Rozdział 22

4.4K 212 14
                                    

Jeździliśmy konno po wyspie przez kilka godzin. Braden całkiem sprytnie wymyślał coraz to nowe tematy, które wymagały omówienia. Dziś. Teraz. Już. W końcu oznajmiłem, że mam tego dość i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Gdy dotarliśmy na miejsce, dochodziła 15:00. Udałem się prosto do swojego gabinetu, gdzie wziąłem długi prysznic, a potem usiadłem przy biurku i przez dwie godziny analizowałem zbiór informacji na temat moich dzisiejszych gości i tego, co możemy dać sobie nawzajem.

Władza to współpraca.

Gdy skończyłem studiować dokumenty, skierowałem się do sypialni. Zerknąłem na wiszący na szafie pokrowiec i przyczepioną do niego kartkę. "Ubierz na spotkanie, proszę! - Innes". Zdjąłem wieszak i rozpiąłem zamek. W środku znajdował się elegancki garnitur. Skrzywiłem się. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio miałem na sobie coś takiego. Jeśli w ogóle kiedykolwiek. Uciszyłem wewnętrzny sprzeciw i się ubrałem. Uniosłem krawat na wysokość oczu. Na to nie dam się namówić. Rzuciłem go na łóżko.

-Tomasie? - do drzwi nieśmiało zapukała Innes.

Potem jej głowa zajrzała do środka.

-Goście już są - zlustrowała mnie uważnym spojrzeniem. -Braden czeka, aż się pojawisz, aby móc ich oficjalnie przywitać.

-Możemy iść.

-Nie zakładasz go? - spytała wskazując na krawat.

Spojrzałem na nią z dezaprobatą.

-Ostatnie dziesięć lat spędziłem w znoszonej bluzie. To już przesada.

Zagryzła dolną wargę i dostrzegłem, że ma na sobie elegancką sukienkę.

-Czy jest coś, o czym nie wiem? - przyjrzałem jej się podejrzliwie, ale zbyła mnie machnięciem ręki.

-Chodźmy - zarządziła.

Ruszyłem razem z nią korytarzem.

-Wszyscy są w sali balowej - oznajmiła.

W sali balowej? Zmarszczyłem brwi, ale nie było czasu na zadawanie pytań.

Weszliśmy do środka i znieruchomiałem. To nie było spotkanie, którego się spodziewałem. To był jebany bal.

-Co to ma, kurwa, być? - warknąłem przejeżdżając spojrzeniem po ilości zgromadzonych tu ludzi.

-Niespodzianka - wzruszyła ramieniem, uśmiechając się. -Pomyślałam, że dobrze będzie zwiększyć nieco zasięgi. A przy okazji trochę się zrelaksować. Przyda się to nam wszystkim.

Spiąłem się, ale udała, że tego nie widzi.

Braden na mój widok uśmiechnął się szeroko, a potem wszedł na niewielkie, okrągłe podwyższenie, znajdujące się w centrum pomieszczenia.

-Proszę wszystkich o uwagę! - powiedział głośno.

Jinny podeszła do mnie ze srebrną tacą w dłoniach, na której znajdowały się lampki z szampanem. Promienny uśmiech rozświetlił jej twarz. Niechętnie sięgnąłem po szkło.

-Dobry wieczór wszystkim! - zaczął, łącząc dłonie. -Pragnę was serdecznie przywitać w naszych skromnych, odbudowanych z popiołu, progach. Dzisiejszego wieczora świętujemy kilka ważnych dla naszej rodziny momentów. W krótkim czasie udało nam się odbudować połowę rezydencji, która jak wiecie, została częściowo zniszczona. Wszystko za sprawą Tomasa MacCanna. Po długich latach nieobecności, jest wreszcie z nami, niczym ostatni, brakujący element. Teraz tworzymy spójną całość i jestem pewien, że razem zbudujemy coś naprawdę wielkiego. Coś znaczącego. Bardzo cieszy nas fakt, że chcecie być tego częścią, dlatego dziś będziemy świętować!

Gdy mnie zniewolisz - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz