25.

1.9K 148 94
                                    

Uchyliłem jedną powiekę, gdy poczułem wzrok na sobie i od razu spotkałem się ze słodkim uśmiechem Sungiego, który pod pierzyną kołdry przytulał się do mojego boku. W sumie po jakimś czasie nie rozmawialiśmy, tylko przytulałem go do siebie, bo widziałem, że trochę mu tego brakowało.

Drobna dłoń wkradła się na moją klatkę piersiową, gdzie poczułem lekki zacisk materiału mojej bluzy. Rozczulił mnie widok Sungiego, gdy niewinnie bawił się nią w dłoni i nie odwracał od niej wzroku ani na moment. W końcu nigdy nie miałem przy sobie kogoś tak czułego jak on, ale już zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Gorzej nawet, bo również w tym się zakochałem.

Dałem mu bluzę, przychodziłem do niego, na stołówce jemy razem i pilnuje to przy tym, by zjadł całość, bo z jego wagą wygląda jakby jadł jedną rzecz na dzień. Chociaż na ogół bywają momenty, gdzie je naprawdę dużo i cud, że nie przybiera na wadze.

- Potrzebujesz czegoś? - zwróciłem tym jego uwagę, na co z uśmiechem pokręcił głową, jednak trochę się zastanawiając. - Przecież możesz powiedzieć, Hannie. - szepnąłem gładząc jego bok, by dodać mu trochę otuchy.

- Bo wiesz... Jak jakiś czas temu dałeś mi swoją bluzę to... Ona już nie pachnie tobą, więc może chciałbyś zamienić tamtą bluzę na tą, którą masz teraz na sobie? - zapytał szeptem, jakby to był największy sekret na świecie pomimo tego, że dużo osób widziało część mojej garderoby na nim. - Jeśli nie to w porządku... Nie musisz... - szepnął zakłopotany, podnosząc się do siadu, co zrobiłem zaraz po nim i nawet pomimo jego panikowania pod noskiem, ściągnąłem bluzę z siebie.

Poprawiłem koszulkę spod spodu i jeszcze chwilę popatrzyłem troskliwie na iskierki radości w jego kasztanowych oczach. Sungie często cieszy się z najmniejszych drobiazgów niczym dziecko, ale bardzo to lubię.

- Już maluchu. - nałożyłem mu kaptur na głowę, po czym sam wsunął ręce w odrobinę za długie rękawy i otulił się własnymi ramionami. - Ciepło? - dopytałem rozbawiony jego urokiem.

- Bardzo, dziękuję hyung. - serduszkowy uśmiech zawitał na jego twarzy, więc i na mojej buzi nie zabrakło tego samego gestu.

- Nie musisz się wstydzić. Jeśli chciałbyś pożyczać ode mnie bluzy czy koszulki to w porządku.

- Wiesz, że bardzo ciebie lubię? - westchnąłem zawstydzony jego nagłym wyznaniem, ale doszło do mnie, że nie chodzi mu o lubienie w ten bardziej czuły sposób.

- A wiesz, że ja ciebie też? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, na które poczerwieniał lekko, uderzając mnie w bark.

- Może troszkę to zabrzmi głupio, ale... Są jakieś rzeczy, które we mnie lubisz? - oparłem się dłońmi za moimi plecami na jego nieśmiałe pytanie, które mnie samego przyprawiło o szybsze bicie serca.

- Wszystko? - uniosłem brew rozbawiony.

- Pytam naprawdę... Nie śmiej się... - szepnął unikając mojego wzroku, bo był wyraźnie zawstydzony i szybkim ruchem zszedł z łóżka do okna, przez które się wychylił. Jego stopy nie dotykały nawet ziemi, tylko co jakiś czas stykając się z nią palcami, ale nawet nie byłem w stanie zobaczyć po co wyciąga tak dłonie. - Pani Lee nie nakrzyczy za te zerwanie kwiatów z ogrodu? Moja mama mówi, bym nie zrywał ich za dużo z ogrodu, bo później źle wyglądają. - jego smukła sylwetka odwróciła się do mnie i po chwili już siedział na parapecie okna z małym kwiatkiem we włosach tuż przy uchu.

- Chyba nawet nie zauważyła albo po prostu zapomniała zapytać po co mi były. Myślę, że nie nakrzyczy, ale nie wiem jak zareaguje, bo nigdy nie zrywałem żadnych. - usiadłem na brzegu łóżka zaglądając w bok na Sungiego, za którym dalej padał deszcz. - Ale już teraz masz kwiaty ode mnie, więc nie musisz zrywać tych swoich z ogrodu, prawda?

- Prawda... - ponownie zajrzał przez okno, po czym z iskierkami w oczach i z tym cudownym, troskliwym uśmiechem zszedł z parapetu, by podejść do mnie. Zdziwiłem się lekko, gdy złapał mnie za ręce, bo nie wiedziałem o co mu chodzi, bo bez żadnego słowa po prostu stał przede mną. - Chodźmy... Chodźmy potańczyć do ogrodu... - pociągnął mnie delikatnie za ręce, ale dalej nie wstawałem z łóżka. Skąd mu przyszedł taki pomysł, gdy pogoda nie za bardzo sprzyja.

- Sungie, przecież leje. - powiedziałem rozbawiony, gdy tylko westchnął na moje słowa i prosząco spojrzał na mnie. - Zmarzniesz i jeszcze się przeziębisz. - znowu pociągnął mnie, bym wstał, co w końcu zrobiłem, ale gdy chciał iść, ciągle stałem w tym samym miejscu. - Sungie.

- Proszę... Nie zachoruje, a nawet jeśli będziesz do mnie przychodził, prawda? Jeśli ty zachorujesz, ja będę mógł odwiedzać ciebie hyung. - uśmiechnął się uroczo, na co w końcu westchnąłem zrezygnowany  i z jego piskiem radości ruszyłem się z miejsca, ale tym razem on się zatrzymał. - Musisz wziąć bluzę. - puścił moje dłonie, by podbiec do szafy i wygrzebać z niej pomiętą bluzę, którą mi dał. - Ona tylko wygląda jakby ją kot zwymiotował, prałem ją. - ostrzegł mnie, na co parsknąłem śmiechem.

Szybko naciągnąłem ją na siebie, aby bez słowa nałożyć buty na korytarzu. Sungie nawet swoich nie zawiązał, czego nawet nie poprawił, gdy zwróciłem mu uwagę i złapał mnie za ręce, ciągnąć za sobą na dwór.

Naciągnąłem bardziej kaptur na głowę czując ciężkie krople  spadające na naszą dwójkę, które odbijały się o wszystko równie agresywnie, ale Sungiemu to nie przeszkadzało. Przez śliską trawę prawie wywrócił się z dobre trzy razy zanim dotarł na środek ogródka, ale na całe szczęście łapał w odpowiednim momencie równowagę z odrobiną pomocy z mojej strony, bo raczej gdyby nie moja klatka piersiowa, w którą tyłem wpadał pewnie lądował by na ziemi.

Uśmiechnąłem się rozczulony, gdy niezdarnie odbiegł na środek ogródka, a oprócz deszczu, który odbijał się o wszystko i powodował dość głośny szum, ale równie głośno słyszałem jak Hannie się śmieje. Ciężko mi było uwierzyć w to, że mam przy sobie kogoś takiego i niby zawsze mówiłem, że nikogo mi nie potrzeba. On zgarnął sobie dużą część mojego serca jak nie jego całość, którą wcześniej obchodziły tylko koty i taniec. I właściwie to pomógł mi zrozumieć uczucie czyjejś bliskości, bo tylko z nim to lubię i tylko z nim to robię.

- Sungie uważaj. - pociągnąłem go za dłonie do mojej klatki piersiowej, w którą cały mokry się wtulił. - Jesteśmy cali mokrzy, wracajmy do domu. - przytuliłem go, lecz po chwili odsunął się minimalnie, zaciskając swoje dłonie na materiale bluzy na mnie.

- Ale co z tańczeniem? - wyduł wargę, na co przewróciłem oczami niedowierzając w to, że wystarczył jeden uroczy gest z jego strony, a ja już przytakiwałem na jego zachcianki. - Stayc, young luv? - zapytał, wyciągając telefon z pełną listą utworów, na który po prostu się zgodziłem i szybkim ruchem ręki przyciągnąłem go za talię do siebie.

Sungie zarzucił dłonie na mój kark, gdy z telefonu leciała piosenka, a ja aż drgnąłem, gdy czułem jego ciało tuż przy moim. Pokochałem to i nie szczędziłem mu czułości, których zawsze unikałem.

- my love's so young, im young... - szepnął mi na ucho, przez co zawstydzony ścisnąłem przemoczony materiał bluzy na jego plecach. Sungie śpiewa cudownie... - Hyung, hyung! - zawołał, gdy zachwiał się i pociągnął mnie za sobą, a chlust kałuży rozniósł się na cały ogródek.

Westchnąłem, gdy nachylałem się nad nim, a Sungie cały czas trzymał dłonie na moich ramionach w pewnym momencie marszcząc brwi z uśmiechem.

- Mam cały mokry tyłek, wiesz hyung...

⊹˗ˏˋ 🥣´ˎ˗⊹

Troszkę późno, ale jest
Jak tam u was<3?

y o u r h u g s  minsung Where stories live. Discover now