Rozdział 22

4.2K 155 31
                                    

Wysoki, ciemny las otaczał zwartą ścianą dom, skutecznie go ukrywając. Przypadkowy przechodzień mógłby pomyśleć, że nic tam nie ma. Oczywiście, w tej okolicy nie było żadnych przypadkowych przechodniów. Mugole nie zapuszczali się tak daleko, a nawet jeśli, to zaklęcia obronne skutecznie zniechęcały ich do dalszych eksploracji. Zwierzęta leśnie również omijały to miejsce. Było tak cicho, że cichy trzask aportacji zdawał się niemal grzmotem.

Postać odziana w długą brązową szatę z kapturem pojawiła się pośród ciasno rosnących drzew. Od razu ruszyła w tylko sobie wiadomą stronę, nie oglądając się za siebie. Mężczyzna nie zatrzymując się wyciągnął przed siebie różdżkę i szeptał, zdejmując zaklęcia ochronne. Przystanął na chwilę by się obrócić i zaczął na nowo nakładać barierę.

- Myślałam, że już nie przyjdziesz. – rozległ się w oddali głęboki kobiecy głos. Przybysz nie odezwał się, kontynuując to co rozpoczął. Gdy skończył stała przy nim niewysoka, smukła postać ubrana w podobną szatę co on. Kaptur zasłaniał jej twarz, ale zdradzały ją długie, kruczoczarne pukle wychylające się po bokach. Rozpoznał ją od razu.

- Musiałem coś załatwić. – odparł mężczyzna. Jego głos był chropowaty, jakby wypił w swoim życiu zbyt dużo ognistej. Nie patrząc dłużej na kobietę, ani nawet nie czekając na nią ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Po chwili drzewa zaczęły się przerzedzać, ukazując skromny, choć szykowny drewniany dom. Przeszedł przez próg i po wyjściu małego przedsionka znalazł się w przestronnym salonie. Wszystko było tutaj wyłożone drewnem, niczym w góralskiej chacie, ale czuć było tysiące galeonów włożonych w to wnętrze. Natychmiast skierował się w stronę ogromnego kamiennego kominka.

- Mam nowe informacje. – powiedział w kierunku fotela stojącego nieopodal paleniska. Nie doczekał się jednak odpowiedzi. – Wiem, z kim jest szlama. – dodał po chwili.

- Doprawdy? – usłyszał prychnięcie za plecami. – Myślałam, że to już dawno ustalone. – Kobieta, którą zostawił w lesie wyminęła go i zrzuciła kaptur by spojrzeć mu w oczy. – Więc mów. – warknęła na niego.

- Daj mu spokój. – dobiegł ich głos zza fotela. Podniósł się z niego wysoki szczupły mężczyzna, odziany w identyczne szaty jak oni. Kobieta fuknęła niezadowolona, ale nie skomentowała tego. Odsunęła się od przybysza, wymijając fotel i kierując się w stronę dużego barku pod oknem. – Mówiłeś coś. – kontynuował.

- Szlama jest z Malfoyami. – wyrzucił z siebie. Czarnowłosa zakrztusiła się przełykanym właśnie winem elfów, które dopiero co sobie nalała.

- Śmiesz sobie kpić?! – prychnęła i zgrabnie otarła usta wyczarowaną chusteczką.

- Śledziłem dom Weasleyów, tak jak miałem zlecone. – kompletnie zignorował jej uwagę. Kierował swoje słowa do drugiego mężczyzny, który teraz bacznie go obserwował. – Na początku było nudno, po kolei schodzili się wszyscy, których się tam spodziewaliśmy. Późnym wieczorem jednak wybiegł z niego ten rudy.

- Który? Oni wszyscy są rudzi. – warknęła kobieta, po raz kolejny mu przerywając.

- Ten najmłodszy, od Pottera. – odpowiedział spokojnie, ale w jego głosie zabrzmiała lekka nuta zdenerwowania. – Wybiegł i kierował się prosto na mnie, ale przystanął a za nim przybiegł Potter. Kłócili się. Ten rudy koniecznie chciał skądś ratować szlamę, ale Wybraniec mu nie pozwolił.

- Wybraniec! Żaden wybraniec! – oburzyła się.

- Przestań mu przerywać. – powiedział chłodno drugi mężczyzna uciszając ją ruchem ręki. Następnie skinął głową na przybysza, dając mu znak by kontynuował.

Aura - DramioneWhere stories live. Discover now