Rozdział 7: Kontrola

2.7K 102 18
                                    

Wpatrywałam się w blondyna w czerwonym aucie, który przerażał samym wyglądem. Ciemne oczy i tatuaże na twarzy oraz szyi. Spojrzałam na chłopaka obok mnie, który jedną rękę ściskał na kierownicy, a w drugiej trzymał ciągle tlący się papieros. Szczękę miał mocno zaciśniętą, a wszystkie mięśnie napięte. Gdyby jego wzrok zabijał blondyn obok już by nie żył.

Mój wzrok ponownie powędrował na prawą stronę gdzie stało czerwone auto. Chłopak w nim uśmiechał się cwanie, a następnie puścił mi oczko i ruszył do przodu gdzie droga w końcu była wolna. Devon nie czekając dłużej także ruszył wyprzedzając Range Rovera i wyrzucając nie dokończonego papierosa przez szybę.

Wyjrzałam w stronę licznika i zobaczyłam dwieście dwadzieścia na godzinę. Wbiłam się mocniej w siedzenie i z całej siły jaką miałam trzymałam pas.

- Możesz zwolnić? - odezwałam się, ale Seven nie reagował - Słyszysz mnie?! Zwolnij bo nas pozabijasz! - krzyczałam, ale nic do niego nie docierało. Nagle przed nami na zakręcie wyjechał TIR. Moje serce zaczęło bić szybciej z strachu, a oddech robił się coraz cięższy. Ja pierdole zaraz dostanę zawału - Devon, proszę zatrzymaj się - tym razem nie krzyczałam ponieważ nie miałam na to siły. Do chłopaka chyba dotarło co się dzieje i wjechał na pobocze przy lesie. Gdy auto tylko się zatrzymało, szybko wybiegłam z niego próbując się uspokoić.

- Co się dzieję? - pobiegł do mnie, a ja złapałam się za klatkę piersiową jakby miało mi to jakoś pomóc.

- Duszę... Się... - Seven odszedł od mnie. Moje płuca błagały o tlen, a ja zapomniałam wziąć mój lek. Boże czemu go nie wzięłam. Nagle Devon znalazł się z powrotem obok mnie i podał mi zielony inhalator. Spojrzałam na niego z pytającym wzrokiem, ale jego oczy były skupione tylko na moich - Skąd ty....

- Nie pytaj tylko bierz - Nie czekając już dłużej wzięłam od niego lek i wcisnęłam sobie powietrze do płuc. Po paru sekundach mój oddech się uspokajał, a serce zwolniło swoje rytmy.

- Lepiej?

- Tak, dzięki - odpowiedziałam i dostrzegłam, że Seven dalej trzyma moją talię i ramię - Skąd go masz? - spytałam wskazując na lek w mojej dłoni.

- Ostatnim razem zapomniałaś go z mojego samochodu - przytaknęłam, a po chwili razem ruszyliśmy z powrotem do auta. Zajęliśmy swoje miejsca, a ja zapięłam pas bezpieczeństwa - Na pewno wszystko w porządku? - usłyszałam jego głos więc spojrzałam w jego stronę.

- Tak.

- Nie chciałem cię przestraszyć.

- Już wszystko w porządku. Tylko tym razem mógłbyś jechać wolniej?

- Dobrze - lekko się uśmiechnął pocieszająco co odwzajemniałam także uśmiechem.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. W mojej głowie cały czas błądziły myśli dlaczego tak zareagował na widok tamtego blondyna. Widać było, że się znają dość dobrze. Devon jednak nie pochwalał tego spotkania. Można było dostrzec gołym okiem, że był strasznie zły gdy go zobaczył. Ciekawiło mnie to co ich łączyło i kim był tamten chłopak, ale nie będę wtrącać się w jego sprawy. Jesteśmy tylko partnerami w sprawie, w której mu pomagam, a następnie on pomoże mi.

Opuściliśmy auto i ruszyliśmy w stronę galerii. Rozglądałam się dookoła widząc różne sklepy nie rozumiejąc do końca po co tu jesteśmy.

- Po co tak właściwie mnie tu wyciągnąłeś? - spojrzał w moją stronę z cwanym uśmiechem.

- Powiedziałaś, że nie masz co ubrać na bankiet, a drugiej opcji nie chciałaś przyjąć więc znajdziemy ci jakąś sukienkę.

- Ty będziesz mi pomagał znaleźć sukienkę?

My Obsession Where stories live. Discover now