Rozdział 14

3.8K 146 21
                                    

Grudzień nadszedł szybciej niż wszyscy się tego spodziewali. Zimne powietrze zniechęcało do wychodzenia na dwór, choć tu i ówdzie można było dostrzec grupki pierwszoroczniaków obrzucające się radośnie i beztrosko śnieżkami.

Wspólne treningi Draco i Hermiony dobiegły końca, tak samo jak projekt z Transmutacji. Oznaczało to, że od tej pory widywali się tylko na zajęciach i posiłkach w Wielkiej Sali. Wymieniali czasem skinienia głów lub zdawkowe grzeczności, jednak już nie rozmawiali dłużej ani razu. Harry i Ginny nie interweniowali więcej, niechętnie pogodzeni z decyzją Hermiony.

W połowie grudnia w Zamku zapanowała Bożonarodzeniowa atmosfera. Każdy niecierpliwie wyczekiwał pierwszych Świąt bez Voldemorta, bez ciągłego strachu. Każdy oprócz Hermiony. Miały to być pierwsze święta, które spędzi samotnie. Postanowiła nie jechać do Nory, mimo że wiedziała jak ta decyzja zaboli Gin i jej matkę.

Jak niby miałoby to wyglądać? Miałaby pojechać do domu rodzinnego Rona, podczas gdy do tej pory nawet ze sobą nie rozmawiali? Nie, nie chciała tego. Wolała poświęcić ten czas na przeszukiwanie Biblioteki. Do tej pory znalazła tylko jedną wzmiankę o pełnym przywróceniu pamięci, która zawierała więcej niż dwa zdania. Nadal było to niewiele, ale nie poddawała się.

Nadszedł jednak czas, kiedy nikt już nie mówił o niczym innym, tylko o prezentach, więc w weekend poprzedzający Boże Narodzenie wybrała się z Ginny i Harrym do Hogsmead by zrobić świąteczne zakupy. Po godzinie nieudanych łowów zaczęła żałować, że nie zabrała się za to wcześniej. Kompletnie nie mogła nic znaleźć, a na zamówienie czegoś było już zdecydowanie za późno. Zrezygnowana odłożyła kolejne pióro i westchnęła głośno przyciągając tym uwagę Ginny.

- Co jest Miona? - zapytała również odkładając na miejsce zmywalny atrament.

- Przecież tutaj absolutnie nic nie ma... - powiedziała. - W życiu nie znajdę tu żadnych prezentów, no chyba, że wszyscy w tym roku kupimy sobie po piórze i po prostu się nimi wymienimy. - dodała z przekąsem.

- Wiem o czym mówisz. - skrzywiła się Ginny. - Zastanawiałam się nad pewną rzeczą... - powiedziała uśmiechając się tajemniczo. Hermiona popatrzyła na nią uważnie, bo zazwyczaj ten uśmiech nie wróżył nic dobrego.

- Co byś powiedziała, na mały skok do Londynu? - zapytała wreszcie.

- Do Londynu? Gin, zwariowałaś? Jak niby mamy to zrobić? I kiedy? - Hermiona popatrzyła nią jakby wyrosła jej para dodatkowych uszu.

- Jak to jak? Teleportujemy się, oczywiście. Teraz, póki jesteśmy w Hogsmead. W Zamku przecież nie możemy. - odpowiedziała uśmiechając się szeroko.

- Nie jestem pewna, czy tak można... Uczniom nie wol – urwała, bo Ginny wpadła jej w słowo.

- Oh proooszę, Miona, jesteśmy przecież pełnoletni. Odwiedzimy Georga. - powiedziała zachęcająco. - Poza tym jestem pewna, że na Pokątnej znajdziemy znacznie lepsze prezenty niż tutaj!

Hermiona zastanawiała się przez chwilę. Niechętnie musiała przyznać rację przyjaciółce. W Hogsmead wybór był raczej ograniczony, a tam na pewno znaleźliby coś fajnego.

- No dobrze. - zgodziła się w końcu. - Ale musimy wrócić zanim reszta powróci do Zamku.

- Super! Idę po Harrego. - odwróciła się na pięcie i pobiegła w jego stronę.

Chwilę później cała trójka ruszyła do punktu deportacji. Gdy znaleźli się na ulicy Pokątnej Hermiona aż westchnęła. Cała ulica udekorowana była gigantycznymi choinkami oraz pięknymi lampionami w kształcie śnieżynek i sopli lodu. Był to pierwszy raz, kiedy odwiedziła to miejsce przed Świętami i wywarło to na niej ogromne wrażenie. Witryny wszystkich sklepów były również bogato ozdobione. Naprawdę każdy wyczekiwał tych świąt.

Aura - DramioneWhere stories live. Discover now