Rozdział 12: Zaufanie

2.4K 108 25
                                    

Uścisk na mojej dłoni z każdą sekundą był coraz silniejszy. Zagubiona szłam za chłopakiem karcąc się w myślach, że w ogóle na to się zgodziłam. Devon poinformował Lincolna i dziewczyny, że bierze udział w wyścigi i to razem z mną.

Przyjaciel zawiadomił o tym sędzię i dał znać brunetowi, że dostał pozwolenie. Jego zimna ręka w ogóle mnie nie puszczała. Szedł dumnie przed siebie, a reszta osób, która przyszła oglądać wyścigi spoglądała na nas.

Devon teraz był już bez koszulki, a na plecy miał zarzucaną tylko skórę. Powiedział, że to taki zwyczaj. Rozejrzałam się po pozostałych uczestnikach i oni także nie mieli na sobie koszulek tylko kurtki.

Puścił moją rękę uśmiechając się w moją stronę. Zaprowadził motor na pas startowy i spojrzał w moją stronę pomagając mi wsiąść tyłem na siedzenie. Cały czas na jego twarzy błąkał się ten cwany uśmiech. Usiadł za mną, przodem do kierownicy i przełożył przez mój brzuch czarny, skórzany pas po czym zaczepił go także o siebie.

- Trzymaj się mnie mocno i nawet nie waż się puścić - usłyszałam przy uchu jego cichy szept, który sprawił, że mój oddech trochę się uspokoił.

- Dobrze - powiedziałam uspokajając się. Musiałam wsiąść się w garść. Wiem, że z Devonem byłam bezpieczna i nic mi się nie stanie.

- Załóż kaptur - rozkazał chłopak, a ja zrobiłam to co kazał.

- Po co?

- Bo jeśli złapie nas policja nie chcę byś miała przez to problemy - powiedział tak cicho, że tylko ja go usłyszałam, a następnie odpalił silnik, a ja odruchowo złapałam go w pasie czując jego rozpaloną skórę.

- A kask? - wypowiedziałam te słowa próbując się w pełni uspokoić. Chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

- Tu się nie używa kasku promyczku - puścił mi perskie oko, a ja poczułam jak serce mi lekko przyśpiesza. I chuj w bombki strzelił. Nic nie zostało z mojego opanowania.

- Za parę sekund zacznie się wyścig gdzie nasi rajdowcy nie będą sami! - w głośnikach rozbrzmiał głos jakiegoś mężczyzny, a między motorami przeszła młoda dziewczyna ubrana skąpo, a w ręce trzymała flagę w czarno białą kratę - Zawodnik jedzie wraz z ważną dla siebie dziewczyną! - wsłuchałam się w słowa sędzi, a moje oczy prawie wyszły z orbit. Ważna dziewczyna. Devona zapewne to nie obchodzi i wziął mnie tylko dlatego w móc odegrać się na Masonie. Jednak ja poczułam jak stado jebanych motyli fruwa w dole mojego brzucha. Mam chęć utopić je teraz w jakiejś whisky - Po raz pierwszy w tej kategorii startuje nasz niezwyciężony król toru! Seven! - głośne okrzyki rozbrzmiały wokół nas, a ja potrafiłam skupić się jedynie na ciemności, którą widziałam przez zamknięte oczy - Czas zacząć odliczanie!

- Trzy! - publiczność krzyczy - Dwa! - moje serce bije coraz szybciej, a ręce zaciskają się mocniej wokół tali chłopaka.

- Zaufaj mi - wzięłam głęboki wdech, a następnie usłyszałam ostateczny okrzyk.

- Jeden!

Motor ruszył. Wszyscy zaczęli krzyczeć i dopingować swoich ulubieńców. Czułam jak wiatr owiewa moje ciało. Oczy ciągle miałam zamknięte. W mojej głowie ciągle krążyły słowa Devona. Zaufaj mi. Dobrze wiedziałam, że w tej sprawie wie co robi więc trochę mnie to cieszyło.

Postanowiłam w końcu otworzyć oczy przez co ujrzałam paru uczestników przed sobą z dala od nas. Spojrzałam w bok i dostrzegłam chłopaka, który specjalnie podpuścił Blare'a by się ścigał. Za nim siedziała ta sama dziewczyna, która przyszła po Masona, i której tak bardzo zazdrościłam urody. Wpatrywałam się w zawodników przed sobą i obok nas. Z każdą sekundą czułam się coraz bardziej spokojna chodź to kurewsko dziwnie ponieważ siedziałam na motocyklu tyłem do kierowcy, bez kasku, a na dodatek byłam zapięta do niego jedynie skórzanym pasem. 

My Obsession Where stories live. Discover now