Rozdział 35

3.3K 123 18
                                    

Blaise cały poranek spędził składając zeznania. Dobiegała już pora lunchu, a on nadal daleki był od zakończenia tego wątpliwie przyjemnego procederu. Przesłuchiwało go chyba pięciu aurorów, włącznie z Shacklebotem i każdy miał inne pytania. Był wykończony nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Przez ostatni tydzień nie robił nic innego tylko umierał w środku ze strachu i stresu. Do tej pory miał tylko krótką, półgodzinną przerwę, w trakcie której Minister gdzieś zniknął, ale wcale nie pozwoliło mu to za bardzo na odzyskanie energii.

Mimo wszystko ani razu nie okazał zniecierpliwienia, zmęczenia ani też zdenerwowania. Odpowiadał na wszelkie zadane mu pytania możliwie jak najbardziej wyczerpująco. Miał nadzieję, że uchroni to jego matkę przed tą nieprzyjemnością, albo przynajmniej skróci jej czas.

Nie mógł jednak podać żadnych nazwisk aurorom. Niestety nadal ciążyła na nim Wieczysta Przysięga. Po przestudiowaniu jej dokładnej treści wraz z Mafaldą Hopkrik z Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów odkryli, że nic nie mówi ona o tym co się stanie, jeśli ktoś siłą wydrze te informacje z jego umysłu.

Wobec tego na miejsce został wezwany Mistrz Legilimencji. To była ich jedyna możliwość na dowiedzenie się kto współpracował z Flavio. Blaise bowiem nie mógł na głos powiedzieć żadnych nazwisk, ale ktoś inny mógł zobaczyć te postacie w jego wspomnieniach. Dostał więc dziesiątki różnych akt byłych Śmierciożerców z których odsiał tych, którzy na pewno nie byli zamieszani w całą tę sprawę.

Ułatwiło to Legilimencie znacznie zadanie, bowiem nie musiał przeszukiwać wszystkich jego wspomnień i przeżyć, a jedynie te, w których pojawiali się śmierciożercy z pozostałych akt.

Po paru godzinach „wesołego" buszowania w jego umyśle miał już zdecydowanie dość. Opadł na krzesło masując sobie obolałe skronie. Głowa mu pękała. Kingsley przypatrzył mu się uważnie i zarządził kolejną półgodzinną przerwę. Dochodziła pora obiadowa, więc nakazał przynieść im jedzenie do sali przesłuchań. Z kolei aurorzy wyszli, pogrążeni w rozmowach, by udać się do Ministerialnej kafejki.

- Masz. – odezwał się Shacklebot wyciągając z kieszeni małą fiolkę. Podał ją zaskoczonemu chłopakowi.

- Veritaserum? Przecież wiecie, że nie mogę nic powiedzieć... - wyjąkał przerażony wlepiając oczy we flakonik stojący przed nim.

- Nie, to eliksir przeciwbólowy. – pokręcił głową. Ślizgon podniósł na niego wzrok pełen wdzięczności i jednym haustem wypił zawartość. – Bardzo dobrze Ci idzie. – pochwalił go. – Wiem, że to musi być trudne przez tyle godzin znosić legilimencję, ale to niestety konieczne. – dodał niemal przepraszającym tonem.

- Draco znosił to codziennie przez miesiąc, w dodatku o wiele dłużej i jeszcze aktywnie okludując. – skrzywił się. – Dam radę. – dodał.

Po chwili do pokoju przesłuchań weszła asystentka Kingsleya i postawiła przed nim obiad. Głodny i wykończony niemal natychmiast rzucił się na smakowicie pachnące jedzenie. Właśnie pakował sobie do ust kolejny kęs wołowego pulpeta w sosie pietruszkowym, kiedy pytanie krążące mu po głowie od rana w końcu dało o sobie znać. Przełykany posiłek stanął mu w gardle.

- Ile... - urwał, bo głos mu się załamał. Odchrząknął i otarł usta papierową serwetką. – Ile lat jest dla mnie przewidziane? – wydusił. Kingsley westchnął i również odłożył sztućce.

- Ciężko stwierdzić. Postaram się załatwić Ci oddzielny proces, żebyś nie musiał być sądzony z całą resztą osób, które prawdopodobnie chcą Cię teraz zabić. – popatrzył na niego znacząco. - W najlepszym wypadku zostaniesz oczyszczony z zarzutów, które będą Ci postawione. Ale obawiam się, że to tylko czcze marzenia i jednak nie unikniesz kary. – Blaise z napięciem wsłuchiwał się w słowa Ministra. – Wszystko zależy od orzekających. Podejrzewam, że najprawdopodobniej dostaniesz dozór aurorski, zakaz opuszczania kraju na kilka lat i jakieś prace społeczne. W najgorszym wypadku czeka Cię jakieś trzy do pięciu lat w Azkabanie.

Aura - DramioneWhere stories live. Discover now