Rozdział 10: Upadek

2.5K 110 26
                                    

Odprowadziłam Selene do domu i przeprosiłam, że nie mogłam jej dziś dalej oprowadzać, ale ustaliliśmy że spotkamy się w weekend. Szłam zwinnym krokiem w stronę swojego domu. Gdy przechodziłam przez ulicę musiałam przystanąć ponieważ jechał jakiś rozpędzony samochód. Zatrzymałem się na asfalcie i zwróciłam w stronę odjeżdżającego auta.

- Idiota! - przeszłam na drugą stronę ulicy - Kto takim ludziom daje prawo jazdy? - warknęłam pod nosem dostrzegając czarnego mustanga stojącego na moim podjeździe a w nim właściciela, który przeglądał coś w swoim telefonie nawet mnie nie dostrzegając. Podeszłam do okna od strony kierowcy i zapukałam na co brunet zwrócił wzrok w moją stronę. Obniżył szybę i odłożył urządzenie.

- Gdzie ty się włóczysz o tej godzinie? - spytał z jadem w głosie.

- A ciebie co to obchodzi? - powiedziałam z przekąsem, a Devon obrócił głowę przed siebie -  A teraz mów co było tak ważne, że musiałam przełożyć spotkanie? - gwałtownie spojrzał w moją stronę z dziwnymi iskrami w oczach.

- Z kim?

- Nie twoja sprawa, a teraz mów co chcesz?

- Wsiadaj, opowiem Ci po drodze - złapał za kluczyki, a ja zmarszczyłam brwi. On tak na poważnie będzie mi teraz rozkazywał? Parsknęłam śmiechem i ruszyłam wzdłuż uliczką. A co ja jestem pies? Powiedz tak i tak mam robić. Jego chyba pojebało. I tak jestem na niego zła za ten pocałunek - Co ty wyprawiasz?! - słyszałam jego krzyk za sobą, ale nie zamierzałam go słuchać. Weszłam na pustą ulice słysząc zamykające się drzwi auta - Do cholery wracaj tu! - pokazałam mu środkowy palec i odwróciłam w jego stronę.

- A co ja pies, że będziesz mi rozkazywał?! - założyłam ręce na piersi - Jeszcze może załóż mi obroże! - chłopak podążał w moją stronę znacznie wkurwiony. Gdy miał wchodzić na ulicę, na której stałam usłyszeliśmy głośny pisk opon. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę, a moje ciało wręcz zamarło. Czarny SUV, na którego niedawno krzyczałam jechał właśnie rozpędzony w moją stronę.

Moje ciało zatrzymało swoje funkcje życiowe. Oddech się zatrzymał. Panika urosła, ale nie czułam jej mocno ponieważ w tamtej chwili czułam jakbym czekała na samą swoją egzekucję. Samochód był parę metrów od mnie. Ręce opadły wzdłuż ciała, a nogi stopiły się z asfaltem.

- Larisa! - usłyszałam krzyk Devona, a następnie zamknęłam oczy. I gdy już myślałam że zaraz nastąpi mój koniec poczułam jak inne ciało z ogromną siłą odpycha mnie na bok, a odgłos auta słychać coraz ciszej - Promyczku nic ci nie jest? - czułam pod sobą zimny asfalt, a oczy nie chciały się otworzyć. Bałam się. Ciepłe dłonie znalazły się na moich policzkach, których dotyk sprawiał przyjemne ciarki na moim ciele - Słyszysz mnie?

I już wiedziałam do kogo należał ten głos i dotyk. Otworzyłam mozolnie oczy i dostrzegłam przed sobą piękne rysy twarzy i te szare oczy, które śniły mi się po nocach.

- Moja głowa - złapałam się za obolałe miejsce, a Blare podniósł mnie do siadu i oparł o swoją klatkę piersiową. Delikatnie dotknął mojej głowy i odsłonił kłębek włosów. Czułam jak coś zimnego cieknie mi po skroni.

- Cholera - usłyszałam nad uchem jego głos, a następnie zostałam podniesiona do góry. Devon wsadził mnie do auta i wyciągnął z schowka apteczkę - Rozcięłaś sobie kawałek skóry - poinformował mnie, a po chwili oczyścił ranę i nakleił plaster. Schował apteczkę tam skąd ją wziął i oparł się o siedzenie patrząc prosto na mnie - Widzisz czym skutkuje twoje zachowanie? - powiedział zaczepnie, a ja skarciłam go wzrokiem.

- Skąd miałam wiedzieć, że jakiś idiota będzie chciał mnie zabić? - odpyskowałam, a chłopak westchnął już nieco spokojniejszy.

- Dobra ty wracaj do domu odpocząć, a ja sam to załatwię.

My Obsession Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz