Przeszywający zapach oceanu wzmógł się wraz z przypływem. Wiał porywisty wiatr, a niebo przywodziło na myśl błękitne płótno, które nieudolny malarz oszpecił kilkoma przypadkowymi pociągnięciami pędzla umoczonego w białej farbie. W dokach przeładunkowych roiło się od marynarzy i robotników. Część z nich wyładowywała zwieziony towar, a część załadowywała nowy do bujających się na falach łodzi. W oddali majaczyły większe statki.
Zbliżyłem się do miejsca, w którym zacumowano Applejacka - jednomasztowca, który dzięki nieznacznym rozmiarom był zwinny i osiągał dużą prędkość. Uśmiechnąłem się pod nosem. Był w rękach naszej rodziny od zawsze i wciąż służył. Pamiętałem go bardzo dobrze z dzieciństwa. Teraz już nie prezentował się tak dumnie, jak kiedyś, ale też niczego mu nie brakowało.
-Tomas MacCann! - wykrzyknął Camdan wychodząc mi naprzeciw z szeroko rozłożonymi ramionami. -Nawet nie wiesz, jak się, kurwa, cieszę, że cię widzę, kuzynie! - z jego twarzy biło szczere szczęście.
Camdan był bratem bliźniakiem Logana, ale jeśli chodziło o charaktery, różnili się niczym woda i ogień. Logan był wstrzęmięźliwy, analizujący, czujny, a Camdan beztroski, uśmiechnięty, ale też porywczy. Byli dziećmi siostry mojego ojca. Oprócz nich miała jeszcze starszego syna - Keira - oraz córkę - Alanę - która była najmłodsza.
-Ciebie również, Camdanie.
-To było długie 10 lat - przyznał Camdan już nieco ciszej. -Nie traćmy więc więcej czasu. Pora wyruszyć w drogę, a w międzyczasie będziemy mieli chwilę, aby porozmawiać - rzekł, po czym ruszył przodem.
Przeszedłem wąskim trapem łączącym nabrzeże ze statkiem i wkroczyłem na pokład. Zapach drewnianych desek uderzył w moje nozdrza przypominając o setkach godzin spędzonych na oceanie. Spojrzałem w wzburzoną taflę oceanu i poczułem się... wolny. Wiatr mierzwił moje krótkie włosy i bawił się koszulką, a ja podążyłem wzrokiem najdalej, jak tylko było to możliwe, aż po zamazany przez mgłę horyzont.
-Przepraszam, że przypłynąłem po ciebie tym staruszkiem, ale wszystkie inne statki wybyły w drogę po świecie - rzekł Camdan z uśmiechem. -Interes się kręci i wykorzystujemy wszystko, co mamy. Tylko starego Applejack'a zostawiliśmy na użytek własny. I tak jest zbyt mały, aby przewozić nim cokolwiek.
-Cieszę się, że jest jeszcze na chodzie - odparłem, gładząc drewnianą balustradę.
-Myślę, że posłuży nam jeszcze kilka długich lat - rzekł Camdan, a potem położył dłoń na moim ramieniu. -Zejdźmy pod pokład, zanim pourywa nam głowy.
Omiotłem ostatni raz wzrokiem otaczające nas bezkresne wody, a potem przytaknąłem.
-Chodź, mam tam coś, co na pewno poprawi ci humor - rzekł uśmiechając się szeroko.
Wydał kilka rozkazów skromnej załodze, a potem po stromych schodach zeszliśmy na dół. Camdan otworzył liche drzwi i wkroczyliśmy do głównej kabiny. Zewsząd otaczało mnie drewno. Drewniane podłogi, ściany, przyścienne blaty, regały z książkami i starymi mapami oraz starodawna skrzynia zamykana na klucz i stojąca obok, wysoka beczka. Na środku stał stół z czterema krzesłami.
Camdan sięgnął do wysokiej szafki i wyciągnął z niej dwie mętne ze starości szklanki. Potem wyjął butelkę i pomachał nią w powietrzu. Po kolorze płynu mogłem jedynie zgadywać, że była to whisky. Chłopięcy uśmiech nie schodził mu z twarzy, aż w końcu ja też musiałem się uśmiechnąć.
-Wykradłem ją z kolekcji ojca. Najstarsza, jaką znalazłem. Zrobił ją własnymi rękoma - oznajmił, nalewając płyn do szklanek.
-Nie chciałbym być w twojej skórze, gdy się o tym dowie.
YOU ARE READING
Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONE
RomanceMężczyzna zawładnięty żądzą zemsty. Kobieta, która stała się karą za wyrządzone krzywdy. Dwie rodziny, jedna wojna, morze krwi. Tomas został skazany za morderstwo swoich najbliższych, którego nie popełnił. Gdy wychodzi na wolność, przyświeca mu je...