Rozdział 1

10.4K 231 46
                                    


Siedział zanurzony głęboko w ciemnozielonym fotelu. Patrzył zamyślony w ogień, który wesoło trzaskał w kominku. Minął zaledwie miesiąc a on już od 1 września czuł gniew i zmęczenie. Wszystko ostatnio drażniło go do granic wytrzymałości. Jak miał przeżyć jeszcze 9 miesięcy tego koszmaru?

Utworzył między palcami małą kulkę ognia i cisną ją w płomienie jednocześnie podnosząc się z fotela. Skierował wzrok w kierunku iluzji okna, w końcu znajdował się w lochach. Wąski sierp księżyca ledwie oświetlał jezioro. Niespodziewanie uderzyło go to, że okno jest nieprawdziwe. Drażniło, że nie może go otworzyć by poczuć chłodny wiatr na twarzy i otrzeźwić umysł. W tej sekundzie podjął decyzję – musi wyjść, musi odetchnąć świeżym powietrzem, musi oderwać się od swoich myśli, bo inaczej straci zmysły.

„Co się ze mną dzieje?" – pomyślał, szybko krocząc przez lochy. Echo jego kroków zdawało się rozbrzmiewać w całym zamku. Nawet nie trudził się, by iść ciszej, choć drogie buty ze smoczej skóry pozwalały na to. Jednak dziś już nie dbał, czy zostanie zauważony jak wymyka się z zamku w środku nocy. Po przegranej wojnie i tak wszyscy go pilnowali na każdym kroku. Widział ich wzrok, czuł spojrzenia na plecach. Doprowadzało go to do szaleństwa, ale w głębi wiedział, że na ich miejscu nigdy nie pozwoliłby sobie stanąć z powrotem w bramach Hogwartu. Nie pozwoliłby by ktoś taki jak on zbliżył się znów się do ludzi. Powinien być w Azkabanie a nie powtarzać 7 rok. Świadomość, że mu przebaczyli (choć nie zapomnieli), również go drażniła. „Po co im to? Dlaczego pozwolili mi wrócić? Powinni mnie zrzucić z tej samej wieży, z której spadł ten stary głupiec – Dumbledore. Ta ich dobroduszność to ich główna słabość, dlatego Czarny Pan prawie wygrał."

- Prawie... – powiedział Draco cicho pod nosem. Poczuł ukłucie żalu i wstydu, które narastało latami.

Nigdy nie chciał być Śmierciożercą, nie chciał służyć Czarnemu Panu, nie chciał stać się tym czym się stał. Zawsze był arogancki i bezwzględny, doskonale o tym wiedział, ale niepodzielna władza Czarnego Pana napawała go lękiem. Kiedyś wstydził się tego, robił rzeczy, których nigdy nie chciał, ze strachu. Ze zwykłego ludzkiego strachu o swoje życie, życie swojej matki, ojca. Brzydził się sobą i wszystkimi rzeczami, których dokonał.

W trakcie wakacyjnej terapii nakazanej przez Ministerstwo Magii dowiedział się, że nie miał wtedy innego wyboru. Życie jego bliskich zależało tylko od tego jak dobrze wykona zadania powierzone mu przez Czarnego Pana. „Jemu! 16 letniemu chłopcu! Co za kretyn powierza jakąkolwiek ważną misję chłopcu?!".

Długie dni minęły zanim zrozumiał, że był tylko nic nieznaczącym pionkiem w grze. Czarny Pan planował go zamordować bez względu na to, czy jego misja powiodłaby się, czy nie.

Wszystko to wcale nie sprawiało, że było mu prościej. Miał w sobie tyle dylematów, że budząc się codziennie rano nie wiedział tak naprawdę od rozmyślań nad którym zacząć dzień.

Pomimo długich godzin u Uzdrowiciela Umysłu wciąż nie potrafił pogodzić się z tym, że nie jest w Azkabanie. Wtedy na procesie, był gotów ponieść karę, ale jak zwykle coś musiało pójść nie tak jak powinno. Granger i Potter uparli się by zeznawać i uchronili go od więzienia.

To wspomnienie zawsze sprawiało, że czuł się jakby ktoś go rozdzierał na dwie części. Był im wdzięczny, bo oznaczało to, że w ciągu tej całej wojny ktoś nie patrzył na niego jak na mordercę. Ktoś zobaczył tego chłopca, który nie miał wyboru. 16-latka, którego półkrwi megaloman wystawił przed szereg, na pewną śmierć i społeczną banicję. Ich zeznania dały wolność jemu i jego matce.

Jednocześnie niemalże do furii doprowadzało go to, że nie jest w Azkabanie, bo przekonany był, że tylko na to zasługuje. Po wojnie społeczeństwo podzieliło się. Część uznała, że był niewinny, inni chcieli, by poniósł chociaż minimalną karę, za stanie wśród Śmierciożerców. Jeszcze inni chcieli, by na zawsze gnił w Azkabanie. Ci ostatni nigdy nie przyjęli do wiadomości, że tak naprawdę został zmuszony by zostać Śmierciożercą. Utrzymywali, że na pewno tak jak jego ojciec, chciał nim zostać i gdyby nie różne zbiegi wydarzeń na pewno wypełniłby swoją misję i zabił Dumbledora. Nie wierzyli nawet Potterowi, gdy opowiadał im co tak naprawdę stało się na Wieży Astronomicznej.

Aura - DramioneWhere stories live. Discover now