Rozdział 20: Czyje to dziecko?

2.4K 108 24
                                    

LARISA

Dziś dostałam wypis z szpitala. Właśnie był u mnie lekarz i zapewnił, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Chcieli mi przydzielić psychologa, ale się nie zgodziłam. Nie chcę tego roztrząsać, po prostu chcę zapomnieć.

Mamy z mną nie było ponieważ łatwi papiery rozwodowe i nowe mieszkanie. W końcu postanowiła rozstać się z Ojcem. Nie mówiłam jej o tym, że przyłapałam ojca na zdradzie, nie potrafiłam.

A wiecie co moja matka uknuła wraz z Devonem? Mam zamieszkać na kilka dni u niego. Jak to ujęli? Ach tak, dla mojego bezpieczeństwa. No ludzie święci nie jestem małym dzieckiem. Popełniłam błąd, którego żałuję, ale bez przesady, że nie mogę mieszkać w własnym domu. Ale w sumie nie chciałabym tam wracać ponieważ będzie tam ojciec, a ja nie miałam już ani trochę siły by na niego chociażby spojrzeć.

Siedziałam już ubrana na łóżku szpitalnym, a Devon pakował moją torbę. Nie było tego za wiele, ale ręcznik oraz piżama była użytkowana. Tak samo jak moja koszulka, w którą byłam ubrana tego dnia gdy się tu znalazłam.

Byłam wdzięczna chłopakowi, że mi pomógł i wciąż to robi. Gdy dowiedziałam się, że mam zamieszkać u niego zaczęłam się z nim sprzeczać, ale ona nawet nie dał mi dojść do słowa ponieważ wszystko było już postanowione.

- Wszystko spakowałeś? - spytałam, a chłopak podszedł do mnie całując mnie w czoło i pomagając wstać - Nie jestem kaleką, potrafię sama wstać i chodzić - powiedziałam patrząc na jego pełną troski twarz.

- Wiem, ale lekarz kazał ci się nie przemęczać więc ci w tym pomagam - pokiwałam głową z rezygnacją, a następnie ubrana w czarne spodnie dresowe, białą bluzę oraz białe Air Forcy wyszłam z sali, a zaraz za mną chłopak z moją torbą na ramieniu oraz moim wypisem w dłoni.

Opuściliśmy szpital, a Blare położył swoją rękę na moich plecach i razem szliśmy w stronę jego samochodu. Ale nagle dostrzegłam pewną osobę idącą w naszą stronę. Dziewczyna o rudych włosach była ubrana w różową sukienkę i czarną kurtkę skórzaną do tego miała takiego samego koloru koturny, a szyję jak i uszy zdobiła złota biżuteria. Widząc mnie na jej ustach pojawił się uśmiech, a następnie podeszła do mnie i mnie przytuliła.

- Witaj kochana! - krzyknęła, a moje bębenki chyba popękały od tego jej pisku.

- Witaj Mirando - powiedziałam zmęczonym głosem. Naprawdę nie miałam siły na jakiekolwiek pogaduchy.

- Co się stało, że wychodzisz z szpitala? - spytała stając na przeciw mnie, ale trzymając moje ramiona.

- Miałam mały wypadek - skłamałam nie wiedząc czy powiedzieć jej prawdę.

- Ojej na szczęście nic poważnego się nie stało. Ja przyszłam w odwiedziny do dziadka Ernesta ponieważ zabrali go wczoraj na badania - przytaknęłam na jej słowa, a rudowłosa dopiero wtedy zwróciła dokładną uwagę na chłopaka obok mnie. Patrzyła na niego jak każda dziewczyna, czyli czarująco. - My się chyba nie znamy. Miranda - wyciągnęła w jego stronę dłoń, a on ją przyjął.

- Devon.

- Miło poznać, nie wiedziałam, że Larisa kogoś ma.

- Tak wyszło. Musimy już iść - powiedział Seven i zabrał mnie od niej wyraźnie czując, że nie mam siły na jakiekolwiek rozmowy za co byłam mu ogromnie wdzięczna - Kto to był?

- Moja kuzynka od strony matki - powiedziałam podchodząc do auta, a Blare otworzył mi drzwi od strony pasażera.

- W ogóle jej nie polubiłem.

My Obsession Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz