję. - westchnęła.

- Ty nie umrzesz! Nawet tak nie mów. Musisz żyć! - byłam przerażona. Jak ona może tak mówić!

- Kocham cię Mia. - powtórzyła i lekko się uśmiechnęła.

- Mamo... POMOCY!!! LEKARZA!!! BŁAGAM!!! POMOCY!!!

- Proszę Panią o wyjście. - Mówi lekarka. Zrobiłam co kazała.

- Mamo, nie umieraj. Potrzebuję cię.

Nastoletnia mamaWhere stories live. Discover now