Rozdział 9: Milczenie

2.5K 103 38
                                    

Wiecie co jest dla mnie najgorsze w poniedziałki? Wstawanie do szkoły. Nienawidzę tego dnia tygodnia bo jest od razu po weekendzie.

Po prysznicu ubrałam się w czyste ciuchy czyli czarne spodnie dresowe i siwy top z długim rękawem. Włosy rozpuściłam, a na twarz nałożyłam lekki makijaż.

W pełni gotowa i spakowana zeszłam ma dół gdzie zrobiłam sobie na śniadanie kanapki i pojadłam trochę borówek po czym wyszłam do szkoły. Dziś chciałam iść pieszo. Miałam ochotę na mały spacer, a do lekcji została mi godzina ponieważ odwołali mi pierwszą lekcje. Mogłabym pospać dłużej, ale nie mogłam. Moje ramię cały czas bolało, a na skórze utworzył się ogromny siniak. Wtedy na bankiecie naprawdę byłam przerażona zachowaniem Devona, a moje myśli coraz bardziej karciły mnie za to że zgodziłam się na tą pieprzoną umowę.

Do placówki dotarłam jakoś po dwudziestu minutach. Przerwa jeszcze trwała więc podeszłam do szafki by wyjąć z plecaka nie potrzebne książki.

Byłam już po dwóch lekcjach czyli Matematyce i Fizyce. Boże kto układał ten plan do jasnej cholery. Jeszcze tylko parę dni i koniec tego pierdolnika zwanego szkołą. Usiadłam na ławce obok sali numer dziesięć i czekałam na zajęcia z języka angielskiego. Przerwa trwała teraz dwadzieścia minut więc wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i zaczęłam go przeglądać nie mając nic innego do roboty.

Nagle kątem oka dostrzegłam, że ktoś dosiada się obok mnie i dostrzegłam Vanesse. To dziewczyna z paczki Nathana. Ta najbardziej ogarnięta.

— Hejka — powiedziała uradowana blondynka, a ja spojrzałam na nią z sztucznym uśmiechem. Nie miałam dziś ochoty na rozmowy.

— Hej — odpowiedziałam wyłączając urządzenie w moich dłoniach.

— Tak się zastanawiam czy nie miałabyś ochoty wyjść gdzieś z mną dzisiaj? — przyznam, że trochę zdziwiła mnie jej propozycja. Nie to, że jakoś źle mnie traktowała czy uważała się za wyższą od wszystkich, a wręcz przeciwnie. Po prostu dziwne jest to dla mnie z tego powodu ponieważ nigdy z sobą nie rozmawiamy.

— Em... Bardzo bym chciała, ale... — Nie dokończyłam zdania ponieważ po korytarzu rozniosły się głośne rozmowy, a dziewczyna na przeciw mnie spojrzała w stronę wejścia do szkoły, a na jej twarzy był wymalowanym szok. Podążyłam wzrokiem tam gdzie ona, a na widok pewnych dwóch chłopaków moje serce zaczęło szybciej bić. Oni naprawdę nie mają nic innego do roboty tylko mnie nękają?

— Co tam truskaweczko? — spytał uradowany Linkoln podchodząc do nas razem z swoim przyjacielem.

— Czego tu szukacie? — spytałam podnosząc się z ławki razem z blondynką — A ty co? — teraz spojrzałam na Devona, który ubrany był jak zwykle w czarne jeansy i beżową koszulkę z jakimś napisem na środku klatki piersiowej. Patrzył na mnie inaczej niż zwykle. Patrzył z skruchą — Tak się mnie boisz po ostatnim, że przyprowadziłeś wsparcie?

— Linkoln jest w razie potrzeby jakbyś chciała się na mnie rzucić z pięściami — znów na jego wargach zawitał ten cwany uśmieszek, który tak mnie denerwował.

— I ty myślisz, że jak mnie wkurzycie to nie rzucę się na was obu?

— Widzisz, mówiłem Ci że ona jest niebezpieczna dla środowiska — odezwał się w stronę zielonookiego, który najwidoczniej miał z nas niezły ubaw.

— Zaraz ja będę niebezpieczna dla ciebie! — warknęłam zła podchodząc bliżej niego i uderzając go w potylice głowy, po czym chłopak złapał się za obolałe miejsce.

Dopiero po chwili dostrzegłam, że Vanessa się ulotniła. Najwidoczniej nie chciała być piątym kołem u wozu chodź ja sama nie chciałam być teraz w ich towarzystwie.

My Obsession Where stories live. Discover now