Rozdział 4

5.7K 178 6
                                    

Droga do domu letniskowego ciągnęła się w nieskończoność, choć tak naprawdę były to jedynie trzy godziny jazdy. Ojciec cały ten czas spędził z nosem w tablecie, zajmując się sprawami, których - jak mawiał - nie zrozumiałabym. Nie czułam się urażona. Wsparłam się o drzwi i podparłam brodę na zaciśniętej pięści. Z zachwytem obserwowałam migające za oknem krajobrazy. Wysokie wieżowce i ogromne wille zostały zastąpione przez rozległe lasy i zielone wzgórza. Wszystko wydawało się takie spokojne, ciche i niedotknięte wszechogarniającym pędem. Tutaj życie toczyło się zupełnie innym rytmem. Nikt nikogo nie poganiał, nie żądał, nie wzbudzał poczucia winy. Nie liczyły się pieniądze i władza. Tylko wolność, bezkresne niebo i wiatr. Nic nie fascynowało mnie bardziej, niż natura - jej ogrom, nieskończoność i potęga tkwiąca w jej spokoju.

Niemalże zapomniałam, że pokonujemy trasę kuloodpornym mercedesem w towarzystwie dwóch masywnych SUV-ów, wewnątrz których znajdowało się stado uzbrojonych po zęby ochroniarzy.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, odpięłam pasy.

-Poczekaj, aż chłopaki sprawdzą i zabezpieczą posesję - upomniał mnie ojciec burkliwie, nie podnosząc wzroku znad tableta.

Westchnęłam, obserwując, jak mężczyźni wyskakują z samochodów i zaczynają okrążać teren posiadłości. Kilku z nich weszło do niewielkiego domu z kamienia. Skontrolowanie każdego metra zajęło im długie kilkanaście minut. Potem nasz szofer, a zarazem najbliższy mojemu ojcu ochroniarz - Finn - dostał zielone światło. Mogliśmy wyjść. Jeden strażnik otworzył drzwi mojemu ojcu, a drugi mi. Wyciągnął dłoń, jakbym nie była w stanie wysiąść sama. Zgromiłam go spojrzeniem i ignorując jego rękę, wyszłam na zewnątrz. Mój nos wypełnił świeży zapach, tak bardzo inny od zapachu miasta, który przesycony był spalinami. Powietrze zdawało się tu nieco chłodniejsze, więc objęłam się ramionami.

-Zimno ci? - spytał ojciec.

Zaprzeczyłam, ale on mimo to rzekł:

-Wejdźmy do środka.

Potem ruszył ku drewnianym drzwiom. Rozejrzałam się po raz ostatni, a potem podążyłam jego śladem.

Dawno mnie tu nie było. Bardzo dawno. Widok domu przywołał szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa. Wiele z nich miało ścisły związek z mamą. Gdy byłam dzieckiem, ojciec często nas tu odsyłał. Czasem na weekend, czasem na miesiąc. Wszystko zależało od tego, co miał do "załatwienia". Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz wiedziałam, że robił to dla naszego bezpieczeństwa.

Z mamą całe dnie spędzałam na dworze. Nieważne czy było to lato, jesień, zima, czy wiosna. Zawsze było coś ciekawego do zrobienia. Bawiłyśmy się w chowanego, sadziłyśmy roślinki, które nigdy nie rosły i kąpałyśmy się w jeziorze, choć za domem był basen. Raz zbudowałyśmy w lesie szałas. Był bardzo skromny, ale jedyny w swoim rodzaju. Pamiętam, że mama przyniosła wtedy wszystkie koce, jakie udało jej się znaleźć w domu, a potem przygotowała dwa kubki z gorącą czekoladą. Weszłyśmy do środka naszego małego schronu i mama przez kilka godzin czytała mi Przygody Tomka Sawyera. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Sam dom był niewielki. Dwupiętrowy ze strzelistym dachem i stanowił połączenie górskich klimatów z nowoczesnością. Elewacja z kamienia kontrastowała z przeszkloną ścianą. W środku nie zmieniło się nic, od kiedy pamiętam oprócz tego, że ktoś starannie przygotował dom na nasz przyjazd. Blaty z czarnego marmuru lśniły czystością, a lodówka w otwartej kuchni była pełna świeżych produktów.

Przesunęłam palcem po beżowej ścianie, a potem ruszyłam w stronę zabudowanych schodów prowadzących na piętro, gdzie znajdowała się sypialnia rodziców oraz mój pokój. Schody zaskrzypiały pod moim ciężarem, ale ignorując ich jawny prostest, pięłam się w górę. Zatrzymałam się przed wejściem do mojego pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że na drzwiach wciąż wisiały kolorowe litery układające się w moje imię. Weszłam do środka. Nie zmieniło się tu kompletnie nic. Ściany wciąż były różowe, tak samo jak pościel na dwuosobowym, ale znacznie mniejszym, niż w naszym domu w Londynie, łóżku. Czułam się, jakbym cofnęła się w czasie. Znów byłam małą dziewczynką, z obsesją na punkcie różu i lalek Barbie. Wtedy wszystko było takie normalne... Takie dobre, jasne.

Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now