Rozdział 30

2.9K 124 9
                                    

Blaise od kilku dni ledwie odwiedzał Draco. Blondyn powoli nabierał sił i Flavio nawet pozwolił mu na spacer wokół posiadłości, oczywiście pod kontrolą niezbyt zadowolonego tym zadaniem Gianni'ego. Jego ograniczone wizyty nie wynikały jednak z niechęci. Nagła choroba ślizgona wydała mu się podejrzana, a tym bardziej jej raptowne ustanie. Nie miał pojęcia o co mogło chodzić, ale musiał się tego dowiedzieć. Taka już była jego natura.

W Hogwarcie zawsze uważnie słuchał wszystkich plotek, co nie było trudne przebywając z Pansy i Daphne, by następnie samemu dotrzeć do prawdy. Hogwart... Pomyślał z bólem. W Bibliotece na pewno znalazłby odpowiedź na swoje pytania. Niestety nie mógł tam powrócić. Flavio przekonał jego matkę, że Blaise jest mu potrzebny. Kobieta więc, by ukryć jego nieobecność napisała list do McGonagall, że w Święta złapał Smoczą Ospę od młodszego brata. Wobec tego nie mógł od tak pojawić się z powrotem w szkole, jak gdyby nigdy nic. Zabrało mu to również możliwość napisania do jakiegokolwiek nauczyciela z prośbą o wysłanie książek, bo powinien leżeć ledwie przytomny z wysoką gorączką.

W tej sytuacji mógł więc tylko prowadzić poszukiwania we własnej Bibliotece w Rezydencji Zabinich, ale niestety nie była ona tak bogato zaopatrzona jak ta Hogwardzka. Nawet nie miał żadnego punktu zaczepienia. Postanowił zacząć od przestudiowania wszystkiego, co dotyczyło Przysiąg Wieczystych. Jednak tak jak podejrzewał w żadnej księdze nie było mowy o objawach, które miał Draco. Przysięga nie mogła tak po prostu zacząć go zabijać przed jej złamaniem. A blondyn jej nie złamał. Jeszcze...

Czuł, że ten wybieg ze ślubem w Wielkanoc, jest tylko próbą kupienia sobie czasu. Ale po co? Chłopak nie miał magii, odbierali mu ją pojąc go regularnie eliksirem. Ministerstwo nie miało żadnego tropu, dosłownie błądzili jak we mgle, o czym Macri doskonale wiedział, bo i tam miał swoich ludzi. Nie odnajdą go do Świąt. Poza tym... Draco i tak przysiągł na swoje życie, że ożeni się z Pansy. Może liczył na spotkanie z Granger, by jej wszystko wyjaśnić, zanim zmieni stan cywilny. To było całkiem możliwe. Ale zupełnie bez sensu, bo i tak przecież miał wyczyścić jej pamięć. Eh, co ta miłość robi z ludźmi... pomyślał z dezaprobatą.

Czytając kolejną księgę w zakurzonej Bibliotece, o którą jego matka jakoś nie dbała zbytnio, zajęta kolejnymi romansami, doznał nagłego olśnienia. Miłość. Może to była odpowiedź? Wobec nowego pomysłu zmienił więc kierunek swoich poszukiwań i zaczął czytać wszystko, co czarodzieje wiedzieli o miłości.

Klepnął się ze wściekłością w czoło i wymamrotał parę bardzo nieprzyzwoitych przekleństw. Jak głupi rzucił hasło „miłość" w przestrzeń i zaklęta Biblioteka niemal zalała go wszelkiej maści romansidłami. Stracił sporo czasu, zanim odsiał wśród tego potopu książki mu potrzebne.

Kilka dni zajęło mu przegrzebywanie się przez idiotyczne opisy jakichś reakcji zachodzących w mózgu na widok ukochanej osoby, aż w końcu trafił na księgę, która mówiła o przeznaczeniu.

Kolejny raz zmienił kierunek poszukiwań i czytał teraz wszystko, co tylko jego Biblioteka posiadała na temat przeznaczenia. Zajęło mu to kolejne dwa dni, jednak dotarł do prawdy. Draco był komuś przeznaczony... To stąd jego nagła choroba, zrozumiał. Tylko dlaczego jego objawy ustały? Tego nie wiedział. Jedyne co zrozumiał, to to, że blondyn nie może ożenić się z Pansy. Naprawdę nie życzył mu źle, nie chciał jego śmierci. Fakt, nie lubił go, ale to tylko dlatego, że podobała mu się Granger, z którą Malfoy'a najwyraźniej łączyło coś więcej.

Nagłe olśnienie przyszło znikąd. Jak strzała wybiegł z domu i teleportował się w środek ciemnego lasu. Biegiem wdrapał się na piętro i bezceremonialnie wszedł do pokoju. Zastał Draco półleżącego na łóżku i czytającego jakąś książkę. Zatrzasnął za sobą drzwi i natychmiast rzucił na nie Muffilato, czym zwrócił na siebie uwagę chłopaka.

Aura - DramioneWhere stories live. Discover now