Rozdział 5

4.5K 172 66
                                    

Hermiona ocknęła się cała odrętwiała, z pulsującym bólem głowy, który eksplodował z każdym ruchem. W zasięgu wzroku zobaczyła sok mandarynkowy i w ustach poczuła istną pustynię. Miała wrażenie, że wszystkie jej organy wyschły na wiór. Podniosła się na łokciu i chwyciła karafkę z sokiem stojącą na stole. Nie zaprzątając sobie głowy nalewaniem do szklanki zaczęła pić prosto z niej. Opróżniła połowę na raz i odstawiła na stolik. Położyła się znów, a wysoki sufit zaczął jej niebezpiecznie wirować przed oczami.

Nagle z podłogi dobiegł zbolały jęk. Wychyliła się ze swojej sofy i zobaczyła Malfoya leżącego na dywanie tuż obok niej. W ręku nadal trzymał butelkę po ognistej whisky.

- Dlaczego śpisz na podłodze, Malfoy? – zapytała i z rozpaczą odkryła, że ma zachrypnięty głos.

- Ciszej, Granger! – jęknął z wyrzutem próbując się podnieść. Udało mu się usiąść, ale plecami musiał oprzeć się o sofę, bo pokój zaczął przypominać karuzelę. – Nie wiem... Na Merlina, moja głowa... czekaj. Wiem. – podwinął kolana bliżej torsu, oparł na nich łokcie i w ten sposób znalazł w dłoniach oparcie dla swojej głowy. Jęknął z ulgą – Wiem... Mówiłaś, że w dzieciństwie bałaś się potworów spod łóżka. Więc... Bogowie, moja głowa... Więc powiedziałem, że już się nie musisz ich bać, bo ja jestem największym potworem i je przepędzę. - wyciągnął jedną rękę spod głowy i niewerbalnie przywołał karafkę z sokiem mandarynkowym. Pił, aż ją opróżnił.

Hermiona uznała, że jej głowa jest zbyt obolała by sobie ją teraz zaprzątać tym wyznaniem. Sięgnęła do swojej torby i z trudem zaczęła ją przeszukiwać.

- Zastanawiam się, czy wypić eliksir trzeźwości, czy raczej na kaca. – powiedziała.

- Raczej trzeźwości, wypiliśmy dwie butelki ognistej. – odparł Draco, znów opierając głowę na dłoniach.

- Dwie? – zapytała zaskoczona. – Ale jak to?

- Poprosiliśmy Mrużkę o drugą. – jęknął. – A tak w ogóle, kto to jest ten McDonald? Koniecznie chciałaś by Ci go przyprowadziła.

Hermiona wydała z siebie zduszony jęk rozpaczy.

- Oh nie... To taka mugolska restauracja, zawsze po alkoholu mam ochotę na McDonald's. – powiedziała zawstydzona. – O, mam! – dodała wyciągając z torby eliksir trzeźwości. Wypiła parę łyków i podała resztę Malfoyowi. Opróżnił flakonik i schował głowę w dłoniach czekając na efekty.

Milczeli chwilę, aż eliksir zaczął działać. Hermiona usiadła, Draco podniósł się z podłogi i usiadł na kanapie obok niej. Popatrzyła na niego, lekko zaskoczona, że nie usiadł na drugiej kanapie, ale zdała sobie sprawę, że w końcu spędziła z nim pijąc alkohol całą noc, więc taki dystans chyba jest odpowiedni.

- Boję się wyjść stąd. – przyznała. – Ron, Seamus i Dean widzieli nas jak razem odchodzimy, a ja nie wróciłam na noc.

- Też nie mam ochoty wracać. Wyszedłem po kłótni i nie wróciłem. Myślisz, że McGonagall już wie? – spojrzał na nią.

- Obawiam się, że tak. Z tego co wiem obrazy mają mieć Cię na oku. – przyznała z niepokojem.

Westchnął ciężko i wstał. Myślami przywołał drzwi na środku iluzji okna i ruszył w ich kierunku.

- Dokąd idziesz? Wyjście jest tam. – ruchem głowy wskazała ścianę obok.

- Może i jesteśmy już trzeźwi, ale nadal oboje śmierdzimy jak ognista. Idę wziąć prysznic. – powiedział i zniknął za drzwiami.

Aura - DramioneWhere stories live. Discover now