Rozdział 17: Koszmarny Bal

2.4K 114 48
                                    

Ten tydzień szkolny zleciał dość szybko. Nawet się nie zorientowałam kiedy zaczęłam się szykować na bal charytatywny organizowany przez burmistrza naszego miasta. Środki zdobyte idą na publiczny dom dziecka. Każdy jest mile widziany, ale założę się, że będą same szychy ponieważ biednych nie wpuszczą ponieważ będą im psuli design.

Wyjęłam z szafy czarną suknię, którą zamówiła moja matka u jakiejś znanej projektantki. Jej dół dosięgał mi do kostek, a po boku były rozcięcia, ciągnące się aż do biodra. Góra natomiast miała założoną koronkę na satynowy materiał i długie rękawy. Dekolt łączył się z przecięciem między piersiami, które ciągnęło się do pasa. Była to dość odważna kreacja, ale gdy mama mi ją pokazała od razu się w niej zakochałam. Do tego mam czarne szpilki oraz srebrny łańcuszek z krzyżykiem oraz takie same kolczyki.

Nie miałam ochoty iść na to przyjęcie, ale Devon powiedział, że koniecznie muszę tam być. On także ma się zjawić razem z Lincolnem.

Byłam już po prysznicu i ubrana jedynie w czarny komplet bielizny oraz biały szlafrok przysiadłam przy toaletce i zaczęłam robić makijaż, który dziś był wyjątkowo mocny. Zajął mi on prawie godzinę, a następnie wypuściłam włosy z białego ręcznika i nałożyłam na nie odżywkę po czym je rozczesałam. Po półgodzinie miałam już wysuszone włosy, a teraz nadszedł czas by je wyprostować co zajęło mi około dwadzieścia minut.

W końcu nadszedł czas na ubranie się. Zdjęłam z siebie szlafrok, a następnie włożyłam suknie. Nie powiem, ale wyglądała ona olśniewająco. Nawet czułam się w niej komfortowo. Na stopy założyłam szpilki, a do czarnej kopertówki wsadziłam telefon, błyszczyk, tusz oraz lusterko po czym opuściłam pokój. Udałam się do salonu gdzie czekali na mnie rodzice. Mama mnie skomplementowała, a ojciec nie odezwał się do mnie ani słowem tylko kazał się nam pośpieszyć.

I tak o to po chwili byliśmy w drodze na bal gdzie będę musiała robić dobrą minę do złej gry.

***

Uroczystość brnęła w najlepsze, a ja od kąt przyszłam stoję przy stoliku i piję szampana. Minęło półgodziny gdy zjawiliśmy się na przyjęciu. Moi rodzice gdzieś zniknęli w tłumie, zapewne witają się z swoimi znajomymi. Znów nigdzie nie widziałam Devona, więc w końcu po dłuższej chwili wyciągnęłam telefon z kopertówki i wystukałam wiadomość.

Ja: Gdzie ty do cholery jesteś?

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Devon: Za tobą.

Szybko spojrzałam za siebie i dostrzegłam dwóch chłopaków idących w moją stronę. Jeden miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę. Natomiast Blare miał czarne spodnie od garnituru oraz tego samego koloru koszulę, której dwa pierwsze guziki były odpięte. Gdy tak szedł z gracją i z cwanym uśmieszkiem na ustach mogłam śmiało stwierdzić, że był przystojny i to cholernie.

- Witam piękną damę - Lincoln złapał za moją dłoń i ją ucałował, a następnie spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Nachylił się w moją stronę, a następnie usłyszałam jak jego głos owiewa moje ucho - Wyglądasz cholernie seksownie w tej sukience - lekko się zaczerwieniłam i mogłam się założyć, że Seven słyszał jego wypowiedź.

- Dobra, przestań się wydurniać - odciągnął od mnie chłopaka i spojrzał na niego z mordem w oczach jednak czarnowłosemu nie schodził uśmiech z twarzy.

- No chyba nie zaprzeczysz moim słowom - brunet spojrzał na mnie, a następnie zjechał mnie od góry do dołu. Spojrzał w moje oczy, a ja czułam jakby walił mi się grunt pod nogami gdy tak na mnie patrzył tymi swoimi szarymi tęczówkami.

My Obsession Where stories live. Discover now