Rozdział 24: L & D

2.3K 107 50
                                    

Na wstępie chciałam się zapytać czy chcecie powrót „In The Shadow Of Your Soul" ale od razu mówię, że nie wiem kiedy powróci druga cześć i tez nie będzie to trylogia tylko dylogia. To jak?

Miłego czytania skarby <3
***

LARISA

Po obiedzie mama Lincolna nalegała byś my zostali jeszcze na deser, który sama zrobiła. Siedziałam przy stole razem z rodziną przyjaciela tylko nigdzie nie widziałam Devona, Lincolna i jego kuzynki. Ojca chłopaka nie będzie ponieważ pani Blake powiadomiła nas, że dziś musi zostać do późna w pracy.

Kobieta nałożyła nam na talerz kawałek jakiegoś ciasta. Wyglądało naprawdę apetycznie. Po chwili zjawiła się Lilith czyli córka ciotki zielonookiego. Wyglądała na dość zdenerwowaną, a gdy jej wzrok spoczął na chwilę na mnie od razu wyczułam sporą niechęć do mojej osoby tylko nie wiem dlaczego. Nie znam tej dziewczyny, ani nie zrobiłam nic by ją jakkolwiek obrazić czy zezłościć. Jej zachowanie było dość dziwne.

- Chłopaki powinni zaraz wrócić - odezwała się z uśmiechem blondynka, a wszyscy zaczęli kosztować słodkość, którą podała kobieta. Wzięłam w dłoń mały widelczyk i skosztowałam kawałek. Było naprawdę pyszne.

- Kochana to ciasto jest naprawdę wyborne. Musisz mi koniecznie dać na to przepis - powiedziała ciotka zajadając się deserem.

- Cieszę się, że ci smakuję. Dużo dają też tu orzechy...

I wtedy moje serce jakby stanęło. Faktycznie zaczęłam wyczuwać tu orzechy przez co mój oddech zaczął robić się cięższy. Od małego lekarz zabraniał mi jeść orzechy ponieważ byłam na nie uczulona, a chociażby nawet taki mały kawałek ciasta mógł mnie zabić. Szybko wstałam od stołu i spojrzałam na kobietę.

- Przepraszam gdzie jest łazienka?

- Korytarzem w lewo i ostanie drzwi po prawej - podziękowałam szybko i pobiegłam w stronę wyznaczonego miejsca. Widziałam wszystkich wzrok skierowany na mnie.

Wbiegłam do pomieszczenia i przykucnęłam przy sedesie. Moja skóra już zaczynała mnie parzyć, a oddech robić się coraz trudniejszy. Próbowałam wywołać jakoś wymioty, ale nic się nie stało. Z moich oczu zaczynały cieknąć łzy zapewne lekko rozmazując mój tusz, ale miałam to teraz głęboko gdzieś. Musiałam się jakoś pozbyć tych orzechów z organizmu.

- Kurwa - przeklęłam siarczyście i oparłam się o zimną ścianę. Nie miałam przy sobie leku, a ciało mnie całe swędziało. Zaczęłam drapać się po gardle gdzie najbardziej piekła mnie skóra co chociaż trochę dawało mi ulgę. Moje oczy były jak za mgłą.

Nagle drzwi od łazienki się otworzyły, a przed mną stanął Devon. Widząc co się z mną dzieję szybko znalazł się obok mnie złapał za mój policzek by podtrzymać moją głowę.

- Kochanie co się dzieję? - w jego głosie dało się wyczuć nutę przerażenia oraz skruchy.

- Orzechy... były w cieście...mam uczulenie - mówiłam między oddechami. Blare sięgnął ręką do kieszeni spodni, a następnie podał mi inhalator, który zażywam. Przyłożył mi ustnik do ust i nacisnął, a ja resztkami sił zaczęłam wdychać proszek do płuc. Oddech po chwili zaczął się poprawiać, ale brunet nie czekając dłużej wziął mnie na ręce i wyniósł z łazienki. Przez zamglony wzrok widziałam wszystkich, którzy wpatrywali się w nas.

- Co się dzieje? - usłyszałam głos Lincolna, który szedł z nami łeb w łeb do drzwi.

- Zjadła orzechy, a jest na nie uczulona.

My Obsession Where stories live. Discover now