Rozdział 27: Rodzina

2K 89 31
                                    

A macie taki wcześniejszy rozdział ;)
Mam nadzieję, że poprawi wam humorek :))

LARISA

Na miejsce dotarliśmy o siódmej dwadzieścia cztery więc lecieliśmy ponad jedenaście godzin chociaż większość lotu przespałam słuchając muzyki i tuląc się do Devona. Opuściliśmy samolot i udaliśmy się odebrać nasze bagaże. Z lotniska mieli nas odebrać dwaj bracia Blare przez co zaczęłam się trochę stresować.

Gdy mieliśmy już swoje walizki telefon chłopaka zaczął wibrować w jego kieszeni, a gdy go wziął w dłoń wyskoczyło powiadomienie, że ktoś do niego dzwoni. Odebrał od razu.

- Gdzie wy do cholery jesteście? - powiedział do słuchawki zapewne do swojego brata, który miał przyjechać wraz z Cameronem - Kurwa imbecylu nie z tamtej strony! - wpatrywałam się jak gestykuluje ręką, a głos po drugiej stronie słuchawki zaczął się unosić - Do jasnej cholery nie ruszaj się stamtąd zaraz przyjdziemy - rozłączył się chowając urządzenie do kieszeni spodni.

- Coś się stało?

- Mój debilny brat zgubił się na samym parkingu  - powiedział kręcąc głową z niedowierzaniem - Cameron zostawił go na chwilę, a ten już odstawia maniane - zaśmiałam się cicho na te słowa, a następnie ruszyłam za brunetem.

Po chwili znaleźliśmy się gdzieś na tyłach parkingu, a mój wzrok od razu powędrował na chłopaka trzymającego papierosa między palcami, który opierał się o czarnego SUV - a. Od razu wiedziałam, że to musi być brat Devona bo byli do siebie strasznie podobni. Jak dwie krople wody.

- No kurwa w końcu! - rzucił niedopałek na ziemie i przydeptał go butem. Byk trochę niższy od swojego brata, ale za to jego włosy były dłuższe i ułożone w loki, oczywiście także brązowe. Ubrany był w czarne spodenki dresowe i czerwoną koszulkę z logiem jakiegoś zespołu - Dobrze cię w końcu widzieć stary - przywitał się z Sevenem uściskiem, a gdy po chwili odszedł od niego spojrzał w moją stronę.

- Cześć - odezwałam się, ale on podszedł do mnie i zarzucił swoje ramie na mój kark. Jego oczy koloru błękitnego przeszywały mnie na wskroś z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

- No witam! Raphael jestem - był bardzo miłą osobą co lekko mnie pocieszyło ponieważ nie byłam już aż tak skrępowana.

- Larisa.

- Wiem mała - powiedział zadziornie, a następnie podszedł do nas Devon, który spakował już nasze bagaże do bagażnika.

- Dwa metry odległości bo inaczej mój prawy sierpowy odwiedzi twój nos - odezwał się do brata jednak ten nachylił się do mnie bliżej, a jego głos dostał się do moich uszu.

- Uważaj bo mój braciszek nie ma pohamowań - Raphael został odciągnięty od mnie przez Devona, jednak niebieskooki zaczął się głośno śmiać.

- Nie zgrywaj durnia tylko powiedz gdzie jest Cameron.

- Michaelowi zachciało się siku więc poszli do łazienki i coś jakoś długo ich nie ma....

- Larisa! - nagle zza samochodów usłyszeliśmy dziecięcy głos. Spojrzałam w tamtą stronę i dostrzegłam małego chłopca biegnącego w moją stronę. Schyliłam się gdy on rozłożył ręce w moją stronę, a następnie wzięłam go na ręce.

- Cześć młody - wysunęłam dłoń by dać mu piątkę na co on uczynił to samo głośno się śmiejąc.

Po chwili dostrzegłam najstarszego z rodzeństwa Blare. Szedł ubrany w czarne spodenki dżinsowe i siwą koszulkę  z jakimś napisem. Na nosie spoczywały okulary przeciwsłoneczne, jednak dało się wyczuć, że patrzy wprost na mnie. W końcu trzymałam na rękach jego dziecko.

My Obsession Where stories live. Discover now