Rozdział 21: Głucha cisza

2.2K 110 8
                                    

Michael zjadł wszystkie naleśniki jakie mu nałożyłam, a w dodatku sam sobie jeszcze wziął dwa. Oczywiście jak obiecałam szykujemy się teraz na plac zabaw. Lincoln cały czas chodzi ostrożny obok chłopczyka. Nie rozumiem go, Michael od początku jego pobytu tutaj zachowuję się bardzo grzecznie

Ubrałam mu jego kurtkę, a na siebie włożyłam bluzę szarą ponieważ dzisiejszy dzień jest jakiś chłodny. Otworzyłam drzwi i wszyscy opuściliśmy dom. Lincoln bacznie za nami szedł jakby był naszym ochroniarzem. Czasem nie mogę uwierzyć, że w jego gangsterskiej pracy zachowuję się jak kuty z lodu, a w domu i między przyjaciółki ma charakter dziesięcioletniego dziecka. Bardzo się cieszę, że mogłam dołączyć do tego grona.

Weszliśmy na teren placu gdzie Michael od razu pobiegł na zjeżdżalnie gdzie bawiła się dwójka innych dzieci. Usiadłam na drewnianej ławce, a obok mnie zielonooki. Cały czas miałam oko na chłopczyka, ale moją głową zaprzątały myśli związane z Devonem. Martwiłam się o niego. Minęła już ponad godzina, a on dalej nie dzwonił. Bałam się, że coś mogło się stać.

- To zawsze tyle trwa? - spytałam chłopaka obok mnie, a on spojrzał na mnie.

- To zależy - wzruszył ramionami, a ja odwróciłam od niego wzrok i znów spoglądałam na Michaela biegającego wokół huśtawki z jakimś chłopcem - Nie musisz się o niego martwić. On zawsze daje sobie radę - słysząc jego słowa troszeczkę mniej się martwiłam. Po chwili podbiegł do nas chłopczyk i cały zasapany wyszczerzył zęby.

- Pójdziemy później na lody? - spytał mnie, a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Zaczynało się robić późno, a nie wiem czy on może słodkie o tej porze.

- Zaraz zadzwonię do wujka i spytam się czy możemy pójść dobrze? A ty jeszcze idź się chwilę pobawić.

- Dobra!

Michael z uśmiechem na ustach pobiegł na karuzele, a ja wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy. Wybrałam numer Devona, a po chwili przyłożyłam telefon do ucha. Sygnał cały czas się ciągnął, a następnie odezwała się poczta. Zadzwoniłam jeszcze dwa razy, ale znów to samo.

- Nie odbiera - powiedziałam, a Lincoln spojrzał w moją stronę.

- Zaraz na pewno oddzwoni, a teraz... - wstał łapiąc moją dłoń  - Idziemy się pobawić - wiedziałam, że próbuje mi poprawić humor, ale nie miałam ochoty na jakiekolwiek zabawy.

- Lincoln.

- Wstawaj i nie marudź - dostrzegłam, że na placu oprócz nas już nikogo nie było, a chłopczyk bawił się na zjeżdżalni - Michael pomóż mi zgarnąć ciotkę Larise do zabawy! - nie trzeba było długo czekać ponieważ Michael po chwili zjawił się obok nas i złapał za moją drugą dłoń. Ciągnęli mnie z dwóch stron więc w końcu wstałam i ruszyłam z nimi w stronę zjeżdżalni gdzie musiałam zjechać razem z chłopczykiem, a Lincoln za nami. Na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech

Kolejno biegaliśmy po całym placu korzystając z wszystkiego co na nim było. Gdy Lincoln pchał Michaela na tyrolce, a ja śmiałam się z tego jak chłopczyk parę razy zwalał go z podestu, mój telefon zaczął dzwonić. Z myślą, że to Blare szybko odebrałam i odeszłam na bok.

- Halo? - odezwałam uspokajając uśmiech, ale po drugiej stronię usłyszałam głuchą ciszę - Halo? - ponownie się odezwałam, ale było to samo. Spojrzałam na wyświetlacz , ale dostrzegłam zupełnie obcy numer. Rozłączyłam się i wróciłam do chłopaków gdzie mały zjeżdżał na tyrolce, a Lincoln z tyłu darł się w niebo głosy do niego.

- Kto to dzwonił?! - spytał, a ja podeszłam do nich bliżej.

- Pomyłka - odpowiedziałam siadając na drewnianym kółku, które było przymocowane do grubego sznura przyczepionego do odpowiedniego drutu między metalowymi stelażami. Nagle usłyszałam, że do Lincolna dzwoni telefon, a on odebrał. Chłopczyk pchnął mnie do przodu, a z mojego gardła wydobył się krzyk.

My Obsession Where stories live. Discover now