Rozdział 31

5.1K 201 17
                                    

Następnego dnia Jinny weszła do mojego pokoju z naręczem ciepłych ubrań.

-Dziś jest dość chłodno, więc jeżeli chcemy iść na spacer, musisz się odpowiednio ubrać - oznajmiła.

Odebrałam od niej ubrania i rozłożyłam na łóżku. Dostałam kremowe spodnie, ciemny t-shirt, beżową bluzę z kapturem oraz sięgające kolan, czarne muszkieterki. Jinny musiała czytać mi w myślach, bo niespodziewanie się odezwała.

-Od Alany.

Przytaknęłam, a potem zaczęłam się ubierać.

Wyjrzałam przez okno. Faktycznie słońce tego dnia skryło się za gęstymi chmurami i z pewnością temperatura spadła, ale tak bardzo potrzebowałam wyjść na zewnątrz, że nie zraziłby mnie nawet deszcz.

Gdy byłam gotowa, opuściłyśmy rezydencję. Ruszyłyśmy polną ścieżką w stronę lasu. Droga była dość szeroka i dobrze ubita, więc szło się naprawdę przyjemnie. Po kilkuset metrach byłam już na tyle rozgrzana, że zapomniałam o panującym chłodzie. Wsunęłam dłonie w kieszeń, która znajdowała się na przodzie bluzy i rozkoszowałam rześkim powietrzem.

Jinny opowiadała mi o swoim życiu, a w szczególności o przeszłości. O dzieciństwie, życiu na wyspie i szkole, od której aktualnie miała przerwę, bo trwały wakacje.

-Na co dzień mieszkasz w Fort William? - spytałam, gdy zboczyłyśmy z szerokiej drogi na wąską, leśną ścieżkę.

-Tak. Z dziadkami, ale każde wakacje, ferie i święta od kiedy pamiętam spędzam na wyspie.

Pokiwałam głową. Jinny była bardzo przywiązana do tego miejsca, to nie była żadna tajemnica.

-A gdy skończysz szkołę?

-Co masz na myśli?

-Co chciałabyś robić? - doprecyzowałam.

Jinny zdawała się tak bardzo zaskoczona moim pytaniem, że zaniemówiła.

-Nie wiem - wykrztusiła w końcu. -Nie myślałam o tym.

Zmarszczyłam brwi.

-Pewnie dołączę do rodziców i zamieszkam tutaj na stałe. Rezydencja się odbudowuje, niedługo będzie tu dużo pracy. Przyda się każda para rąk - wzruszyła ramionami.

Sięgnęłam wzrokiem do skalnych wzgórz. Jinny była młodą, mądrą dziewczyną. Cały świat stał przed nią otworem, a zamiast tego wolała osiedlić się na wyspie, gdzie oprócz gotowania i dbania o dom Tomasa MacCanna nie było nic do roboty?

-A ty?

No właśnie. A ja?

-Jeszcze niedawno wydawało mi się, że doskonale wiem, kim jestem i kim chcę być w przyszłości, ale teraz... - pokręciłam głową.

Teraz już nie wiedziałam. Zamiast o występach na światową skalę marzyłam o tym, żeby ubrać własne ubrania i położyć się spać w znajomym, bezpiecznym łóżku.

Gdy wyszłyśmy po drugiej stronie lasu, moim oczom ukazał prosty, drewniany budynek w kształcie prostokąta, a za nim - częściowo skryty - dom w tym samym odcieniu drewna ze strzelistym dachem. Oba budynki wyglądały na stosunkowo nowe.

-Co to takiego? - spytałam.

-Stajnia. A nieco dalej dom, w którym mieszkają moi rodzice. Wybudowaliśmy go wspólnymi siłami, razem z rodziną pana Devlina, na powrót Tomasa, żeby miał gdzie się zatrzymać, zanim uporządkuje rezydencję. Gdy się przeniósł, oddał go w ręce moich rodziców.

Rozchyliłam usta zaskoczona, jak wierna i lojalna wobec Tomasa była jego rodzina.

-Czekaliście na niego przez cały ten czas, gdy był w więzieniu?

Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz