Rozdział 29

5.6K 225 25
                                    

"Zwrócę ci wolność".

Słowa Tomasa MacCanna odbijały się echem w mojej głowie. Wolność. Mogłam ją odzyskać. Po tym wszystkim, co tu przeszłam, to słowo nabrało zupełnie nowego znaczenia, a jednak wydawało się... niewystarczające.

-A mój ojciec? - spytałam.

Tomas odchylił nieco głowę.

-Od tej chwili powinnaś się trzymać od tego z daleka. Dopóki nie odejdziesz.

Poczułam, jak zalewa mnie furia.

-Trzymać z daleka? Od tego, to znaczy czego? Ojca? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

Mężczyzna wyostrzył spojrzenie.

-Carmen - upomniał mnie, jakbym była rozpędzonym psem, którego trzeba pociągnięciem za smycz zatrzymać, zanim się zerwie.

Zmarszczyłam brwi z niedowierzaniem. Wściekłość przegoniła smutek i żal, a także strach. Rozmowa z ojcem wypuściła na wolność wiele długo skrywanych emocji. Oczywiście, że chciałam znów być wolna. Odzyskać resztki starego życia, ale chciałam to zrobić ramię w ramię z ojcem. Bez niego nie było to możliwe.

-Wypuść go - zażądałam.

W oczach Tomasa rozpętał się huragan.

-Twój ojciec i ja doszliśmy do - urwał na chwilę, jakby szukał odpowiedniego słowa - porozumienia - skrzywił się. -Dobrze ci radzę, nie zaprzepaść jego starań, bo wystarczy chwila, abym zmienił zdanie.

-Co to za porozumienie? - wycedziłam.

Mężczyzna przekrzywił głowę nieco w bok, potwierdzając tym samym to, czego nie trudno się było domyślić.

Moja wolność, za śmierć mojego ojca.

Podniosłam się i uderzyłam obiema dłońmi o drewno. Potem pochyliłam się w stronę mężczyzny, na widok którego ze strachu uginały mi się kolana, ale który nie mógł mnie już bardziej skrzywdzić.

-Nie sądzę, żebyś kiedykolwiek poczuł coś podobnego, co czułam ja, gdy przyciskałeś mnie do instrumentu, który jeszcze niedawno kochałam, a teraz za każdym razem, gdy na niego spojrzę, będę czuła na ciele twoje ręce. Myślę jednak, że jesteś w stanie to sobie wyobrazić, Tomasie. Oddałam ci wszystko, aby go ocalić. Wiedziałam, że to mnie zniszczy. Że ty mnie zniszczysz. Wiedziałam i zgodziłam się na to z pełną świadomością w nadziei, że oszczędzisz życie mojego ojca - wycedziłam.

Tomas MacCann odwrócił głowę, ale zanim to zrobił, dostrzegłam, jak tężeje. Oczekiwałam odpowiedzi, ale gdy milczenie zaczęło być zbyt ciężkie, abym mogła je dłużej znosić, odezwałam się.

-Powinnam posłuchać intuicji, która podpowiadała, że twoje słowo jest niewiele warte. Naprawdę dziwię się, że możesz jeszcze na siebie patrzeć w lustro - rzekłam tonem pełnym pogardy.

Tomas MacCann zerwał się z fotela i przyjął pozycję podobną do mojej, zmuszając mnie do cofnięcia się. Jego oczy pociemniały, gdy zawładnął nim gniew.

-W tym problem, że nie mogę - warknął. -Skrzywdziłem cię i będę tego żałował do końca życia. Tamta noc nie powinna się była wydarzyć. W ogóle nie powinno cię tutaj być. Popełniłem błąd i zdałem sobie z tego sprawę zbyt późno. Najchętniej cofnąłbym czas, ale niestety nie jestem w stanie tego zrobić, Carmen - wyrzucił niskim, chrapliwym głosem. -To nie zmienia jednak faktu, że mam z twoim ojcem do wyrównania pewien rachunek. Powinienem to zrobić od razu, ale byłabyś zaskoczona, do jakich rozmiarów może urosnąć pielęgnowana przez dziesięć lat nienawiść.

Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz