Rozdział 36

3.4K 124 24
                                    

Twarz Harrego nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. Zacisnął tylko palce na blacie stołu, aż kłykcie całkowicie mu pobielały. To chyba jakiś, kurwa, kiepski żart, pomyślał.

Ginny opuściła wzrok i wbiła go gdzieś w okolice swoich butów. Nie śmiała podnieść oczu na czarnowłosego. Z jednej strony bardzo pragnęła, by Theodore został do nich przetransportowany. Tęskniła za nim, choć obiecywała sobie, że urwie z nim kontakt. Jednak wiadomość, że odzyskał przytomność napełniła niespodziewaną radością jej serce. Z drugiej jednak strony, wiedziała, że nie ma prawa prosić Harrego o tak wielką przysługę. To był jego dom i jakby nie patrzeć jeszcze oficjalnie byli parą, choć chłopak wyprowadził się z ich sypialni. Sprowadzenie tutaj Nott'a wiązało się z tym, że będzie musiał przebywać z osobą, przez którą to zrobił.

Hermiona patrzyła na Harrego pełnym zmieszania wzrokiem. Jej serce również było rozerwane. Bardzo chciała, żeby ten przyjazny ślizgon zamieszkał z nimi. Był najlepszym przyjacielem Draco i jego obecność mogła zadziałać terapeutycznie na straumatyzowanego ostatnimi wydarzeniami blondyna. Jednak na szali stał przecież związek Wybrańca z Ginny... W napięciu oczekiwała na odpowiedź czarnowłosego.

Ron z kolei zerkał znad owsianki to na siostrę to na przyjaciela. Czuł się bardzo nie na miejscu i nawet nie był w stanie sobie wyobrazić emocji Harrego. Tak jak dziewczyn, jego zdanie na ten temat było podzielone. Harry był jego najlepszym przyjacielem i nigdy nie ukrywał, że trochę zajęło mu pogodzenie się z faktem, że są z Ginny razem. Ale kiedy mu się to w końcu udało, zdał sobie sprawę, że będzie miał w rodzinie najbliższą mu osobę i szczerze cieszył się ich szczęściem. Jednak teraz, kiedy kolejny raz przyszło im dzielić pokój było mu po prostu przykro. Patrzył codziennie na smutną minę Wybrańca i nie wiedział co ma zrobić, bo Gin kochała innego. A przecież była jego siostrą, nie mógł jej życzyć źle. Dlatego też, kiedy usłyszał, że chłopak, którego darzy uczuciem może chwilowo być zmuszony tutaj zamieszkać, nie mógł ukrywać, że tak naprawdę nie wie komu ma kibicować.

- Słuchajcie, wiem, że macie tu prawie komplet, ale nie prosiłbym was o to, gdyby nie było to absolutnie konieczne. – odezwał się Kingsley, który błędnie zinterpretował panującą ciszę. – Nott nie ma absolutnie nikogo kto by się nim zajął a wymaga opieki. Nie może też zostać w Mungu, bo jesteśmy w trakcie wyłapywania tych drani i nie mogę utrzymywać dłużej aurorów w szpitalu. – tłumaczył. – Poza tym, wiecie kto jest wyznaczony jako osoba kontaktowa w razie wypadku i mogąca podejmować za niego medyczne decyzje? Malfoy. – dodał tak, jakby to miało przesądzić sprawę.

Harry słysząc to zacisnął zęby i spojrzał na Ginny, która nadal unikała jego wzroku. Był wściekły. Cholernie wściekły. Ale ani nie na swoją dziewczynę, ani nie na Nott'a. Był zły na siebie, bo od kiedy tylko Minister zaczął mówić, doskonale wiedział jaką podejmie decyzję. Wiedział, że się zgodzi, pomimo tego jak bardzo nie chciał obecności kolejnego ślizgona w swoim domu. W dodatku takiego, którego rudowłosa darzyła uczuciem. Nie mógł jednak postąpić inaczej. Miał za dobre serce. I choć jakaś część w nim krzyczała, by tego nie robił, bo całkiem straci Gin, zagłuszył te odczucia.

- Kiedy go przetransportujesz? – zapytał tylko sucho a gryfoni wlepili w niego zaskoczony wzrok, który starał się ignorować.

- Jak tylko zakończę przesłuchanie Zabiniego. – odparł wyraźnie zadowolony Shacklebot. – Dzięki, że się zgadzasz. Naprawdę nie miałem kompletnie pomysłu co z nim zrobić. – uśmiechnął się szeroko. – Dobra, na mnie już czas. Do zobaczenia dzieciaki. – pożegnał się i wyszedł zostawiając całkowicie osłupiałą czwórkę samych.

- Harry... - zaczęła cicho Ginny. Odważyła się w końcu podnieść na niego oczy, które lśniły teraz od gromadzących się w nich łez.

- Idę się przejść. – przerwał jej oschle. – Wezmę niewidkę. – dodał widząc jak Hermiona i Ron już otwierają usta, by go powstrzymać.

Aura - DramioneWhere stories live. Discover now