Następnego dnia Jinny weszła do mojego pokoju z naręczem ciepłych ubrań.
-Dziś jest dość chłodno, więc jeżeli chcemy iść na spacer, musisz się odpowiednio ubrać - oznajmiła.
Odebrałam od niej ubrania i rozłożyłam na łóżku. Dostałam kremowe spodnie, ciemny t-shirt, beżową bluzę z kapturem oraz sięgające kolan, czarne muszkieterki. Jinny musiała czytać mi w myślach, bo niespodziewanie się odezwała.
-Od Alany.
Przytaknęłam, a potem zaczęłam się ubierać.
Wyjrzałam przez okno. Faktycznie słońce tego dnia skryło się za gęstymi chmurami i z pewnością temperatura spadła, ale tak bardzo potrzebowałam wyjść na zewnątrz, że nie zraziłby mnie nawet deszcz.
Gdy byłam gotowa, opuściłyśmy rezydencję. Ruszyłyśmy polną ścieżką w stronę lasu. Droga była dość szeroka i dobrze ubita, więc szło się naprawdę przyjemnie. Po kilkuset metrach byłam już na tyle rozgrzana, że zapomniałam o panującym chłodzie. Wsunęłam dłonie w kieszeń, która znajdowała się na przodzie bluzy i rozkoszowałam rześkim powietrzem.
Jinny opowiadała mi o swoim życiu, a w szczególności o przeszłości. O dzieciństwie, życiu na wyspie i szkole, od której aktualnie miała przerwę, bo trwały wakacje.
-Na co dzień mieszkasz w Fort William? - spytałam, gdy zboczyłyśmy z szerokiej drogi na wąską, leśną ścieżkę.
-Tak. Z dziadkami, ale każde wakacje, ferie i święta od kiedy pamiętam spędzam na wyspie.
Pokiwałam głową. Jinny była bardzo przywiązana do tego miejsca, to nie była żadna tajemnica.
-A gdy skończysz szkołę?
-Co masz na myśli?
-Co chciałabyś robić? - doprecyzowałam.
Jinny zdawała się tak bardzo zaskoczona moim pytaniem, że zaniemówiła.
-Nie wiem - wykrztusiła w końcu. -Nie myślałam o tym.
Zmarszczyłam brwi.
-Pewnie dołączę do rodziców i zamieszkam tutaj na stałe. Rezydencja się odbudowuje, niedługo będzie tu dużo pracy. Przyda się każda para rąk - wzruszyła ramionami.
Sięgnęłam wzrokiem do skalnych wzgórz. Jinny była młodą, mądrą dziewczyną. Cały świat stał przed nią otworem, a zamiast tego wolała osiedlić się na wyspie, gdzie oprócz gotowania i dbania o dom Tomasa MacCanna nie było nic do roboty?
-A ty?
No właśnie. A ja?
-Jeszcze niedawno wydawało mi się, że doskonale wiem, kim jestem i kim chcę być w przyszłości, ale teraz... - pokręciłam głową.
Teraz już nie wiedziałam. Zamiast o występach na światową skalę marzyłam o tym, żeby ubrać własne ubrania i położyć się spać w znajomym, bezpiecznym łóżku.
Gdy wyszłyśmy po drugiej stronie lasu, moim oczom ukazał prosty, drewniany budynek w kształcie prostokąta, a za nim - częściowo skryty - dom w tym samym odcieniu drewna ze strzelistym dachem. Oba budynki wyglądały na stosunkowo nowe.
-Co to takiego? - spytałam.
-Stajnia. A nieco dalej dom, w którym mieszkają moi rodzice. Wybudowaliśmy go wspólnymi siłami, razem z rodziną pana Devlina, na powrót Tomasa, żeby miał gdzie się zatrzymać, zanim uporządkuje rezydencję. Gdy się przeniósł, oddał go w ręce moich rodziców.
Rozchyliłam usta zaskoczona, jak wierna i lojalna wobec Tomasa była jego rodzina.
-Czekaliście na niego przez cały ten czas, gdy był w więzieniu?
CZYTASZ
Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONE
RomanceMężczyzna zawładnięty żądzą zemsty. Kobieta, która stała się karą za wyrządzone krzywdy. Dwie rodziny, jedna wojna, morze krwi. Tomas został skazany za morderstwo swoich najbliższych, którego nie popełnił. Gdy wychodzi na wolność, przyświeca mu je...