Rozdział 8

5.6K 211 29
                                    

Obudził mnie chłód. Paraliżujący, przeszywający do kości chłód. Tym razem czułam, że jest inaczej. To nie był chwilowy przebłysk świadomości. Moje zmysły wróciły i biły na alarm. Głośno.

Znajdowałam się w niebezpieczeństwie.

Otaczała mnie ciemność. Nieprzenikniona czerń. Na oczach miałam grubą przepaskę. Była wilgotna i nieco szorstka. Drapała moje powieki, nasadę nosa i czoło. Wytężyłam słuch, ale gdziekolwiek się znajdowałam, panowała tu głucha cisza przerywana jedynie przez krople wody roztrzaskujące się na betonowej powierzchni. Powietrze było ciężkie od wilgoci. Jej część skropliła się na moim okrytym jedynie kawałkiem materiału ciele, potęgując uczucie chłodu i wywołując gęsią skórkę.

Potem odnotowałam ból. Promieniował od związanych grubym, chropowatym sznurem nadgarstków, które miałam uniesione wysoko nad głową. Dłonie były odrętwiałe, ledwo mogłam poruszać palcami. Sznur był o coś zaczepiony. Hak?

Tak, wisiałam na haku.

Moje stopy - również związane w kostkach - ledwo dotykały ziemi. Zaczęłam balansować na palcach, aby nieco odciążyć zmęczone ramiona. Musiałam wisieć w tej pozycji conajmniej kilka godzin. Moje ciało, rozciągnięte do granic możliwości, chwiało się na boki, niezdolne do utrzymania równowagi bez stabilnego oparcia. Jęknęłam, niemal żałując, że się obudziłam.

Nagle usłyszałam ciche popiskiwanie. Znieruchomiałam. Dźwięki ucichły, zastąpione przez niosący się echem stukot małych łap. Skrzywiłam się, a potem cicho krzyknęłam, gdy coś miękkiego musnęło moją bosą stopę. Chciałam podnieść nogi, ale moje plany skutecznie udaremnił palący ból barków.

Wtedy usłyszałam zgrzyt otwieranych zamków i szuranie ciężkich, metalowych drzwi. Po raz kolejny moje ciało znieruchomiało. Natychmiast zapomniałam o małym intruzie. Przestałam oddychać, zupełnie jakby odgłos nabieranego powietrza mógł zagłuszyć cokolwiek.

Krok. Ciężki, rozważny, wolny. Potem drugi. Trzeci. Stop. Gdyby nie chrzęszczące pod podeszwami butów pokruszone szkło, byłyby właściwie niesłyszalne mimo mocy, z jaką były stawiane. Pomieszczenie wypełniła cisza. Każde uderzenie mojego zatrwożonego serca odbijało się w uszach. Czułam, jak krew odpływa z mojej twarzy wraz z narastającym napięciem. Wszystkie komórki mojego ciała pulsowały zgodnie. Powietrze zgęstniało, aż w końcu przygniotło moją klatkę piersiową, niczym głaz. Brakowało mi tlenu.

Ktokolwiek tu wszedł - widział mnie. Widział mnie w całej okazałości. Zupełnie bezbronną, zdezorientowaną, przerażoną. Ja mogłam jedynie go czuć. Ciszę, która go otulała. Energię, która od niego biła. Była mroczna, atramentowa, dominująca. Wypełniała każdą wolną przestrzeń w pomieszczeniu, zmuszając mnie do cofnięcia się w kąt. I naprawdę chciałam to zrobić - cofnąć się. Stać się niewidzialna. Zniknąć. Ale on miał inny plan. Nie chciał, żebym zniknęła. Chciał mnie mieć. W garści, a potem zgnieść jak robaka.

Na razie było to jedynie przeczucie, ale tak wyraźne, że właściwie niezaprzeczalne.

Nagle żałosne popiskiwanie wróciło. Szybko jednak zostało przerwane. Od ścian odbił się echem huk wystrzału. Był tak bliski, tak głośny, że zaczęło dzwonić mi w uszach. Chyba wydałam jakiś dźwięk, ale nie miałam pewności - wystrzał skutecznie upośledził mój słuch. Potrząsnęłam lekko głową, jakbym chciała wyrzucić z głowy irytujący dźwięk.

Nie miałam możliwości usłyszeć, jak nieznajomy zbliża się ku mnie. Poczułam tępe szarpnięcia w okolicy dłoni i chwilę później sznur puścił. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, ale nie upadłam. Nie całkiem. Nie od razu. Duża dłoń owinęła się boleśnie wokół mojego ramienia, owijając je w całości. Silne palce wpiły się w moją skórę i byłam pewna, że zostanie mi po tym uścisku ślad. Gdy znalazłam się blisko ziemi, dłoń zniknęła, a moje ciało zderzyło się z szorstkim jak papier ścierny podłożem. Podparłam się na dłoniach, starając się uspokoić oddech. Tak bardzo przywykłam do ciemności, że zapomniałam o opasce, którą miałam na oczach. Teraz, gdy moje ręce były nieskrępowane sznurem, mogłam ją zdjąć.

Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now